32.

2.8K 87 4
                                    

Wpadłam do samochodu, a zaraz za mną Nate. Nie pytał czy może, ale mnie to nie obchodziło. Chciałam go zobaczyć i tylko to teraz się liczyło. Odpaliłam samochód i z piskiem opon ruszyłam do szpitala, który wskazał mi Nathaniel. Chyba jeszcze nigdy nie jechałam aż tak szybko. W końcu dotarłam na miejsce. Wbiegłam do budynku i gdyby nie Nate, który wskazał mi drogę do sali, pewnie padłabym na ziemię i znów bym się rozpłakała. Pobiegłam białym korytarzem, aż w końcu dotarłam tam gdzie chciałam. Złapałam za klamkę i zamarłam. Czy ja chcę widzieć go w takim stanie? Czy się nie rozkleję? Westchnęłam głośno i niepewnie weszłam do środka. Nate został na korytarzu. David leżał na białym łóżku i przysięgam, że wyglądał jak anioł. Jego oceaniczne źrenice były okryte powiekami. Jego delikatne ręce były obie przekłute i spoczywały wzdłuż talii. W jego anielskich ustach, które tak kocham całować tkwiła teraz rurka od respiratora. Jego szyja była usztywniona kołnierzem ortopedycznym. Słyszałam bicie jego serca. Poczułam, że moje policzki mokną. Za chwilę już pociągałam na nosie i całkiem się rozpłakałam. Nie mogłam inaczej. 

Chris ma złamany kręgosłup. Na zawsze będzie kaleką, ale ja wcale mu nie współczuję. Chciałabym, żeby się zabił. Chciałabym, żeby nieszczęśliwie natrafił na jakiś ostry kamień czy coś podobnego. W tym momencie tak bardzo go nienawidzę. Kiedy tylko patrzę na mojego Davida, którego tak bardzo kocham to mam ochotę sama dobić Chrisa. 

Podeszłam do łóżka ciągle patrząc w jego zamknięte oczy. Wyglądał tak niewinnie i tak czysto. Jak anioł, który zabłądził w drodze do nieba i teraz jest właśnie tutaj. Usiadłam na krześle obok łóżka i delikatnie wzięłam jego delikatną dłoń. Nikt nie zdaje sobie sprawy jak bardzo boli mnie fakt, że jego ręka w bezruchu spoczywa na moich dłoniach. Nie zaciska się, nie mizia delikatnie palcami. Leży. 

-David...-powiedziałam. Chyba tam gdzieś głęboko liczyłam, że jednak dostanę odpowiedź i się obudzę. Obudzę w jego silnych ramionach. Jednak nie, to nie jest sen-...przepraszam. To przeze mnie tutaj leżysz. Wybacz mi. Ale błagam cię, nie rób mi tego. Nie możesz przegrać tej walki rozumiesz? Kocham cię. Chcę żebyś na mnie spojrzał na mnie, słyszysz? Wiem, że słyszysz. Tylko jesteś niesamowicie uparty!  Kocham cię... nie możesz mnie zostawić...

Położyłam głowę na jego ręce. Czułam na policzkach jej ciepło. Z każdą sekundą nowa łza moczyła jego dłoń, kołdrę, mnie i wszystko dookoła nas. Moje serce tak bardzo bolało. Tak bardzo tęskniłam za jego głosem, pocałunkiem, dotykiem. 

-David błagam. Kocham cię! Nie możesz przegrać tej walki! Nie możesz! Musisz ją wygrać! Kocham cię...

I'm Rich BitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz