,,a teraz sie boisz?''

31K 1.1K 497
                                    

*Victoria*

Dzięki temu, że Luke opatrzył moje rany naprawdę czułam się dużo lepiej. Choć nadal odczuwałam ból jednak był on zdecydowanie mniejszy.

Film zleciał mi bardzo szybko. Nie bardzo pamiętam o czym był i jaki to w ogóle był film, bo za bardzo skupiłam się na pilnowaniu chłopców. Bałam się, że któryś z nim mógłby mi coś zrobić.

- My jeszcze chwilę posiedzimy, jak chcesz to możesz iść robić co chcesz. - powiedział Luke, a ja natychmiast pokiwałam głową, wstałam i ruszyłam na górę. Na początku miałam zamiar iść do swojego pokoju, ale koniec końców postanowiłam pozwiedzać trochę dom. Na przeciwko mojego pokoju był pokój Luke'a, więc postanowiłam wybrać następny pokój po lewej. Pomieszczenie okazało się być biblioteką. Była mała, ale bardzo przytulna. Znajdował się tu mały kominek i kilka foteli. Na pewno odwiedzę ten pokój niedługo. Kolejne trzy pokoje to były chyba sypialnie przygotowane dla gości. Jednak za czwartymi drzwiami czekało mnie małe zaskoczenie. Myślałam, że to będzie kolejna sypialnia, jednak za drewnianą powłoką znajdowało się mnóstwo przeróżnych instrumentów. Na ścianach były powieszone różnego rodzaju gitary, ukulele. Na podłodze na specjalnych stojakach stały różne trąbki, których nazw nie znam. Na samym środku stał wielki czarny fortepian. Błyszczał pięknie, jakby ktoś go całą noc polerował. Usiadłam na małej ławeczce zaraz przed nim. Przejechałam palcami po jego klawiszach. Nacisnęłam jeden z nich, a instrument wydał z siebie piękny, czysty dźwięk. Grałam kiedyś z mamą. Jednak po jej śmierci nie miałam kontaktu z fortepianem. Ojciec mi nie pozwalał grać. Mówił, że zbyt mocno przypomina mu to żonę. Nie raz oberwało mi się od niego, gdy spróbowałam coś zagrać. Przez te kilka lat przerwy moje palce stały się sztywne, nie nadawały się do gry. Musiałabym dużo ćwiczyć, aby wrócić do wprawy. Gdy tak siedziałam i próbowałam coś sobie przypomnieć poczułam czyjś wzrok na sobie. Odwróciłam się i przy drzwiach zobaczyłam Luke'a opierającego się o futrynę drzwi. Gdy zauważył, że patrzę na niego ruszył w moja stronę.

- Uczyłaś się grać? - zapytał opierając się o fortepian.

- Kiedyś. - mruknęłam cicho wstając.

- Niedługo przyjedzie siostra Calum'a. Pójdziesz z nią na zakupy. Potrzebujesz telefonu i ubrań, bo widziałem ze zbyt dużo ich nie miałaś. - opuściłam głowę zawstydzona.

- Nie chcę nigdzie iść. - westchnęłam.

- Nie obchodzi mnie to. - podniósł lekko tom głosu na co podskoczyłam lekko. Ruszył w stronę wyjścia. Nie odpowiedziałam nic, nie chciałam go bardziej denerwować.

- Kupisz sobie potrzebne rzeczy. - zatrzymał się w drzwiach. - Dzwonił ten twój kolega. - powiedział drwiącym głosem i rzucił w moją stronę telefon, a ja zwinnie go złapałam. - Oddzwoń do niego. Obiecałem ci to. - po tych słowach wyszedł. Nie rozumiałam jego zachowania. Jeszcze kilka godzin temu mi pomagał, był miły, a teraz na mnie warczy. Nie chcąc więcej o tym myśleć spojrzałam na odblokowany telefon z wybranym numerem Taylor'a. Dotknęłam palcem zielonej słuchawki, a na ekranie pojawiło się połączenie do Tay'a. Przyłożyłam telefon do ucha, po jednym sygnale usłyszałem głos mojego przyjaciela. 

- Vici? - zapytał, a na moich ustach natychmiast pojawił się uśmiech. 

- Hej, Tay.

- Nareszcie! Jesteś już w nowym domu? Wszystko dobrze? Nikt nic ni nie zrobił? Mili są? - zaczął zadawać masę pytań na co z uśmiechem przewróciłam oczami.

- Jest okey. Na pewno lepiej niż w domu dziecka. - odpowiedziałam wymijająco. 

- Jeżeli chcesz mogę przyjechać, dla mnie to żaden problem. 

- Nie musisz, przecież masz swoje życie. - bardzo bym chciała go zobaczyć jednak nie mogę mu zawsze wchodzić w życie z butami. 

- Ty jesteś ogromną częścią mojego życia, myszko. 

- Nie musisz. Naprawdę. Jest dobrze. 

- Vici, przecież wiesz, że po twoim głosie potrafię rozpoznać, że coś się dzieje. - westchnęłam cicho. Przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odzywało. 

- Ehh.. Po prostu syn tych ludzi, z którym jestem teraz sama w domu, jest jakiś dziwny. Miałam wrażenie, że chciał mnie uderzyć, ale tylko mi się tak wydawało. - powiedziałam cicho. 

- Porozmawiam z nim. 

- Nie! Nie, proszę. Nie rozmawiaj z nim na mój temat. Nie chcę, żeby cokolwiek o mnie wiedział. - zagryzłam wargę ze zdenerwowania. 

- Spokojnie, myszko. Uświadomię go tylko co mu się stanie, jeżeli tobie spadnie włos z głowy. - po jego głosie mogłam poznać, że na jego twarzy widnieje uśmiech. 

- Jesteś kochany, Tay. 

 - Wiem. - zaśmiał się pięknie. - Myszko, martwię się o ciebie. - jego ton głosu szybko zmienił się z rozbawionego na zatroskany. 

 - Jest wszystko dobrze. Nie musisz się martwić. Nic złego się nie dzieje. 

- A sny? Nadal masz koszmary. 

- Tak. - szepnęłam. - Zawsze śni mi się to samo. 

- Mam ogromną ochotę cię przytulić. 

- Ja ciebie też. - zaśmiałam się cicho. 

- Muszę już kończyć. Niedługo cię odwiedzę. 

- No dobrze niech ci będzie. Będę czekać. 

- Pa, myszko.

- Pa, Tay. - usłyszałam dźwięk sygnalizujący zakończenie połączenia. Muszę teraz iść oddać telefon Luke'owi. Wyszłam na korytarz. Zauważyłam, że drzwi od pokoju chłopaka są lekko uchylone. Zerknęłam do środka. Luke leżał na łóżku z zamkniętymi oczami. Najciszej jak się dało otworzyłam drzwi tak abym mogła wejść. Chłopak miał zamknięte oczy, a jego ręce znajdowały się pod głową. Podeszłam do niego. Chciałam jakoś sprawdzić czy śpi, ale jednocześnie nie chciałam do zdenerwować. Delikatnie się nad nim nachyliłam. Przyglądałam się jego twarzy próbując zauważyć jakiś ruch, jednak kompletnie nic nie zauważyłam. Mój wzrok przeniósł się na jego usta. W dolnej wardze nadal tkwił kolczyk. Moja ręka mimowolnie powędrowała w jego stronę. Delikatnie opuszkiem palca dotknęłam zimnego metalu. Wygodnie mu z tym jeść? Nie przeszkadza mu on?

- Zastanawiasz się czy przeszkadza mi gdy jem? - odskoczyłam natychmiast od chłopaka, gdy tylko usłyszałam jego głos. Nie wiedziałam jaki ma teraz humor. Gdy dawał mi telefon był zły, więc nie chciałam znowu go zdenerwować. 

 - Ja tylko chciałam oddać ci twój telefon. - wyciągnęłam w jego stronę rękę, w którym trzymałam urządzenie. On odebrał swoją własność, dotykając przez przypadek mojej dłoni.

- Masz lodowate ręce. - usiadł i wziął moje ręce w swoje lekko cieplejsze dłonie. Zdjął z siebie bluzę zapinaną na zamek i zarzucił mi ją na ramiona. Gdy unosił ręce, ja natychmiast opuściłam głowę. 

 - Zawsze mam zimne ręce. - Luke spojrzał na mnie i przyjrzał mi się uważnie. Nie wiedząc co mam zrobić skuliłam się i stałam patrząc w swoje stopy, na których miałam czarne skarpetki. 

- Boisz się mnie? 

- Nie. - odpowiedziałam zdecydowanie zbyt szybko. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Po chwili poczułam jego ręce na ramionach. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na łóżku, a Luke znajdował się nade mną. Siedział na moich biodrach, trzymając delikatnie moje ręce nad głową. Chciałam się wyrwać jednak chłopak ani drgnął. Był bardzo silny. Nie miałam z nim szans. Luke nachylił się nade mną, przybliżając swoje usta do mojego ucha. 

- A teraz się boisz? 

********

przed poprawą 848 słów/po poprawie 1128 słów 

Już prawie 2 tysiące odczytów ❤

Dziękuje jesteście wielcy ❤❤

Adoptowana // L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz