,,Nie spieprz tego"

24.4K 936 288
                                    

Podałem Taylor'owi rękę, a on odwrócił ją tak, aby wewnętrzną stroną była zwrócona w górę. 

- Jakim żywiołem władasz? - zapytał patrząc mi w oczy, jakby czegoś w nich szukał. 

- Ogniem. - odpowiedziałem krótko, bez zbędnych słów. 

- Zapal mały płomień. - zrobiłem to co powiedział i już po chwili nad moją dłonią pojawił się mały płomyk. - Powtarzaj dokładnie to co ja powiem. - kiwnąłem głową w górę i w dół. 

- Ja, Luke Hemmings. 

- Ja, Luke Hemmings. 

- Uroczyście przysięgam dbać o Victorię Heil, pomagać jej w potrzebie oraz chronić przed niebezpieczeństwem choćby za cenę życia.

- Uroczyście przysięgam dbać o Victorię Heil, pomagać jej w potrzebie oraz chronić przed niebezpieczeństwem choćby za cenę życia. - Taylor wyciągnął mały nóż. 

- Nigdy nie złamię danego słowa, w innym przypadku zginę z rąk własnego żywiołu. 

- Nigdy nie złamię danego słowa, w innym przypadku zginę z rąk własnego żywiołu. - chłopak złapał moją drugą dłoń i naciął jej wewnętrzną część, ustawiając ją w taki sposób, aby moja krew spłynęła do ognia. Płomień wzrósł niespodziewanie do dość sporych rozmiarów, a następnie wrócił do wcześniejszej postaci. 

- Pamiętaj, od teraz tylko ja i Vici możemy zdjąć przysięgę. - zamknął moją dłoń w pięść, tym samym gasząc płomień.

- Nikt nie będzie musiał jej zdejmować. Bez przysięgi robiłbym to samo. - usiadłem wygodniej, opierając się plecami o kanapę.

- Wiem. - Tay uśmiechnął się. - Władam wodą, widzę przez ściany oraz czytam w myślach. - ostatnie słowa zdziwiły mnie najbardziej.

- To znaczy, że.. że cały czas czytałeś mi w myślach? - spojrzałem na niego i sam nie wiedziałem czy byłem bardziej wściekły, czy zszokowany.

- Tak, ale możesz być spokojny. Już nie będę tego robił, a przynajmniej nie tak często. - wziąłem kilka głębszych oddechów, aby się uspokoić.

- Działają na nią twoje moce? - zapytałem spokojnie.

- Nie, próbowałem użyć ich na niej, ale żadna nie działała. W pokoju, w którym się znajduje widzę pustkę, a jej myśli nie słyszę, to tak, jakby jej nie było. - westchnął.

- Moje moce też nie działają na nią. - zapadła chwilowa cisza.

- Musimy sprawdzić jej DNA. Już od dawna podejrzewałem, że nie jest zwykłym człowiekiem. - po kilku chwilach odezwał się Tay.

- Jeszcze nie wiem, ale muszę to wiedzieć. - w jego oczach z łatwością mogłem dostrzec ogromną troskę. 

- Okej. - nagle troska wyparowała. - Miałem ci o niej opowiedzieć. Więc tak. Vici miała wspaniałą rodzinę. Kochający i lekko nadopiekuńczy tata, troskliwa mama oraz irytujący, starszy brat. Jej życie wyglądało jak bajka, nigdy im nic nie brakowało, zawsze w ich domu była radość i miłość. Jednak wszystko zmieniło się, gdy Vici miała dziewięć lat. Miała wtedy wypadek samochodowy, w którym niestety zginęła jej mama.

- Jak to się stało? - przerwałem mu.

- Hamulce w samochodzie nie zadziałały. Jechały przez most i właśnie wtedy hamulec przestał działać. Dzień był ponury, padało, więc droga była mokra. Wpadły w poślizg i wypadły z mostu do rzeki. Próbowały się wydostać, jednak jej mama miała przygniecione nogi i nie miała na to szansy. Helen, bo tak miała na imię, odpięła pasy Vici, kazała jej wstrzymać oddech, jakimś cudem udało się jej wybić okno i wypchnęła Victorie z samochodu. Dlatego teraz boi się jeździć samochodem i jakiegokolwiek kontaktu z wodą.

Adoptowana // L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz