15. POWRÓT DO HOTELU

445 43 2
                                    

— Rafał... — zaczęłam mówić, kiedy odsunęliśmy się od siebie.

— Nic nie mów. Wiem, wszystko wiem. Po prostu musiałem to zrobić. Nawet jeśli uznasz, że to był zły pomysł.

— Myślałam, że wszystko wytłumaczyliśmy sobie w czasie ostatniej rozmowy.

— No wiem. — Podrapał się po głowie. — Mam nadzieję, że nie pobijesz mnie za to — zażartował.

— Zastanowię się jeszcze — puściłam mu oczko. — Ale, tak na marginesie to nadal nieźle całujesz — powiedziałam ze śmiechem.

— Chcesz powtórki? O każdej porze dnia i nocy.

— Myślę, że póki co, poprzestańmy na tym.

— No trudno — puścił mi oczko.

I to lubiłam, że pomimo tego, co się stało, nadal mogliśmy sobie pożartować.

— Dobra, ruszajmy w dalszą drogę, bo pomyślą, że razem się zgubiliśmy — powiedział.

— Jasne, tylko zaczekaj chwilę — odpowiedziałam i wsparłam się na jego ramieniu, po czym zaczęłam odpinać botki.

— Gośka, co ty kombinujesz?

— Ściągam buty, już mnie nogi strasznie od nich bolą. Wolę iść na bosaka.

— Zwariowałaś? Jest mróz! Zakładaj je! Mam lepszy pomysł.

— Niby jaki? Korki mi poodrywasz od nich? Nie zgadzam się na to.

— Wskakuj na barana — powiedział, stając do mnie plecami. — Poniosę cię.

— Teraz, to ty zwariowałeś.

— Dalej, dalej, nie mamy całej wieczności — poganiał mnie.

— Robisz to na własną odpowiedzialność — powiedziałam, po czym wdrapałam się na niego.

— O matko! Ile ty ważysz? — wykrzyknął teatralnie.

— Ale zabawne. Pamiętaj, że moje dłonie teraz z łatwością mogą zapleść się na twojej szyi, więc mnie nie prowokuj — zagroziłam. — I czekaj, nie kręć się.

— Co ty kombinujesz z tym kocem?

— Zawiązuję rogi na supełek. Tadam! Teraz razem jesteśmy okryci — zatriumfowałam.

— Weź mnie pod koc na jedną noc... — zaczął śpiewać pod nosem Rafał.

— No no, nie zapędzaj się — pogroziłam. — Daleko w ogóle mamy do hotelu?

— Niecałą godzinkę. Wytrzymasz ze mną jeszcze tyle czasu?

— A mam wybór? – zapytałam uszczypliwie. — Ciekawe, co z Pawłem — dodałam, zamyślając się.

— Już ci mówiłem, na pewno wszystko skończy się dobrze. Musimy w to wierzyć i być dobrej myśli.

— Jestem dobrej myśli! — odpowiedziałam pewnie.

— Mój telefon dzwoni. Pewnie chłopaki zastanawiają się, czy cię znalazłem. Wyciągniesz go z kieszeni? Dasz radę? — zapytał.

— Czekaj. O mam! Mogę odebrać?

— Pewnie.

— Piotrek dzwoni — odezwałam się, po czym odebrałam. — Zakład masarski „Szczęśliwa świnka" w czym mogę pomóc o tej godzinie? — zażartowałam z kolegi. — Nie uwierzysz. Rozłączył się, a to ci Piotruś — powiedziałam do przyjaciela, kiedy rozmowa została przerwana.

Pożyczona kurtka [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz