,,Niedługo koniec''

14K 577 142
                                    

- Spokojnie. Kolor powinien wrócić niedługo do swojego normalnego stanu. - uspokoił mnie Ben. 

- To dobrze. Myślałem, że to coś poważnego. - odetchnął z ulgą Luke, a następnie spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Już wszystko powinno być dobrze. - uśmiechnął się do nas przyjaciel Luke'a. Zjedliśmy śniadanie, a potem oglądaliśmy jakiś serial, którego nazwy nie pamiętam. 

Ben okazał się być całkiem fajnym i zabawnym facetem. Luke chciał się do mnie przytulić, ale odsunęłam się od niego. Kiedy w serialu zaczęła się scena gdzie główni bohaterzy uprawiali seks, spuściłam wzrok. Nie chciałam na to patrzeć, bo przypomina mi to, co robili mi tamci faceci. Wiedziałam, że teraz chłopcy patrzą na moją reakcję, co jeszcze bardziej mnie speszyło.

- Jeśli chcesz mogę przewinąć. - zaproponował Luke, dotykając mojego ramienia. 

- Nie, nie trzeba. Po prostu nie chcę na to patrzeć poczekam aż to przeleci. - wzdrygnęłam się lekko. - Gdzie jest Tay i Isa? - zmieniłam szybko temat, aby uniknąć następnych pytań.

- Są już u siebie w domu. Tay mówił, że niedługo przyjdzie zobaczyć co z tobą. - trochę się do mnie przysunął.

- Ben zostaniesz z nią chwilkę? - zwrócił się do chłopaka.

- Oczywiście. - uśmiechnął się promiennie. 

- Ja wrócę za kilka minut, nic się nie martw. - Luke wstał i zaczął iść w stronę wyjścia z domu.

- Luke! Nie idź. - zawołałam go. Wrócił i nachylił się nade mną. 

- Za chwilę będę z powrotem. - cmoknął mnie w policzek i wyszedł szybko. Mimo, że Ben wydawał się całkiem spoko, to i tak bałam się. Nie znam go długo. Nie czułam się pewnie w jego obecności.

- To co chcesz robić? - zapytał. 

- Nie wiem, a ty? - spojrzałam na niego niepewnie. 

- A lubisz grać w Fifę? - spojrzał na mnie z uśmiechem. Kiwnęłam głową potwierdzając. - No to zagramy. - po kilkunastu minutach prowadziliśmy zacięty mecz. Było 2:2 i żadne z nas nie chciało przegrać. Świetnie się bawiłam. Co jakiś czas śmiałam się z chłopaka gdy zabierałam mu piłkę. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, jak długo nie ma już Luke'a. Biegłam w stronę jego bramki z piłką. Była końcówka meczu. Kopnęłam w stronę bramki i......trafiłam! Tak! Gool!!!

Podniosłam się, wyrzucając ręce w powietrze. Już miałam zacząć się cieszyć, gdy nagle poczułam ogromny ból pleców. Padłam na kanapę i zaczęłam wiercić się na niej, mając nadzieję, że w którejś pozycji nie będzie bolało. 

- Vici co jest? - zapytał przerażony Ben. Widziałam, że nie wiedział co ma zrobić, jak mi pomóc.

- B-boli. - wyjąkałam. 

- Co cię boli? - starał się mnie przytrzymać za ramiona. 

- Plecy! Tak strasznie bolą! - krzyknęłam. Czułam jakby coś się we mnie ruszało, jakby coś łamało mi kręgosłup. Chłopak wyciągnął telefon i zadzwonił do kogoś. Nie byłam w stanie słuchać rozmowy. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Tak strasznie boli. Dlaczego? Przecież dopiero uratowali mnie od tych potworów, którzy mnie katowali i teraz znowu cierpię. Ja nie chcę już. Nie chcę kolejnego bólu. Nie wytrzymam więcej. 

Nagle do salonu jak szalony wbiegł Luke. Spojrzał na mnie potem na Ben'a i znów na mnie. Szybko znalazł się obok mnie. Złapał mocno za moje ramiona. Próbowałam dotknąć bolącego miejsca, zrobić coś żeby choć trochę zmniejszyć ból. 

- Podnieś ręce do góry. - z trudem wykonałam jego polecenie. On niespodziewanie zajął bluzkę, którą miałam na sobie.

- Luke! - krzyknęłam, chcąc się zakryć. On bez słowa odwrócił mnie tyłem do siebie. Oglądał moje plecy. 

- Kurwa! - krzyknął. Cały czas próbowałam się mu wyrwać. Cholernie mnie bolało. 

- W takim momencie?! - zapytał zdenerwowany Tay, którego dopiero teraz zauważyłam. Znów chciałam dotknąć pleców, ale Luke nagle obrócił mnie do siebie przodem i przytulił mocno. Złapał moje ręce i założył sobie na szyje. Chwile później poczułam jego ręce na udach, które zmusiły mnie do tego, bym objęła nogami pas chłopaka. Byłam uwieszona na nim jak mała małpka. Luke zaczął chodzić ze mną na rękach w kółko po salonie. 

- Zapowiada się długi wieczór. - westchnął Tay i poszedł do kuchni. 

- Co się ze mną dzieje? - wychrypiałam Luke'owi na ucho.
- Spokojnie. Rano już będzie po wszystkim. - poczułam jak gładzi dół moich pleców. Zaczęłam drapać jego ramiona, gdy poczułam jak coś przebija mi skórę. Tay chciał dać mi coś do jedzenia, ale odmówiłam. Bolało mnie tak kurewsko mocno, że nie miałam na nic ochoty. 

Przez dwie godziny ból nie ustępował. Bolało tak cholernie, że nie miałam siły nawet płakać. Pociągałam tylko co jakiś czas nosem. Chłopcy próbowali mnie jakoś zgadać, rozśmieszyć, ale nic nie pomagało. Luke cały czas chodził po salonie, co mnie lekko uspokajało i usypiało. Tay i Ben chcieli zmienić go, żeby trochę odpoczął, ale on za każdym razem odmawiał. 

- Już, maleńka. Jeszcze trochę. Niedługo koniec. - poczułam delikatne pocałunki składane przez Luke'a na mojej szyi. Odchyliłam lekko głowę, dając mu większe pole do popisu, z czego od razu skorzystał. Próbowałam skupić się na przyjemności, jaką daje mi Luke. Trochę pomogło. Po około trzydziestu minutach zasnęłam.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Chyba mam dobre dni  😆
Co się dzieje Victorii?
Jeżeli widzisz jakiś błąd napisz mi o tym 😆😆

Adoptowana // L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz