,,Jednak potrafisz mówić''

39.9K 1.2K 672
                                    

*Victoria*

Właśnie jechałam samochodem z moimi "nowymi rodzicami" i "nowym bratem". Mój oddech był płytki i mocno przyspieszony, tak samo jak bicie mojego serca. Cholernie boję się jazdy samochodem. Już wolałabym iść całą tą drogę pieszo niż jechać w tym blaszaku. Trzymałam się rączki zamocowanej w drzwiach jak najmocniej potrafiłam. Mój strach jest spowodowany wypadkiem, który miałam w dzieciństwie. Od tamten pory unikałam samochodów jak tylko się dało. Jednak teraz nie miałam wyjścia, nie mogłam pokazać tym ludziom, że się czegoś boję. Jakby się dowiedzieli to mieliby nade mną przewagę i mogliby to jakoś wykorzystać. Chciałam ukryć jakoś to, że się boję, próbowałam oddychać spokojnie i głęboko, ale chyba moje starania poszły na marne, ponieważ Luke co chwilę na mnie zerkał. Ja też kilka razy zerknęłam na niego tak, aby nie widział. Skłamałabym mówiąc, że nie jest przystojny.

- Zawieziemy was na pociąg. Pojedziecie nim do domu, a my musimy jeszcze trochę tu zostać. - moje rozmyślania przerwał głos, jak dobrze pamiętam, Lisy.

- Znowu macie jakąś pieprzoną delegacje?! - wręcz krzyknął Luke. Podskoczyłam lekko na dźwięk jego głosu. Spojrzałam na niego, na szczęście nie widział tego.

- Wyrażaj się Luke. Przecież musimy pracować. - widać było, że kobieta była zirytowana.

- Mówisz, że zawsze chciałaś mnie syna i córkę, a ja cały czas mam wrażenie, że wam tylko przeszkadzam! Ciągle was nie ma! Jesteście może jeden dzień w miesiącu w domu? A nawet wtedy i tak pracujecie! - akurat gdy chłopak skończył krzyczeć samochód zatrzymał się. Luke natychmiast z niego wyszedł, a ja siedziałam w bezruchu nie wiedząc co mam zrobić.

- Niedługo wrócimy, kochanie. - tym razem Lisa do mnie kierowała słowa. Ja nic nie mówiąc słuchałam dalej. - Będziemy super rodziną, zobaczysz. - uśmiechnęła się szeroko.

- Chodź Vici*. - Luke otworzył mi drzwi i czekał, aż wysiądę z samochodu.

- Tu macie bilety na pociąg. Idźcie bo się za chwilę spóźnicie. - tym razem odezwał się tata Luka, podał chłopakowi przez szybę dwie kartki, Luke wyrwał mu je i odszedł.

Już miałam wysiąść, ale mama chłopaka spojrzała na mnie, więc się zatrzymałam.

- Niedługo wrócimy, kochanie. Zobaczysz będziemy wspaniałą szczęśliwą rodziną. - powtórzyła te same słowa co wcześniej, a ja tylko zmarszczyłam brwi i nic nie odpowiadając wyszłam z samochodu zamykając za sobą drzwi.

- Musimy się pospieszyć, bo pociąg mamy za dwadzieścia minut. - odwróciłam się w stronę chłopaka. Trzymał już moją walizkę, którą nawet nie wiem kiedy wyjął z bagażnika. Wyciągnęłam rękę w jego stronę, aby wziąć swoje rzeczy jednak chłopak chyba nie miał zamiaru mi ich dać.

- Daj spokój, ja to będę nieść. - uśmiechnął się do mnie, na co natychmiast odwróciłam wzrok. Szliśmy jakiś czas w ciszy, aż w końcu stanęliśmy na dworcu.

- To nasz pociąg. - oznajmił gdy maszyna zatrzymała się. Weszliśmy do środka i szliśmy wzdłuż przedziału, który był pusty. Luke położył walizkę na jednym miejscu, a sam usiadł na drugim zaraz obok. Ja chwilę stałam nie wiedząc co mam zrobić, jednak po chwili usiadłam naprzeciwko niego. Pociągów się nie bałam tak samo jak samochodów, więc byłam w miarę rozluźniona. Ukradkiem spojrzałam na chłopaka. Luke przyglądał mi się z zaciekawieniem. Natychmiast spuściłam głowę. Mam nadzieję, że nie widział mojej twarzy. Patrzyłam na swoje dłonie sprawdzając czy na pewno wyjęłam wszystkie kawałki szkła.

- Podaj mi rękę. - Luke przerwał moje myśli wystawiając do mnie dłoń. Pokiwałam głową w prawo i w lewo chowając ręce pod bluzę. Bolało gdy rany ocierały się o materiał, ale byłam przyzwyczajona do bólu.

Adoptowana // L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz