Chodziłem po całym domu nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Cały czas nie mogliśmy namierzyć tego kolesia, który porwał moją Vici. Myślałem, że rozwalę wszystko co spotkam na drodze. Moja ukochana cierpiała, a ja nie mogę nic zrobić. Nienawidzę tego uczucia bezsilności.
Nareszcie po tygodniu namierzyliśmy tego sukinsyna.
- Musimy zebrać paru ludzi do pomocy. Spójrz. To wygląda jak jakiś burdel. - stwierdził Tay, sprawdzając miejsce na mapie.
- My pomożemy. - odezwał się Ash w imieniu trójki moich najlepszych przyjaciół.
- Dzięki, stary. - uśmiechnąłem się lekko. Byłem im naprawdę wdzięczny. Liczy się dla mnie każda pomoc.
Zebraliśmy coś około trzydziestu osób i zaczęliśmy jechać w wyznaczone miejsce. Podróż zajmie nam to około dziewięciu godzin. Każda minuta dłużyła mi się niemiłosiernie.
Vici jadę po ciebie.
Victoria
Nie wiem ile tu już jestem. Codziennie przychodzi do mnie Rayn, podaje mi to zioło, po którym jestem strasznie słaba. Potem przychodzą mężczyźni i mnie gwałcą. Bardzo brutalnie. Biją mnie. Katują. Nawet do mnie strzelali.
Dla zabawy. Niezła mi zabawa.
Nie mam już siły. Dostaję raz dziennie kromkę chleba z masłem i szklankę wody. Zrobili mi coś z oczami. Nie wiem dokładnie co, ale prawię nic nie widzę. Boli za każdym razem gdy próbuję otworzyć oczy. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Strasznie mnie boli. Nie mogę wykonać żadnego ruchu.
Słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Kroki. Ktoś złapał mnie za włosy podnosząc tak, abym stała. Nogi i ręce miałam związane, więc nie mogłam nawet się bronić. Poczułam ból w okolicy szyji. Znowu to zioło. Nie zasnęłam tak jak za pierwszym razem. Albo dał mi mniejszą dawkę, albo moje ciało w małym stopniu się do tego przyzwyczaiło.
- To co, maleńka? Czas na zabawę. Prawda? - zaśmiał się Rayn.
- Pierdol się. - syknęłam cicho.
- Tylko z tobą. - rzucił mnie na ziemie i zaczął mnie dotykać. Krzyczałam, ale to nie pomogło.
Zrobił to. Zgwałcił mnie po raz kolejny. Bez słowa wyszedł, a do pomieszczenia wkroczyło kilka osób. Nie byłam w stanie dokładnie stwierdzić ile, bo mogłam polegać jedynie na słuchu. Bili mnie, gwałcili i znów bili. Tak na okrągło. Do ust włożyli mi specjalną kulkę, abym nie krzyczała. Po kilki godzinach wyszli. Zostawili mnie nagą. Było mi cholernie zimno, cała się trzęsłam. Czułam, że jestem cała we krwi. Starałam się nie stracić przytomności. Usłyszałam stłumione strzały i krzyki. Ktoś biegł po schodach. Nagle usłyszałam dźwięk jakby drzwi zostały wyważone.
- Victoria? - zapytał nieznajomy mi głos. Nie odezwałam się, z resztą i tak nie miałam jak przez to co było w moich ustach. Miałam nadzieję, że ten ktoś sobie pójdzie i zostawi mnie w spokoju. On podszedł do mnie, następnie wyjął mi u ust kulkę. - Jestem kolegą Luke'a. Pomogę ci. - poczułam dotyk w okolicach moich dłoni.
- Nie dotykaj mnie. - warknęłam cicho, starając się odsunąć się od nieznajomego.
- Spokojnie, chce uwolnić twoje ręce i nogi. - chciałam się szarpnąć, ale poczułam ogromny ból w całym ciele, przez co jęknęłam głośno.
- Nie ruszaj się. - po chwili moje ręce jak i nogi były rozwiązane. Nagle jakiś materiał owinął się wokół mnie. Wystraszyłam się. - To tylko moja bluza. Ubierz ją. - wykonałam powoli polecenie, bo było mi bardzo zimno. - Zabiorę cię stąd. - chciał mnie podnieść, ale szarpnęłam się, znów zabolało. - Posłuchaj. Jestem kolegą Luke'a. Nie chce cię skrzywdzić. Zabiorę cie do busa, okey? Nikt ci nie zrobi krzywdy. - znów chciał wziąć mnie na ręce, a ja znów chciałam się obronić. - Nie bój się. Zabiorę cię w bezpieczne miejsce. - szepnął. Przestałam się wyrywać, bo czułam okropny ból w całym ciele. Byłam wykończona. Nie miałam nawet sił się bronić. Wyszliśmy w piwnicy i po chwili byliśmy na górze. Słyszałam krzyki, ale strzałów już nie było. Poczułam chłód. Byliśmy na dworze. Kilka sekund później chłopak wniósł mnie do busa. Było tam tak przyjemnie ciepło. Tak dawno nie czułam ciepła.
- Boże! Vici! - usłyszałam głos Isy. Zostałam położona na czymś miękkim.
- Ja idę po Luke'a, a ty obejrzyj czy ma bardzo poważne rany. - powiedział nieznajomy i wyszedł.
- Vici! Co oni tobie zrobili?! - płakała, a ja nie odezwałam się ani słowem. Dziewczyna chciała rozpiąć bluzę, którą dał mi chłopak, ale nie pozwoliłam jej na to. Skrzyżowałam ręce, mając nadzieję, że to pomoże.
- Chce tylko zobaczyć, jak poważne masz rany. - próbowała mnie przekonać, ale nadal się broniłam. Bałam się. Nie ważne, że to jest Isa. Bałam się dotyku, każdego dotyku.
- Pozwól mi chociaż cię nakarmić. - wyczułam w jej głosie smutek. - Mam tutaj bułkę słodką. Otwórz usta. - z lekkim opóźnieniem zrobiłam to co chciała. Poczułam w buzi kawałek bułki z lukrem. Zaczęłam szybko jeść. Byłam strasznie głodna. Ta bułka wydawała się dla mnie najlepszym posiłkiem w moim życiu.
Po kilku minutach do busa weszły dwie osoby.
- Vici! - rozpoznałam głos Luke'a. Po chwili czułam dotyk na ramieniu. Natychmiast się odsunęłam. - Boże, Vici! Przepraszam! To moja wina! Mogłem nie zostawiać cię samej. - chciał mnie przytulić, ale szarpałam się, mówiąc, żeby mnie nie dotykał.
- Luke, daj jej czas. - tym razem rozpoznałam głos mojego przyjaciela, Tay'a.
- Isa, daj, ja ją nakarmię. - głos Luke'a zdawał się być bardzo smutny.
- Zostawmy ich samych. - szepnął cicho Tay i zostałam sama z Luke'iem.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Vici uratowana, rozdział jest ciut szybciej 😁
Vici wyzdrowieje, a może umrze?😆
😁
CZYTASZ
Adoptowana // L.H.
Fantasy- Ty.. ty.. - nie skończyłam, zaczęłam jak najszybciej potrafię biec do drzwi. Chciałam uciec, najdalej jak tylko się da. Gdy już trzymałam zimną klamkę w dłoni na drzwiach pojawiła się duża dłoń chłopaka, która z łatwością zablokowała mi wyjście. *...