Nareszcie dojechaliśmy do domu. Wziąłem dziewczynę na ręce i zaniosłem do swojego pokoju. Chce mieć ją teraz cały czas przy sobie. Nie pozwolę zrobić jej krzywdy. Najdelikatniej jak potrafiłem chciałem zdjąć jej bluzę, żeby obejrzeć obrażenia, ale dziewczyna obudziła się. Próbowała się ode mnie odsunąć.
- Nie dotykaj mnie. - odepchnęła moje ręce od siebie.
- Mała, pozwól nam sobie pomóc. - westchnąłem cicho.
- Ja nie chcę. Zostawcie mnie. - mruknęła, gdy usłyszała jak Isa wchodzi z dużą apteczką do pokoju.
- Nie skrzywdzimy cie. Nie chce pomagać ci siłą. - złapałem ją za rękę i pocałowałem jej dłoń.
- Nie brzydzisz się mnie? - zapytała na co ja otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.
- Dlaczego miałbym się ciebie brzydzić?- B-bo oni mnie do-tykali i-i robili te wszystkie rzeczy. - opuściła głowę.]
- Maleńka, obróć się w moją stronę. - nie wykonała mojej prośby. - Kochanie, proszę. - z lekkim oporem odwróciła głowę. Chciałem spojrzeć w jej oczy, jednak nie mogłem ujrzeć ich pięknego koloru. - Nigdy w życiu nie brzydził bym się ciebie. Jesteś najlepszym co mnie spotkało. Kocham cie i to, że tamte potwory zrobiły ci krzywdę, nie wpłynie na to jak mocno cie kocham. - lekko uśmiechnęła się na moje słowa. - Pozwolisz nam obejrzeć rany? - pogłaskałem ją po głowie. Z wahaniem odwróciła głowę w stronę Ben'a. - On ci nic nie zrobi. To mój przyjaciel. Ben ma dar leczenia, zagoi twoje rany, ale najpierw musimy sprawdzić jak poważne są i będzie trzeba je trochę wyczyścić. Ben podczas leczenia nawet cię nie dotknie. Jeżeli chcesz to Isa może obejrzeć twoje rany.
- Ale nie będziecie mnie bić? - czułem od niej ogromny strach. Na widok jej przerażenia moje serce rozpadało się na kawałki. Nie wiedziałem już jak zdobyć jej zaufanie. Miałem cichą nadzieję, że jak odzyska wzrok i nas zobaczy to poczuje się bezpieczniej.
- Nigdy w życiu cie nie uderzymy. Obiecuje. - znów złapałem jej dłoń i złożyłem tam całusa. - Pozwolisz nam? - zapytałem jeszcze raz. - Będziemy bardzo delikatni. Nikt cię nie skrzywdzi. - złapałem za bluzę i zacząłem ją rozpinać. Jej oddech przyspieszył. Zdjąłem z niej ubranie. Była naga i cała we krwi. Miała mnóstwo dużych ran z których krew leciała delikatnie do tej pory.
- O kurwa. - skomentował Ben, na co Vici skuliła się.
- Ciiii... To nie do ciebie. - pogłaskałem ją po policzku. Przez jej ciało przeszedł dreszcz, ale nie odsunęła się.
- Będzie ciężko. - podszedł do nas. - Pociętą głęboko skórę, po wyczyszczeniu da się łatwo zagoić, ale te rany. - wskazał na okrągłe dziury w jej ciele. - Są najprawdopodobniej po postrzałach.
- Vici, strzelali do ciebie? - spojrzałem na jej twarz, obserwując jej reakcje. Zacisnęła usta i powoli kiwnęła głową, potwierdzając. Mocniej zacisnąłem pięści. Kurwa! Jak oni mogli do niej strzelać? Czy ich popierdoliło?! Strzelać do człowieka? Co to jakiś ruchomy cel czy co?!
Miałem ochotę roznieść cały pokój, ale ze względu na Vici postarałem się zachować spokój.
- Wyjęli kule? - mój przyjaciel podniósł i złapał ją za rękę, sprawdzając czy nie jest złamana. Znów kiwnęła głową, ale tym razem na nie.
- Kurwa. Będzie trudno je wyjąć. - westchnął. - Podam jej środki nasenne i przeciwbólo...
- Nie! - dziewczyna mu nagle przerwała. - Nie chce środków nasennych. - chciała się podnieść, ale złapałem ją za ramiona i przytrzymałem przy łóżku.
- Nie będziesz czuła bólu.
- Nie! Ja nie chce! - zaczęła się wyrywać. - Nie chcę znów zasnąć i tam się obudzić.
- Dobrze! Nie podamy ci nic na sen. - uspokoiła się trochę. - Ale dostaniesz silne środki przeciwbólowe. - wstałem i wybrałem właściwe leki. Naciągnąłem do strzykawki odpowiednią ilość płynu i podałem mojemu znajomemu.
- Poczujesz teraz ukłucie na ręce. Proszę spróbuj się nie ruszać przez chwilę. Podam ci środek przeciwbólowy, dzięki niemu poczujesz się lepiej. - Ben mówił powoli i wyraźnie. Jak widać miał dobre podejście, ponieważ Victoria kiwnęła głową, zgadzając się z nim. Chłopak złapał jej rękę i wbił w skórę igłę, po wcześniejszym oczyszczeniu miejsca ukłucia.
Po tym gdy Ben sprawdził jak bardzo jej stan jest poważny, Vici zaczęła się bardziej rozluźniać. Chyba leki zaczęły działać.
- Trzymajcie ją. Będzie się szarpać. Ten środek nie złagodzi całego jej bólu, a nie mam znieczulenia miejscowego ani ogólnego. - powiedział Ben biorąc długie szczypce i waciki. Złapałem moją ukochaną za ręce, a Isa, która cały czas przyglądała się wszystkiemu czekając aż będzie potrzebna, za nogi. Zaczął powoli wkładać szczypce w jedną ranę. Vici zaczęła szarpać się z ogromną siłą. Krzyczała tak strasznie głośno. Miałem ochotę wziąć ten cały ból na siebie, żeby ona nie cierpiała. Jej ból rozdzierał mi serce. Łzy leciały po jej policzkach, a ja cały czas szeptałem jej, że niedługo to się skończy, że będzie wszystko dobrze oraz, że jest bardzo silna i, że ją kocham.
Wyciągnęliśmy z jej ciała już pięć kul. Została jeszcze jedna. Po kilku minutach pozbyliśmy się tego z jej ciała. Victoria leżała na materacu bez słowa. Oddychała ciężko, zaciskając dłonie na pościeli.
- Już po wszystkim, maleńka. - pocałowałem ją w czoło. - Najgorsze za nami. Przysięgam, że zemszczę się na tych którzy cię skrzywdzili. - nie reagowała. - Vici. - zawołałem głośniej. - Victoria! - złapałem za jej ramiona i potrząsnąłem nią lekko.
- Spokojnie. Zemdlała. Niedługo się obudzi. - poklepał mnie po ramieniu Ben. Zaczęliśmy oczyszczać jej rany z brudu. Zajęło nam to około dwóch godzin. Potem mój przyjaciel wyleczył większość jej ran. Powiedział, że oczami zajmie się jutro, gdy nabierze z powrotem sił. To co wyrządziły kule z pistoletu, zostało prawie zagojone. Zostały tylko lekkie rany, które nie stwarzały już żadnego zagrożenia dla życia mojej ukochanej.
- Wielkie dzięki, stary. Nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć. - uśmiechnąłem się smutno.
- Idziesz ze mną na imprezę, razem z Vici, gdy już dojdzie do siebie. - zaśmiał się.
- Ja chętnie, ale po tym wszystkim nie wiem czy ona będzie chciała. - usiedliśmy w salonie w trójkę. - A ty, Isa, idziesz z nami, razem z Taylor'em? - Bella się zaśmiała, zgadzając się.
- A ty się nie martw, już ja Vici namówię na imprezę. - zaśmialiśmy się wszyscy.
- Jesteś człowiekiem? - zapytał Ben, zwracając się do Isy.
- Tak, a ty?
- Wampirem. - dziewczyna się spięła. - Nie ugryzę cię, chyba, że pozwolisz. - zaśmialiśmy się.
Rozmawiali dalej, ale ja nie słuchałem. Myślałem nad tym, co zrobię tym sukinsynom, którzy zrobili krzywdę .
❤❤❤❤❤❤❤❤❤
😉
Chyba Luke musi porozmawiać z Vici o czymś😁Kto wie o czym? 😁
CZYTASZ
Adoptowana // L.H.
Fantasy- Ty.. ty.. - nie skończyłam, zaczęłam jak najszybciej potrafię biec do drzwi. Chciałam uciec, najdalej jak tylko się da. Gdy już trzymałam zimną klamkę w dłoni na drzwiach pojawiła się duża dłoń chłopaka, która z łatwością zablokowała mi wyjście. *...