,,Tego mi życz.''

13.6K 536 158
                                    

Mam dokonać jakiegoś wyboru? Zostać wampirem, ale bez ukochanej lub być człowiekiem razem z Victorią u boku?

Ooh przecież to prosty wybór! Natychmiast ruszyłem biegiem w stronę Vici! Gdy już miałem złapać Victorię za rękę ona nagle zniknęła.

Kolejny raz się rozejrzałem. Nie było już nikogo. Byłem sam w środku lasu.

Nagle poczułem ogromny chłód, oraz ból stóp. No tak! Jestem człowiekiem! Jest zima a ja na dworze jestem w koszulce, spodenkach i bez butów!

Zaczęłem biec jak najszybciej potrafiłem. Wpadłem do domu, od razu rzucając się w stronę pokoju, w j którym jest  Victorii.

- Hej! Co się stało?! - chłopaki krzyczeli za mną jednak ja nie słuchałem ich. 

- Victoria? - złapałem ją delikatnie za dłoń. Była ciepła! Przez cały ten czas jej ciało nie było w stanie samo się ogrzać, a teraz jest ciepła. 

Spojrzałem na jej twarz, nie była już tak blada. Na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. 

- Kochanie, proszę, obudź się już. Tak długo na ciebie czekam. Proszę, otwórz już oczka. - zacząłem składać pocałunki na jej dłoniach. 

Chłopcy stali za mną i obserwowali wszystko, z wyjątkiem Michael'a, który sprawdzał coś w urządzeniach, do których dziewczyna była podłączona. 

- Jej serce zaczyna przyspieszać. - spojrzałem w ekran, który pokazywał jak pracuje jej serduszko. Michael zaczął odłączać niektóre urządzenia. Wyjął rurkę, przez którą była karmiona, cewnik i inne rzeczy, których nazw nie znam. 

Dziewczyna lekko zaczęła się wiercić. Wszyscy przyglądaliśmy się jej z ekscytacją, ale też z niepokojem. 

- Luke? - powiedziała zachrypniętym głosem. 

- Jestem, kochanie. Przepraszam cię za to wszystko to moja wina, mogłem dać ci mówić... - zacząłem przepraszać ze łzami w oczach jednak Vici przerwała mi. 

- Luke. - chciała usiąść, ale Michael stanowczo zabronił, jednak uniósł lekko zagłówek łóżka tak, aby mogła być w pozycji pół siedzącej. - Ja wszystko słyszałam i czułam. 

- Wybaczysz mi? - spojrzałem w jej zmęczone oczy. 

- Już dawno to zrobiłam. - uśmiechnęła się, a ja nachyliłem się i mocno ją przytuliłem. 

- Kocham cię, mała. - pocałowałem ją w czoło. 

- Jak się czujesz? - zapytał Michael. 

- Trochę ciężko mi cokolwiek zrobić, ale jest dobrze. To normalne, że czuje się taka słaba? Dawno nie czułam się tak słaba. - Michael zmarszczył brwi.

- Nie dziwie się, że ciężko ci ruszać się. Długi czas przespałaś. Odpoczniesz trochę, wzmocnimy cię trochę i powinno być lepiej. Ash, przyniesiesz krew dla Vici? 

- Nie. - powiedziałem, a wszyscy na mnie spojrzeli. 

- O co chodzi Luke, jak to nie? - zapytał Tay. 

- Razem z Victorią znów jesteśmy ludźmi. - spojrzeli na mnie jak na idiotę. - Miałem taką wizję. Mogłem zostać sam i pozostać wampirem lub mieć przy sobie Victorię i stać się człowiekiem. Wybór był prosty. Kiedy dokonałem wyboru poczułem chłód i ból. Gdy biegłem do domu nie miałem już swoich mocy. Moje stopy poranione od szyszek i patyków nie goją się. - cała grupa spojrzała na moje spoty, które były zaczerwienione oraz miały kilka małych ran. 

- Ale... Jak to? - zapytała dziewczyna.

- Sam nie wiem. Ale ogromnie się cieszę, że znów jesteś ze mną. Nie pozwolę już cię skrzywdzić, będę cię chronił za wszelką cenę. - uśmiechnęła się. 

- W takim razie powinnaś coś zjeść, akurat mamy sporo jedzenia. - zaśmialiśmy się. Chłopcy od rana gotują różne pyszności na dzisiejszą kolację. W końcu dziś Wigilia, ich ulubione święto. 

- Kto jest za rozpoczęciem kolacji trochę wcześniej? - w tym samym czasie wszyscy unieśli ręce. 

- Dasz radę siedzieć z nami przy stole? - zapytałem z ogromnym uśmiechem. 

- Tak, tylko nie wiem czy dam radę tam dojść. 

- Z tym nie będzie problemu. - Michael odłączył dziewczynę od wszystkich maszyn, a ja uniosłem ją na ręce. 

Pierwszy raz poczułem jej prawdziwy ciężar. Była leciutka. Mocno schudła podczas śpiączki. 

Chłopcy w kilka chwil dokończyli swoje dania i poukładali wszystkie na wielkim stole. Specjalnie dla Victorii przenieśliśmy ogromny wygodny fotel, aby mogła wygodnie siedzieć. 

- To co dzielimy się opłatkiem? - zapytał Calum wyciągając z szafki talerzyk pełen opłatków. 

- Jasne! - wszyscy wzięli po jednym. Dosłownie do Victorii była kolejka. Każdy chciał ją wyściskać, a ja się wcale temu nie dziwię. Ustawiłem się na końcu, składając życzenia osobie przede mną. Gdy już z wszystkimi się podzieliłem nadszedł czas na moją ukochaną. Podniosłem ją lekko biorąc na kolana. Zarzuciła mi ręce na ramiona. 

- To co kochanie, czego mogę ci życzyć. - patrzyłem w jej piękne oczy. Złapała moją dłoń i położyła na swoim brzuchu. 

- Tego mi życz. - uśmiechnęła się pięknie. 

- Naprawdę chcesz znów być w ciąży? - zaśmiałem się jej do ucha. Mogę się założyć, że każdy z chłopców słyszał naszą rozmowę, jednak udawali, że są zajęci innymi rozmowami. 

Dziewczyna kiwnęła głową potwierdzając. 

- W takim razie zajmiemy się tym później. - pocałowałem ją, a ona odwzajemniła pocałunek. 


********


I to byłby koniec. 

Został już tylko epilog :D 

* rozdział nie sprawdzony, jeżeli widzisz błąd napisz mi o tym* 


Adoptowana // L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz