85.

1.9K 71 1
                                    

Wyszłyśmy z centrum handlowego z kilkoma torbami zakupów, chociaż wcale tego nie chciałyśmy. Miałyśmy kupić jeden telefon do cholery! Ale to wszystko jest wina Rey. Dlaczego? Bo wszystko, zawsze jest jej winą. Idąc do samochodu chyba pierwszy raz jakoś nie miałam pewności, który z nich to moje kochane, piękne Maserati. Wszystko przez to, że kiedy już tam dotarłyśmy zobaczyłam, że jakieś dwa nieznajome typy palą sobie szluga siedząc na moim cudeńku. 

-Przepraszam, panów bardzo...-chrząknęłam znacząco w ich stronę.

-No cześć ślicznotki.- zaczął jeden wypuszczając mi dym z papierosa prosto w twarz- Podoba wam się nasz samochód? Piękne cudeńko, pradwa?

-Po pierwsze, nie nazywaj mnie tak. Po drugie, jestem mężatką, a po trzecie zabieraj dupsko z auta mojego męża dobra?- powiedziałam próbując się przepchnąć 

-O czym ty mówisz kochaniutka?-mruknął zmysłowo łapiąc mnie za ramiona 

-O tym. Kochaniutki.- chcąc nie chcąc wyjęłam kluczyki z jednej z toreb i kliknęłam przycisk, ty samym sprawiając, że samochód zareagował dźwiękiem. W sumie nie wiem dlaczego nie zrobiłam tego od razu, tylko przeciskałam się jak głupia. Mężczyźni popatrzyli sobie w oczy po czym po prostu odeszli.

-Boże co za idioci. Jedźmy.- powiedziałam pakując zakupy do bagażnika 

-Wiesz Katy, z pięknym samochodem wiążę się ogromna odpowiedzialność.- powiedziała Rey z uśmiechem na twarzy, a ja zdałam sobie sprawę, że to przerobiony tekst ze Spieder - Mana, którego oglądałyśmy razem. Zaśmiałam się i wsiadłam do auta. 

Kiedy dojechałyśmy do domu, powiem szczerze bałam się. Nie miałam pojęcia gdzie zmieszczę tę lawinę nowych ciuchów. Cóż, najwyżej ubrania Davida znajdą miejsce na krześle czy coś. Weszłyśmy do mieszkania i stanęłyśmy w drzwiach. Trochę zdezorientowana patrzyłam na mojego męża, który w pośpiechu ubierał siebie i moją córeczkę. 

-Um, David?-zapytałam zamykając drzwi

-Boże Katy. Jak dobrze, że jesteś. Zostań z Anayą błagam cię.- powiedział, a ja już wiedziałam, że stało się coś bardzo złego. Wystarczy jedynie wyciągnąć z niego co. 

-Ale co się stało? Kochanie, uspokój się.-złapałam go za ramiona. Widziałam w jego oceanicznych tęczówkach strach i niepokój.

-Katy...-westchnął schylając się i kładąc głowę na moim ramieniu. Ja go przytuliłam. Katem oka widziałam jak Rey bierze na ręce Anayę. -Nate trafił do pierdla. A gdyby jeszcze tego było mało, to były tam ci ludzie Chrisa. Rozpoznali go, a teraz Nate jest w stanie zagrażającym życiu w szpitalu.

Moje oczy poszerzyły się do wielkości piłeczek pingpongowych. Nate, ten sam, z którym się przespałam i przez którego teraz mam, to co mam w każdej sekundzie może umrzeć. Ten, który uratował mnie przed chorym umysłem Chrisa.

-Jedź.-powiedziałam całując go, w jego cudne, miękkie włosy.

-Nie. Jedźcie oboje.-wtrąciła Rey- Ja popilnuję Anayi.

-Dzięki Rey.-zdążyłam tylko pocałować moją przyjaciółkę w policzek, a córeczkę w czółko i wybiegłam za mężem. Zdołałam go jednak powstrzymać od dostania się na miejsce kierowcy.- David, poczekaj. Ja poprowadzę. Jesteś zdenerwowany...

I'm Rich BitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz