,,Zaczęłam spadać.''

13.7K 553 289
                                    

Zostawiłam list w salonie na stoliku i wyszłam z domu. Wzięłam głęboki oddech i zamówiłam taksówkę, mówiąc gdzie chciałabym dojechać. Po kilku dłużących minutach przyjechało czerwone auto z nazwą firmy, z której pochodziło. Jednak mało mnie obchodziło jakie to przedsiębiorstwo. 

Strasznie się denerwowałam. Ręce mi się trzęsły, a oddech był przyspieszony. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Po dwóch godzinach byłam na miejscu. Zapłaciłam taksówkarzowi należytą kwotę i wysiadłam. Nie wiedziałam gdzie mam iść. Byłam obok lasu. Pettus nie podał mi dokładnego miejsca spotkania, więc po prostu ruszyłam do przodu przed siebie. Po kilkunastu minutach dotarłam do małej polany, która była otoczona lasem. Zauważyłam, że stoi tam jakaś osoba. Nie musiałam zgadywać kto to jest. To Victor. Czeka na mnie, gotowy do walki. Czy ja jestem też gotowa?

Luke

Nie mogłem uwierzyć, że mnie zdradziła. Jak mogła to zrobić? Przecież ją kocham. Robiłem wszystko, żeby pokazać jej jak bardzo mi na niej zależy, a ona od tak sobie poszła do łóżka z innym i jeszcze zeszła z nim w ciążę! Nie mogłem uwierzyć, że zniszczyła to, o co tak bardzo się starałem. Zdobywałem jej zaufanie, pokazywałem, że dotyk nie sprawia tylko bólu, a ona wskoczyła do łóżka innemu. To tak bardzo boli.

Od kilku dni nie ma mnie w domu. Po prostu nie chce jej na oczy widzieć. Jest zwykłą szmatą, taką jak wszystkie. Ale zaraz, chwileczkę. Przecież mogę wywalić ją z tego domu. Rodzice przyjadą pewnie za kilka tygodni, a jak zobaczą, że jej nie ma powiem, że nie chciała już z nami mieszkać i, że się wyprowadziła. Tak, to dobry plan. 

Z takim postanowieniem wyszedłem z hotelu, w którym mieszkałam przez ten czas. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem. Byłem w sąsiednim mieście, więc droga zajmie mi około dwóch godzin. Po około trzydziestu minutach zaczął dzwonić Taylor. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać, więc nie odbierałem. Jednak on dzwonił bez przerwy. Już mocno poddenerwowany złapałam telefon i kliknąłem zieloną słuchawkę, włączając głośno mówiący. 


- No kurwa! Nareszcie! - krzyknął wściekły przyjaciel tej dziwki. 


- Mów czego chcesz, a i możesz przekazać tej szmacie, że ma się pakować. Za około godzinę będę w domu, a jej ma tam już nie być. - powiedziałem bez jakichkolwiek uczuć. 


- Ja pierdole. Posłuchaj mnie. Victorii ciało przyjęło twoje plemniki i rozwinęło je do końca. Kurwa! Luke! To twoje dziecko! Przestań się zachowywać jak dupek! Zamiast uciekać, mógłbyś z nią na spokojnie porozmawiać i wyjaśnić całą sytuację! Teraz nie ma jej w domu. Poszła walczyć z Pettusem! Jak jej szybko nie znajdziemy może zginąć i ona, i dziecko! - wrzeszczał do telefonu, a mi odjęło mowę.

Jak to? Moje dziecko? W niej rozwija się moja mała fasolka? To możliwe? Victoria ma w sobie kilka postaci, które mogą się normalnie rozmnażać, ale... Kurwa! Co ja narobiłem! 


- Zaraz będę. - zakończyłem połączenie. Przyśpieszyłem od razu. Jechałem ponad dwieście na godzinę. W tej chwili nie obchodziły mnie przepisy drogowe. Liczyła się tylko ona i to, czy nic jej się nie stanie. Muszę ją uratować, nie wiem czy mi wybaczy. Sam sobie bym nie wybaczył, ale muszę ją odzyskać. Nie ma innej opcji.


W domu byłem po mniej niż trzydziestu minutach. Wbiegłem do środka jak szalony. Taylor bez słowa podał mi kartkę papieru, na którym było coś napisane. Zacząłem czytać. Vici mówiła w liście, że spotkała Pettusa na dyskotece, że dowiedziała się gdzie i kiedy jest walka. Mówiła też, że brzydzi się dotykiem innych, że jako pierwszy pokazałam jej, że nie musi bać się dotyku, wody i jazdy samochodem. 

''Kocham cię''

Napisała, że mnie kocha, a ja tak okropnie ją potraktowałem. Dalej było o tym, że jeżeli już się nigdy nie zobaczymy, to zostanie naszym aniołem stróżem i, że będzie zawsze w naszych sercach. Czułem jak moje oczy się zaszkliły. Pomrugałem kilka razy, aby odgonić łzy. Nie ma czasu na użalanie się. Trzeba działać.

Adoptowana // L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz