78.

2.1K 71 16
                                    

Tydzień minął, a my mogliśmy odebrać moje maleństwo i przywieźć je do domu. Dużo czytałam przez ten czas o macierzyństwie i doszłam do wniosku, że wolę poczekać aż Anaya trochę urośnie zanim zaadoptuję drugie dziecko. Tak, już postanowiłam, że będzie to chłopiec. Mamy środki, by opłacić adopcję, a i w naszym mieszkaniu jest na tyle miejsca, więc dlaczego nie? Znaleźliśmy dość spore pomieszczenie, które pierwotnie miało sprawować funkcję schowka i urządziliśmy tam królestwo dla malutkiej. Oczywiście razem z Rey musiałyśmy iść do sklepu. Obiecywałam sobie, że kupię tylko kilka rzeczy, bo przecież dziecko rośnie, ale i tak skończyłam z kilkoma wielkimi torbami.  Postanowiłam też, że raczej nie będę trzymać w tajemnicy tego, że jest adoptowana. Jak tylko będzie na tyle duża powiem jej to.

-Katy jesteś już gotowa?-usłyszałam głos Davida na korytarzu

-David ja się tak cholernie cieszę.-wyszłam do niego ubrana w białą koszulę, błękitne jeansy i beżowe baletki na niziutkim słupku. Moje włosy były lekko pofalowane.

-Ja też kotek. Pięknie wyglądasz, wiesz?

-Dziękuję.-uśmiechnęłam się całując go w policzek, a on zrobił niezadowoloną minę. 

Wzięłam różowe nosidełko, w którym znajdował się szary, miękki kocyk. Wyszliśmy z mieszkania, a David je zamknął. Podekscytowana zbiegłam ze schodów i pobiegłam w stronę mojego ulubionego samochodu. Położyłam nosidełko na tylnych fotelach, a sama usiadłam na miejscu pasażera. Kiedy David zajął miejsce kierowcy ruszyliśmy w stronę sierocińca. Całą drogę opowiadałam mu jaka to jestem podekscytowana. Jestem trochę smutna, że Anaya nie będzie moim biologicznym dzieckiem, ale trudno. Już ją kocham! Wreszcie dotarliśmy do upragnionego ośrodka. Zgadnijcie kto pierwszy był w biurze. 

-O!-dyrektorka spojrzała na mnie spod papierów. Była to kobieta w podeszłym wieku, zawsze elegancko ubrana z pięknym kokiem na głowie. Jest również niesamowicie miła.-Państwo Shey! Zapraszam za mną. Mała dziś była dość skrzętna, a wszystko przez to, że pana nie widziała!- spojrzała z udawanym wyrzutem na Davida. Ten tylko się zaśmiał. No tak, przecież był u Anayi prawie codziennie. 

-Gdzie mój mały kwiatuszek?-mruknęłam podekscytowana, a dyrektorka tylko się zaśmiała. Zaprowadziła mnie do jednej z kołysek, a ja ujrzałam moje maleństwo. 

Kiedy tylko ją zobaczyłam od razu poczułam łzy w oczach. Była taka śliczna. Mimo iż David nie jest jej biologicznym ojcem, mają identyczne oczy. Oceaniczne. Tak bardzo je kocham. Ostrożnie wsunęłam dłonie pod jej malutkie plecki i delikatnie podniosłam do góry. Nie mogę opisać szczęścia jakie odczułam kiedy jej malutka klatka piersiowa spotkała się z moją. Anaya rozejrzała się kilka razy jakby czegoś szukała. Mimo iż miała zaledwie pół roku, kiedy tylko zobaczyła Davida wystawiła swojego jednego ząbka i wyciągnęła w jego stronę malutkie rączki. Chcąc nie chcąc musiałam mu ją oddać. Boże jak on ślicznie wygląda z dzieckiem na rękach. Jestem pewna, że będzie niesamowitym ojcem.

<><><><><><>

Cześć moi kochani! Mam do was dwa pytania (i nie, tym razem nie dlatego, bo szukam atencji i komentarzy)

Cieszycie się, że David i Katy mają dziecko? Czy może wolelibyście, żeby ich losy potoczyły się inaczej, a to jest zbyt pospolite?

I drugie pytanie, które chodzi mi po głowie od dłuższego czasu. 

Co macie do imienia Nathaniel Shey? Ostatnio dostałam komentarz, że Nate to podróbka. Ale kogo? Przecież nie inspirowałam się żadną książką, a każde podobieństwa są przypadkowe. Poza tym Nate nie jest nawet główną postacią. Możecie mi wyjaśnić o co chodzi, bo trochę mnie to zdenerwowało?

I'm Rich BitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz