9. DETEKTYW WELLINGER

490 49 2
                                    

— No nareszcie, aż tak długo zabawiłeś u blondi? — zapytał Andreas.

— Nie, byłem się przejść — odpowiedziałem.

— Co ty taki struty? Stało się coś? — dociekał Markus.

— Nie... Nic... Nieważne...

— No to teraz już koniecznie musisz powiedzieć, o co chodzi — dodał Karl. — Dawaj. Nie będziemy oceniać, a może uda nam się jakoś pomóc.

— Bo chodzi o to, że... — zawahałem się. — Nie, to bez sensu. Nie ma tematu.

— Richard, przecież wiesz, że z nami zawsze można pogadać. Jak każdy z nas ma jakiś problem, to mówimy o tym — powiedział Eisenbichler.

— Dobra. Byłem w Gosi w pokoju i zapukałem, i...

— I??? — dopytywali chórem moi koledzy.

— Drzwi otworzył mi jeden z jej kumpli, był półnagi... Ona leżała na łóżku, a obok niej kolejny facet. Totalnie mnie zamurowało. Ulotniłem się najszybciej, jak się dało. Potem poszedłem się przejść, bo nie wiem, co o ty myśleć — widziałem po minach moich reprezentacyjnych kolegów, że też wprawiło ich to trochę w osłupienie.

— Ok... Ciężki temat widzę... — zaczął Karl.

— Ej no już bez przesady. Przecież oni do późna pracowali, to może sen ich tak zmógł, że zasnęli w jej pokoju, a ty zaraz jakąś teorię do tego dorabiasz — odezwał się Andreas, żeby mnie pocieszyć.

— Dobra, ale gdzie pozostała trójka? Przecież w szóstkę pracują, a Richard mówił, że w pokoju było dwóch — zauważył Markus.

— No i co z tego? Może tamci zdążyli się ulotnić przed przyjściem Richarda. — Nie dawał za wygraną Wellinger.

— Moim skromnym zdaniem, gdyby tak było, to raczej wszyscy razem by wyszli. — Dobił mnie Karl. — A nie, że trzech wychodzi, a dwóch zostaje. Chyba logiczne nie?

— A przepraszam bardzo, jak byli ubrani? — ciągnął temat Wellinger.

— Ten, co mi otworzył był tylko w jeansach. Pewnie je szybko ubrał, a drugi był pod kołdrą, to nie widziałem.

— A blondyna? — dopytywał Andreas. — Mówiłeś, że ona podawała ci kurtkę. Co miała na sobie, jak wstała z łóżka?

— O kurde, faktycznie! — wykrzyknąłem, przypominając sobie, jak była ubrana. — Andreas! Ty to masz głowę! Miała na sobie wszystkie ciuchy, czyli faktycznie musieli zasnąć po pracy! Ale mi ulżyło! — ucieszyłem się jak dziecko.

— Detektyw Wellinger poleca się na przyszłość — powiedział triumfalnie.

— Ciekawe, co ona sobie pomyślała, jak tak szybko uciekłeś — dywagował Markus.

— Faktycznie, może jej to wszystko wytłumaczę.

— Tak? I co jej powiesz? "Wiesz, przepraszam, że tak szybko odszedłem, ale jak zobaczyłem dwóch facetów w twoim pokoju, to myślałem, że wy razem ten... tego... no wiesz, o co mi chodzi i po prostu uciekłem". To zamierzasz jej powiedzieć?

— No nie.

— Weź już do tego nie wracaj, a jak będziesz miał okazję, to zwyczajnie do niej podejdź i zagadaj, a nie podchody jakieś robisz — zakończył Markus.

— Tak chyba będzie najlepiej.

— Wiecie co, szkoda, że oni nie będą robić z nami tych wywiadów, tylko tamci drudzy. Słyszałem od Tandego, że pytania zadawali, jakby to miało się ukazać w jakimś brukowcu. Za to Noriaki był mega zadowolony — powiedział Geiger.

— Też to słyszałem — potwierdził Markus. — No i Richi miałby okazję dłużej pogadać z blondyną, niż tylko 10 sekund — dodał ironicznie.

— Ale zabawne. — Wywaliłem w jego kierunku język. — Dobra, chłopaki, zbieramy się, bo jak się spóźnimy na spotkanie z trenerem, to czuję, że nieźle nam się oberwie.

— Racja — zawtórował Andreas.

Wstaliśmy i zaczęliśmy szykować się do wyjścia. Czas leciał nieubłaganie. Na koniec szybko zarzuciliśmy na siebie kurtki i wyszliśmy z pokoju. Było mi się o wiele lepiej, kiedy wyjaśniłem z chłopakami tę sytuację. Ale ja byłem głupi, że pomyślałem, że ona i tamci dwaj... że coś pomiędzy nimi zaszło w nocy. Richard, ty kretynie. Hmm... tylko, jak teraz do niej zagadać? Najpierw uciekłem spod drzwi, a teraz jak gdyby nigdy nic podejdę i co? Powiem "Hej, sorry, że ostatnio zrobiłem z siebie kretyna"?  Kiedy tak szedłem za chłopakami i rozmyślałem, włożyłem w kieszenie od kurtki ręce. Poczułem, że w jednej z nich coś jest. Kiedy wyciągnąłem znalezisko,  moim oczom ukazało się mp3 ze słuchawkami. To musi być jej — pomyślałem od razu. Widocznie przez przypadek zostawiła. No to miałem pretekst, żeby z nią pogadać. Uśmiechnąłem się do siebie, chowając jednocześnie przedmiot do kieszeni.

Pożyczona kurtka [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz