,,Będę latać?''

14K 583 135
                                    

Luke

Victoria nareszcie zasnęła. Położyłem ją u siebie w pokoju tak, aby leżała na brzuchu. Natychmiast wtuliła się w poduszkę. Przykryłem ją do pasa, na co mruknęła cicho. 

- Ciiii... Śpij, maleńka. - pocałowałem ja w skroń i zacząłem kierować się w stronę drzwi. Spojrzałam na nią jeszcze raz. Wyglądała tak spokojnie. Z jej pleców wyrosły duże, piękne, białe skrzydła. Były one jeszcze pobrudzone krwią, ale zawsze tak jest za pierwszym razem. Gdy dziewczyna trochę odpocznie razem z Taylor'em umyjemy je. Vici będzie wyglądać pięknie.

Wyszedłem z pokoju i udałem się na dół do salonu, gdzie czekał na mnie Tay z Ben'em. 

- Zasnęła. - posłałem im lekki uśmiech.

- To dobrze. - westchnął Tay. 

- Dobra, ja już będę się zbierał. - wstał mój przyjaciel, który leczył rany Vici. 

- Wielkie dzięki, jeszcze raz. - podaliśmy sobie dłonie. 

- Spoko. Pamiętaj, że idziecie ze mną na imprezę. - zaśmiał się, wskazując na mnie palcem. Pożegnaliśmy się i razem z Taylor'em poszliśmy do dziewczyny. Nalałem do miski wody i zaczęliśmy obmywać z krwi jej skrzydła. Były piękne, zresztą tak jak wszystko w niej. Była tak zmęczona, że nie ruszyła się nawet o centymetr. Po godzinie skończyliśmy. Tay poszedł do swojego domu, a ja wziąłem prysznic, następnie położyłem się obok Vici tak, aby nie dotknąć jej skrzydeł. Jeszcze mogą ją trochę boleć. Delikatnie się do niej przytuliłem, od razu czując się sennym. Gdy Vici nie było nie mogłem w ogóle spać. Niby nie muszę, bo jestem wampirem, ale jednak dobrze jest znów spokojnie zasnąć, nie martwiąc się, co się dzieje mojej ukochanej. Cudownie jest znów czuć jej obecność zasypiając.

Obudziłem się przed Victorią. Patrzyłem na jej spokojną twarz. Tak się ciesze, że jest już ze mną. Po dłuższej chwili dziewczyna zaczęła trochę się wiercić. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie. 

- Plecy mnie bolą. - mruknęła niezadowolona, robiąc przy tym słodką minę. 

- Nie ruszaj się. - wstałem i powoli zacząłem układać jej skrzydła tak, aby znajdowały się złożone na plecach. Jęknęła z bólu. 

- Wstań. Tylko powoli. - podałem jej rękę i pomogłem się jej podnieść z łóżka.

 
- Dlaczego mnie tak plecy bolą? - zapytała z grymasem na twarzy. 

- Sama zaraz zobaczysz. - przytrzymując jej skrzydła złożone przy plecach zaprowadziłem ją do największej łazienki, gdzie było duże lustro. Nadal była w staniku i spodniach co mi osobiście bardzo się podobało. Stanęła przed zwierciadłem, a jej usta otworzyły się z wrażenia. Jednym ruchem rozłożyłem jej skrzydła. Jeszcze tego sama nie umie zrobić. Musi wszystkiego się nauczyć, ale na to przyjdzie czas.

- A-ale? Jak? - patrzyła w swoje odbicie oszołomiona. 

- Gdy Rayn cię porwał musiałaś mieć styczność z aniołem. - uśmiechnąłem się. - Są piękne, tak jak ty. - nie odpowiedziała. Wpatrywała się w lustro bez przerwy. 

- Zawsze będzie tak boleć? - zapytała wystraszona. 

- Tylko za pierwszym razem. Chodź opowiem ci wszystko co wiem o aniołach. Spróbuj je złożyć. - dziewczyna skupiła się. Jednak skrzydła zamiast przylec do pleców rozłożyły się jeszcze bardziej. Złapałem je i umieściłem płasko na jej plecach. 

- Poczekaj chwile. - poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem jedna ze swoich koszul i wyciąłem tył pleców tak, aby Vici mogła spokojnie ją założyć i zawiązać z tyłu na karku. Wróciłem do niej i pomogłem jej się ubrać. Związałem materiał z tyłu i poszliśmy do salonu, gdzie czekał Taylor. Uśmiechnął się na jej widok. Odwzajemniła lekko ten gest. 

- Jak się czujesz? - zapytał podchodząc do niej z boku, patrząc na skrzydła. 

- Dobrze, tylko trochę plecy mnie bolą. - chłopak zaśmiał się.

- Będzie lepiej, myszko. - potargał jej włosy, na co uderzyła go w klatkę. - Jeżeli wszystko jest dobrze, to ja wracam do siebie. Z resztą i tak chyba chcecie porozmawiać. - wyszedł krzycząc słowo ,,pa". 

- Będę latać? - dziewczyna zapytała z wesołymi iskierkami w oczach. 

- Tak, tylko musisz się wszystkiego nauczyć. To nie jest takie proste. - usiadłem i pociągnąłem ją na swoje kolana tak, żeby siedziała na mnie okrakiem. Spięła się na początku, ale po chwili uspokoiła się. 

- Więc tak. Jak zauważyłaś musiałem pociąć koszule, żeby skrzydła nie znalazły się pod nią. Możesz się nauczyć robić tak, że skrzydła będą, tak jakby, przenikały przez ubrania. Na początku gdy będą się wysuwać, będą również rozrywać wszystko co masz na sobie. Będziesz mogła latać, a jeżeli okażę się, że jesteś wybrańcem, czyli aniołem o czystym sercu, to będziesz mogła kontaktować się ze zmarłymi. - jej oczy otworzyły się jeszcze szerzej. 

- Mogłabym porozmawiać z mamą i Matt'em?

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Rozdziały mi się kończą ale postaram się znów napisać kilka do przodu ❤

Jeżeli widzisz jakiś błąd napisz mi o tym ❤

Adoptowana // L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz