- Jestem Pettus. - gdy to powiedział zamurowało mnie. Co? Ja nam z nim walczyć. Tu? Teraz? Z tym ogromnym typem?!
- Mam z tobą teraz walczyć? - zapytałam drżącym głosem. Nawet nie próbowałam ukryć tego,że się boję.
- Najpierw wypadało by się przywitać. - uśmiechnął się złośliwie. Opierał swoje dłonie po obu stronach mojego ciało, co pewnie wyglądało jakby ze mną flirtował i dlatego nikt nie reagował.
- Ja jestem Victoria. Taskaal, znaczy Victoria, znaczy... - przerwał mi, moją plątaninę.
- Ja jestem Victor. - wyciągnął w moją stronę dłoń. Z wahaniem odwzajemniłam jego gest. Mocno się zdziwiłam gdy pocałował delikatnie wierzch mojej dłoni. Jego agresywny ton głosy kontrastował z jego zachowaniem.
- Za tydzień, las za miastem. O piętnastej. Będę sam i mam nadzieję, że ty również nie zabierzesz ze sobą wsparcia. - patrzył prosto w moje szare oczy. Ciężko było mi wytrzymać jego wzrok, ale również wpatrywałam się w jego czarne tęczówki.
- Przecież nie musimy walczyć. Możemy załatwić to na spokojnie. Walka i tak nie miałaby sensu. - zaczęłam próbować jakoś go przekonać. Jednak jego uśmiech mi zdradził, że to nic nie da.
- Nie musimy, ale ja chce walczyć. - stanął bliżej mnie, przez co musiałam oprzeć się plecami o ścianę. Jego twarz znajdowała się bardzo blisko mojej twarzy, przez co mój oddech lekko przyspieszył.
- Ale po co? To jest naprawdę nie potrzebne. Nie musimy...
- Zostałem stworzony po to, żeby z tobą walczyć, a nie po to, żeby siedzieć bezczynnie na dupie. Nie odpuszczę tej walki, jeżeli nie przyjdziesz rozwalę całe miasto, aż sam cię znajdę. - warknął na mnie, wcinając mi się w zdanie. - Powodzenia. - szepnął mi na ucho i odszedł szybkim krokiem.
Jeszcze przez dłuższą chwilę stałam w miejscu, w którym chłopak mnie zostawił. Nie mogłam uwierzyć, że to już niedługo. Przecież ja kompletnie nic ni potrafię. On przygotowywał się do tego całe życie, a ja zaledwie kilka tygodni.Zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębszych oddechów. Postarałam się trochę uspokoić. Wróciłam do chłopaków i Isy. Powiedziałam, że źle się czuje i, że boli mnie głowa. Oznajmiłam, że wracam do domu, choć tak naprawdę chciałam coś jeszcze załatwić. Luke chciał wrócić ze mną, ale odmówiłam. Kazałam mu zostać i dobrze się bawić. Po długich namowach zgodził się. Zamówił mi taksówkę i poczekał razem ze mną na dworze. Pożegnałam się i podałam taksówkarzowi odpowiednia ulice.
- Zaczeka pan na mnie? Tylko coś kupię i wracam. Naprawdę zajmie to minutkę. - zapytałam, łapiąc jednocześnie za klamkę od drzwi.
- Oczywiście. - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Podziękowałam i pobiegłam szybko do środka budynku. Kupiłam to co chciałam i wyszłam. Wsiadłam znów do auta, mówiąc adres domu. Po kilku minutach byłam już na miejscu. Zapłaciłam, pożegnałam się i wyszłam, ruszając w stronę drzwi wejściowych.
Byłam już w domu od godziny. Strasznie się denerwowałam. Nie wiedziałam czy to zrobić. Byłam w aptece. Kupiłam test ciążowy. Od dawna dość często boli mnie podbrzusze. Podejrzewam, że jestem w ciąży, ale przecież zawsze, gdy to robiłam z Luke'iem się zabezpieczaliśmy, przecież brałam tabletki. Zaraz. Trzy miesiące temu, jak robiliśmy to pierwszy raz. Tylko wtedy o tym zapomnieliśmy, ale przecież to było tak dawno. Gdybym już była w ciąży mój brzuch byłby widoczny i to dość mocno. Poza tym przecież wampiry nie mogą się rozmnażać. Po kilkunastu minutach wzięłam dwa testy ciążowe i poszłam do łazienki. Zrobiłam wszystko według instrukcji. Zostało mi tylko czekać. Usiadłam w salonie, kładąc dwa podłużne przedmioty na stole. Siedziałam i bujałam się, skulona na kanapie, tempo patrząc się w jeden punkt. Co jeśli będę w ciąży? Luke mnie zostawi? Tak na sto procent mnie zostawi. Po co ma bawić się z dzieckiem skoro ma całe życie przed sobą?
Po dziesięciu minutach ocknęłam się i spojrzałam na testy. Zamarłam. Na oby dwóch były wyniki pozytywne. Zaniosłam się płaczem. Jestem w ciąży. Ja jestem w ciąży z Luke'iem. On mnie znienawidzi. Zostanę sama. Za tydzień mam walczyć z Victorem. Co jeśli przez niego stanie się coś dziecku? A jeśli nie poradzę sobie z dzieckiem?
Złapałam za telefon i wybrałam numer Isy.
- Tak, Vici? - zapytała wesołym głosem, w tle było słychać głośną muzykę.
- Isa? Możesz do mnie przyjechać? - mój głos drżał. Nie mogłam się uspokoić.
- Co się stało? Vici?! - w jej głosie od razu można było wyczuć troskę i zmartwienie.
- Proszę. Powiedz, że jesteś zmęczona i wracasz do domu. Oni niech jeszcze zostaną. Powiem ci gdy przyjedziesz. - wyszlochałam, pociągając nosem.
- Niedługo będę. - po jej słowach zakończyłam połączenie. Odłożyłam telefon, nadal płacząc. Ja nie mogę być w ciąży. Po prostu nie mogę! Nie w takiej chwili! Czemu gdy już wychodziłam na prostą to wszystko znów musi się sypać?
Siedziałam na kanapie rozmyślając jakie mam wyjścia. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Isa weszła do domu zrzucając w biegu kurtkę. Usiadła obok mnie od razu przytulając.
- Co się stało? - zapytała cicho, zakładając mi włosy za ucho.
- Isa, ja...ja jestem w ciąży. - mocniej ją do siebie przytuliłam.
- Ale jak to? To pewne? - była zaskoczona. Nie dziwię się jej. Moja ciąża jest przecież niemożliwa. Nie wiem jak do tego doszło.
- Tak. Zrobiłam testy. - puściłam ją i pokazałam jej podłużne prostokąty.
- To wspaniale! - zaśmiała się, znów mnie przytulając, a ja jeszcze bardziej się zaniosłam płaczem. - Nie cieszysz się? - zmieszała się po chwili.
- Nie! Przecież Luke będzie wściekły. On mnie zostawi. Porzuci. Zostanę sama. - patrzyła na mnie zszokowana.
- Dlaczego Luke miałby cię zostawić samą?
- Przecież ma wieki przed sobą, nie będzie bawił się w pieluchy. - spuściłam głowę.
- Vici. Luke cie kocha. Nie zostawi cię. Myślisz, że gdyby chciał to zrobić, to ratował by cię z rąk Rayn'a? On szaleje za tobą. - złapała mnie za ręce, chcąc dodać otuchy.
- To moja wina. Gdybym pamiętała o zabezpieczeniu nie byłabym teraz w ciąży. - wtuliłam się w nią.
- Jestem pewna, że Luke będzie się cieszył, gdy mu powiesz. - głaskała mnie po plecach.
- NIE! On nie może się dowiedzieć!
❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Vici w ciąży? 😄😄
chłopczyk/dziewczynka? 😘A może Vici nie przeżyje lub straci dziecko?
Jeśli widzisz jakiś błąd napisz mi o tym 😄😄😀
CZYTASZ
Adoptowana // L.H.
Fantasy- Ty.. ty.. - nie skończyłam, zaczęłam jak najszybciej potrafię biec do drzwi. Chciałam uciec, najdalej jak tylko się da. Gdy już trzymałam zimną klamkę w dłoni na drzwiach pojawiła się duża dłoń chłopaka, która z łatwością zablokowała mi wyjście. *...