67.

2.2K 84 1
                                    

Obudziłam się czując promienie słońca na mojej twarzy i czyiś oddech na szyi. Początkowo niezbyt czaiłam o co chodzi i gdzie się znajduję, ale kiedy tylko zobaczyłam stertę pustych pudeł to sobie przypomniałam. Ostrożnie odwróciłam się w drugą stronę i od razu uśmiech znalazł miejsce na moich ustach. David wyglądał tak słodko. Spojrzałam na mój, pożal się Boże Iphone i zobaczyłam, że przyszła mi wiadomość.

REYmont: 10.30 centrum handlowe.    8.49 a.m 

Ja: Po pierwsze, ty na prawdę myślisz, że ja wstaję o 9? Po drugie, w jakim celu?    10.13 a.m 

Ostrożnie zeszłam z łóżka, by się posilić, bo myślałam, że zaraz umrę z głodu. W tym celu poszłam do kuchni, ale z ogromnym bólem  w sercu stwierdziłam, że w lodówce nie ma żywej duszy, a co dopiero jedzenia. I tutaj znajduję kolejny plus mieszkania z rodzicami, mianowicie zawsze było co jeść. Pozostaje mi tylko nadzieja, że Rey odpisze. A pro po, właśnie w tym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, więc wzięłam telefon do ręki i otworzyłam ją.

REYmont: To już nie mogę chcieć spotkać się z moją przyjaciółką?     10.22 a.m

Ja: Okej to będę o 11. Najpierw pójdziemy do McDonalda, bo głoduję.     10.22 a.m

REYmont: Okej    10.23 a.m

Poszłam do sypialni po jakieś ubrania jednocześnie uważając, żeby nie obudzić Davida. Wybrałam zgniłozielony t-shirt, czarne spodnie z łańcuchem i czarną, jeansową kurtkę. Do tego ubrałam białe Air Force. W łazience uczesałam sobie luźny kok i zrobiłam makijaż. I właśnie w tym miejscu się zatrzymałam, patrząc na kluczyki leżące na komodzie w przedpokoju. Kluczyki do granatowego Maserati  Ghibli. Nienawidzę jeździć publiczną komunikacją, a Aston Martin teoretycznie był taty, więc został w domu. 

Zgarnęłam kluczyki i wyszłam z domu. Nie obrazi się. Odszukałam samochód na parkingu po czym usiadłam na miejscu kierowcy, co było bardzo dziwne. Przyzwyczaiłam się, że jestem pasażerem w tym aucie. Przekręciłam kluczki w stacyjce i pokierowałam się do Los Angeles. Rey nadal mieszka w domu rodzinnym. My chcieliśmy spróbować wspólnego życia już w wakacje. Jakimś cudem uniknęłam korków i na miejscu byłam już po półgodzinnej jeździe. Mijając mój dom przez chwilę pomyślałam, żeby odwiedzić moich rodziców, ale pewnie i tak nie ma ich w domu, więc zaniechałam tego pomysłu. Podjechałam pod dom mojej przyjaciółki, gdzie ona stała już na podjeździe i zdenerwowana patrzyła na zegarek. 

-Wow...-mruknęła wsiadając do samochodu i sunąc palcem po tapicerce, jak perfekcyjna pani domu szukająca miejsca, które może być zakurzone.- Wie?

-Nie i miejmy nadzieję, że się nie dowie.-skierowałam się w stronę naszego ulubionego centrum handlowego

-Czemu ma się nie dowiedzieć? Gdzie on jest?

-Śpi! Człowieku są wakacje!-prychnęłam 

-Pasujecie do siebie...-spojrzała na mnie- Jak dwie krople wody, albo raczej jak dwa miśki, które zamiast zimy przesypiają całe wakacje. 

I'm Rich BitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz