Luke
Victoria od trzech dni dziwnie się zachowuję. Unika mnie, mojego dotyku, nawet nie patrzy mi w oczy. W nocy ucieka i znajduje ją rano śpiącą na kanapie. Gdy pytam co się dzieje mówi, że nic i szybko zmienia temat. Często przyłapuje ją też na gorączkowym szeptaniu z Isą. Bella też nie chce mi powiedzieć co się dzieje. Martwię się o nią. Nie wiem co się z nią dzieje. Chciałbym jej pomóc, ale jak mam to zrobić, jak ona mnie do siebie nie dopuszcza. Muszę to z niej wyciągnąć. Słyszałem, że jest w łazience, bierze prysznic. Położyłem się na łóżku. Miałem zamiar z nią porozmawiać gdy już wyjdzie. Nie wypuszczę jej z tego pokoju dopóki mi nie powie. Od kilkunastu minut nie słyszę szumu wody, a dziewczyna dalej nie wychodzi. Robi to specjalnie. Chce uniknąć tej rozmowy. Chyba myśli, że się znudzę i pojde.
- Victoria. Wyjdź i porozmawiaj ze mną. - podszedłem do drzwi i zapukałem.
- Nie mamy o czym. - powiedziała cicho, prawie nie słyszalnie, jednak dzięki słuchowi wampira udało mi się to usłyszeć. Jej odrzucenie było dla mnie szpilką wbijaną w serce.
- Unikasz mnie. - westchnąłem. Usiadłem, opierając się o drzwi. Słyszałem jak dziewczyna robi to samo. - Co się dzieje? Chcę jakoś pomóc.
- Nic. Jest wszystko dobrze. - jej głos drżał, jakby płakała.
- Proszę. Porozmawiaj ze mną. - byłem bezsilny.
Przecież nie mogę kazać jej powiedzieć, nawet mnie nie posłucha. Nie wiem jak mam do niej dotrzeć.
- Zostaw mnie w spokoju. - teraz już byłem pewny, że Vici płacze.
- Nigdy cie nie zostawię, kocham cie i nie mogę bez ciebie żyć! - powiedziałem głośniej niż zamierzałem.
- Nigdy nie mów nigdy. - odpowiedziała cicho. Wiedziałem, że mówiła to bardziej do siebie niż do mnie.
- Dobra. Teraz dam ci spokój, ale wieczorem wyciągane to z ciebie. Nie odpuszczę. - wstałem i wściekły, szybkim krokiem opuściłem pokój. Poszedłem do salonu. Usiadłem i próbowałem się uspokoić, ale marnie mi to szło.
- Coś się stało? - usłyszałem cichy głos Isabelli.
- Tak, kurwa! Nie wiem co się dzieje z Vici! Ona nic nie chce mi powiedzieć, a przecież widzę, że inaczej się zachowuje niż zawsze! Kurwa! Powiedz mi co się dzieje! Wiem, że ty wiesz coś o tym! - krzyczałem. Nie miałem już siły. Cholernie się o nią martwię, a nie wiem jak jej pomóc. Nienawidzę uczucia bezsilności.
- Nie mogę. - szepnęła Isa. Wstałem i ruszyłem w stronę kuchni. Gdybym stamtąd nie wyszedł zrobiłbym coś głupiego. Muszę się czymś zająć, inaczej zwariuje. Zacząłem sprzątać. Włożyłem naczynia do zmywarki, wytarłem kurze, zamiotłem i umyłem podłogę. Na koniec przeleciałem wzrokiem całe pomieszczenie. Muszę jeszcze wyrzucić śmieci. Już miałem złapać za czarny worek, ale zauważyłem coś dziwnego. Dwa podłużne prostokąty przykryte kilkoma chusteczkami, ale jednak były widoczne. Wyjąłem je. Nie wierze. To testy ciążowe i na oby dwóch jest pozytywny wynik. Ze zmarszczonymi brwiami poszedłem do Isy.
- Isa. - zawołałem ją, gdy zauważyłem ją na schodach. Była już prawie na samej górze. - Jesteś w ciąży? - zapytałem pokazując jej znalezione rzeczy.
- To nie ja jestem w ciąży. - opuściła głowę.
- To kto? - spojrzałem na nią tępym wzrokiem. - Vici? - otworzyłem szeroko oczy. Biegiem ruszyłem w stronę pokoju, w którym jest dziewczyna. Leżała na łóżku w naszej sypialni.
- Victoria czy ty jesteś w ciąży? - zapytałem poważnym tonem. Ona, usiadła i skuliła się chowając twarz w kolana. - Victoria! - krzyknąłem, a ona delikatnie kwinęła głową potwierdzając moje słowa.
- Z kim? - spojrzała na mnie jak na debila. Widziałem w jej oczach ból. - Poczekaj chwile. - wyszedłem i zadzwoniłem szybko do Tay'a.
- Zapytaj się tych skurwieli co podawali Vici. - powiedziałem bez przywitania. Tak oni jeszcze tam są i długo tego miejsca nie opuszczą.
- Chwila. - przez kolejne dwie minuty była cisza. Myślałem, że przez ten czas zwariuje. Wszystkie emocje wariowały w moim ciele mieszając się ze sobą. Potem znów usłyszałem głos Taylor'a. - To zioło i środek antykoncepcyjny.
- Dzięki. - zakończyłem rozmowę. Wróciłem do pokoju, w którym siedziała płacząca dziewczyna.
- Zdradziłaś mnie. - oznajmiłem głosem bez uczuć.
- Co?! Nie! Nigdy nie spałam z innym mężczyzną oprócz ciebie i tych...od Rayn'a! - wyprostowała się.- To jakim cudem jesteś w ciąży. Ja nie mogę mieć dzieci. Nie wiem jak jest z tobą, bo masz w sobie wiele stworzeń, które mogą normalnie się rozmnażać. - patrzyłem na nią z obrzydzeniem. Jak ja mogłem ją kochać? Była dla mnie wszystkim i zrobiła mi takie coś.
- Przecież wiesz, że ja nigdy bym tego nie zrobiła z kimś innym! Po tym wszystkim co przeszłam nie dałam się dotknąć nikomu z wyjątkiem ciebie! - wstała. Jej ciało się trzęsło, a po policzkach ciekły łzy, jednak w tej chwili nie obchodziło mnie to.
- Ja ci pokazałem, że dotyk może być przyjemny, więc zaczęłaś latać do innych facetowi, co? - warknąłem na nią. Dziewczyna robiła małe kroczki do tyłu. Bała się mnie. I bardzo dobrze. Niech się boi. Ma za swoje.
- Nie! Nigdy w życiu bym tak nie zrobiła!
- Jak ja mogłem cie kochać? Po co ja cię ratowałem od tych facetów? Może ci się tam podobało?
- Skoro tak myślisz to nigdy więcej mnie nie ratuj! Nigdy się o mnie nie martw! Nawet się na mnie nie patrz! - krzyczała zalewając się łzami. Poczułem dziwne uczucie. Nie zdawała sobie sprawy, że zwolniła mnie z przysięgi, którą kiedyś nałożył na mnie Tay.
- Nawet nie mógłbym patrzeć na taką dziwkę. Jesteś dla mnie nikim. - syknąłem i wyszedłem z domu. Jak ja mogłem zakochać się w takiej szmacie? Ona mnie zdradziła. Będzie miała dziecko z innym. Już nigdy jej tego nie wybaczę.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Ała
To musiało boleć 😣
Wstawiam dzisiaj drugi więc jutro mam przerwę❤
Jeżeli widzisz jakiś błąd napisz mi o tym ❤
CZYTASZ
Adoptowana // L.H.
Viễn tưởng- Ty.. ty.. - nie skończyłam, zaczęłam jak najszybciej potrafię biec do drzwi. Chciałam uciec, najdalej jak tylko się da. Gdy już trzymałam zimną klamkę w dłoni na drzwiach pojawiła się duża dłoń chłopaka, która z łatwością zablokowała mi wyjście. *...