76.

2K 73 3
                                    

Jutro są moje urodziny. Dwudzieste urodziny. Szczerze mam nadzieję, że David wreszcie znajdzie czas dla mnie i spędzimy je razem. Bardzo chcę mu już o wszystkim powiedzieć, bo duszenie tego w sobie naprawdę nie jest wygodne. Cały tydzień mój mąż jest jakiś nieobecny. Nie uświadczy go w domu, a jak już to cały czas trzyma telefon przy uchu, albo pisze SMS-y. Zaczęłam się już tym trochę martwić, bo właśnie tydzień temu byłam u lekarza. Tłumaczę sobie, że to przecież niemożliwe, by załatwiał papiery rozwodowe, bo przecież nie miał jak się o tym dowiedzieć. Swoją drogą jeśli ciągle myślę, że mnie zostawi to czy nie oczerniam go? Bo teoretycznie mówię o nim jakby mnie nie kochał tylko pragnął żebym narobiła mu dzieci. A przecież wiem, że to nieprawda. Nie powinnam się więc martwić jak mu to powiem, bo wiem, że mnie kocha i mi pomoże. 

-Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić...-powiedziałam sama do siebie posypując makaron parmezanem. Spaghetti - danie, które jest proste oraz, które ja wprost ubóstwiam. Taką więc dziś zapodałam kolację. W tym właśnie momencie drzwi do mieszkania się otworzyły, a do kuchni chwilę później wpadł trochę zadyszany David.-Witam pana nieuchwytnego. 

-Cześć kochanie.- szybko pocałował mnie w czoło i znikł. Prawdopodobnie poszedł do sypialni odnieść torbę, która na Bóg wie co była mu potrzebna na wypadzie z kumplem. No cóż, nie wnikam.

-Siadaj i jedz. Bo stygnie...-westchnęłam trochę zrezygnowana

-Wybacz Katy, ale nie mogę. Jadłem na mieście.-mruknął pojawiając się znów w kuchni. Podszedł do zlewu i nalał sobie szklankę wody, którą szybko wypił.

-Serio? Stałam przy tych garach przez godziny na darmo?

-Wybacz kochanie. Jeśli chcesz...-przerwał mu dzwonek do drzwi. Natychmiast do nich podbiegł, a ja dałabym sobie rękę uciąć, że słyszałam Luka. -Wybacz Katy. 

-Po co był tutaj Luke?-zapytałam stając mu na drodze. Nie mógł dostać się ani do salonu, ani do korytarza. Musi ze mną w końcu porozmawiać. 

-Luke? Jaki Luke? Nie było tutaj Luka.

-Doskonale słyszałam...-spojrzałam na niego od stóp do głów. Chował coś za plecami.- Pokaż.

-Co?

-Pokaż! Nie graj głupiego tylko pokaż co masz za plecami! 

-Katy...

-Nie David!-przerwałam mu już na prawdę zła- Jesteśmy pieprzonym małżeństwem tak? Jeśli się nie mylę w tym wszystkim chodzi głównie o szczerość! Dlaczego więc masz przede mną jakieś tajemnice do cholery?! 

-No dobrze...-westchnął i opuścił ręce, by zwisały luźno wzdłuż sylwetki. W prawej ręce trzymał jakąś niebieską teczkę.-Chciałem dać ci to jutro, ale w porządku. Wszystkiego najlepszego Katy.

-Co to jest?-zapytałam niepewnie biorąc od niego teczkę. Nie odpowiedział, a jedynie skinął głową żebym sama zobaczyła. Ostrożnie otworzyłam teczkę i wyjęłam dokumenty leżące w niej. Zaczęłam czytać, a moje oczy dosłownie wyszły z oczodołów.- O kurwa...

Papiery adopcyjne!

I'm Rich BitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz