Ktoś wszedł do mojego pokoju i usiadł obok mnie na łóżku. Nie wiedziałam kto to, bo głowę miałam schowaną w poduszkę. Poczułam rękę gładzącą delikatnie moje plecy.
- Wiem, że jest ci ciężko, myszko. - westchnął Tay. - Nie będę ci teraz mówił o tym, żebyś nam uwierzyła i tak dalej. Musisz trochę odpocząć, po tych wszystkich zdarzeniach. Chciałem ci powiedzieć, że nie ważne co postanowisz i nie ważne co zrobisz, zawsze będę przy tobie. Nie odwrócę się od ciebie, zawsze możesz u mnie szukać pomocy. - podniosłam się i wtuliłam się w ciało chłopaka.
- Nie wiem co mam robić, Tay. - powiedziałam bardzo cicho. - Ja naprawdę jestem tą Taskaal? - zapytałam nie odsuwając się od niego. Miałam nadzieję, że zaprzeczy.
- Wszystko na to wskazuje. - jego ręka nadal kreśliła różne wzory na moich plecach.- Nie chcę nią być. Nie chcę żadnej walki. - mocniej go przytuliłam, zaciskając mocno oczy, aby powstrzymać kolejną falę łez.
- Ćććśśś... Pamiętaj zawsze ci pomogę. Luke też będzie przy tobie. Razem jakoś damy temu radę.
- A co jeżeli on dowie się o mojej przeszłości? O tym co robił mi ojciec z kolegami? Będzie się mnie brzydził. Nawet nie będzie chciał na mnie patrzeć. - mój głos zaczął się łamać. Nie chciałam płakać. Muszę być silna.
- Powiedziałem mu o tym już dawno. - natychmiast odsunęłam się od niego, patrząc mu w oczy. Nie wierzę, że to zrobił. Jak on mógł mu to zdradzić?!
- Jak to?! - niemal krzyknęłam wstając.
- Spokojnie. - również wstał. Jego spokojny głos denerwował mnie jeszcze bardziej.
- Jak to mu powiedziałeś?! - zaczęłam wymachiwać rękami w powietrzu.
- Uspokój się i daj mi powiedzieć. - nadal był spokojny i opanowany.
- No proszę bardzo. Mów. - prychnęłam i odwróciłam się do niego bokiem.
- Luke nie widział dlaczego unikasz jego dotyku. Nie wiedział czemu się go boisz. Słyszałem jego myśli. Był zagubiony, choć starał się tego nie pokazywać i nie myśleć o tym. Sądził, że to on robił coś źle. Obwiniał się. Wiedziałem, że można mu zaufać i postanowiłem powiedzieć mu o wszystkim. Chciał ci pomóc, ale nie wiedział jak. - mówił łagodnym głosem.
- Przecież on się teraz pewnie mnie brzydzi. - usiadłam i złapałam się rękami za głowę.
Byłam załamana. Co jeśli on by mnie teraz opuścił? Przecież ja... ja go kocham. Jeśli on mnie zostawi? Wyśmieje mnie? Zwyzywa? Uderzy? Z-zgwałci?
- Vici, Luke'owi na tobie zależy. Nie obchodzi go twoja przeszłość. On chce, żebyś była szczęśliwa. On chce być przy tobie bez względu na to co się działo kiedyś. - złapał za oba moje policzki i przekręcił głowę w swoją stronę. - Nawet w tej chwili martwi się o ciebie. Zastanawia się jak ma sprawić, żebyś była szczęśliwa. - nagle uśmiechnął się do siebie. - Podoba mu się twój uśmiech. - mimowolnie kąciki moich ust uniosły się. - Nie bądź na mnie zła. - przytulił mnie. - Chcę dla ciebie dobrze. - szepnął, głaszcząc mnie po głowie.
- Co jeśli on powie, że nie chce zadawać się dziwką? - mój głos zadrżał, a w oczach znów pojawiły się łzy.
- Nie jesteś dziwką! - mocno złapał mnie za ramiona. - Jesteś bardzo wspaniałą i silną kobietą. Najsilniejszą jaką znam. Nie możesz uważać, że jesteś dziwką, rozumiesz? - patrzył mi głęboko w oczy.
- Myhym. - mruknęłam. - Położę się, okey?
- Dobrze. - przykrył mnie szczelnie i pocałował w czoło. - Dobranoc. - wyszedł, a ja starałam się nie myśleć o niczym. Słabo mi to wychodziło.
CZYTASZ
Adoptowana // L.H.
Fantasy- Ty.. ty.. - nie skończyłam, zaczęłam jak najszybciej potrafię biec do drzwi. Chciałam uciec, najdalej jak tylko się da. Gdy już trzymałam zimną klamkę w dłoni na drzwiach pojawiła się duża dłoń chłopaka, która z łatwością zablokowała mi wyjście. *...