4. 212

574 55 0
                                    


— O matko! Moja głowa. Czemu ja tyle wczoraj wypiłam? Dzisiaj ruszamy ze wszystkim pełną parą, a ja jestem w takim stanie. Kac morderca nie ma serca. Oby moi koledzy byli w lepszym stanie. Dobra Gośka, koniec użalania się na sobą, trzeba było wczoraj myśleć, a teraz marsz pod prysznic i ogarnij się, bo cię zaraz śniadanie ominie — mówiłam do siebie.

Kiedy już prawie byłam gotowa do wyjścia, usłyszałam pukanie do drzwi. Po ich otwarciu moim oczom ukazała się reszta ekipy i niestety w podobnym stanie do mojego. No może oprócz Marka, ale on zawsze miał mocną głowę.

— Cześć, piękna. Gotowa? — zapytał Marek.

— Jak zawsze. Widzę, że co niektórzy mają taką samą bolączkę od rana jak ja. Fajnie, będzie mi raźniej — powiedziałam, szczerząc się w uśmiechu do chłopaków.

— Ale zabawne — odezwał się Rafał, poprawiając na nosie okulary.

— To przeciwsłoneczne? A wiesz, że jemy pod dachem? — odparłam uszczypliwie.

— Nie znęcaj się nad nim. Lepiej, żeby je miał, bo jeszcze ktoś pomyśli, że jest jakimś zombiakiem, takie ma przepite oczy — odpowiedział Piotrek, jednocześnie szturchając Rafała.

— Nie ma co, wyjdziemy na profesjonalistów, jak zobaczą nas w takim stanie — przemówił Karol.

— A to nie będziemy sami? Myślałam, że skoczkowie już dawno po śniadaniu.

—No nie będziemy. Na dodatek Hofer nas oficjalnie przedstawi, żeby wiedzieli, że jest taka akcja z tymi osobistymi wywiadami.

— Ale zonk, a w sumie, co ja się będę tym przejmowała. Wczoraj jeszcze nie było inauguracji, a od dzisiaj obiecuję, że będę już profesjonalna w stu procentach. Dobra chłopaki, lecimy.

                                                                                        ***

Kiedy przeszliśmy przez drzwi hotelowej restauracji, zamurowało mnie.

— Ale tłumy. To tych skoczków tylu jest? Jak my ich wszystkich przepytamy? — zapytałam zdziwiona,  widząc salę restauracyjną wypełnioną po brzegi.

— Dlatego jest też druga ekipa na czele z Kamilą — odpowiedział Karol. — Chodźcie, tam jest nasz stolik.

— Mam wrażenie, że wszyscy się na nas gapią — powiedział Rafał.

— Na ciebie na pewno, bo jesteś jedyną osobą w ciemnych okularach — zachichotał Piotrek, a razem z nim reszta naszej ekipy, przez co jeszcze bardziej zwróciliśmy na siebie uwagę.

Na przeciwległym końcu sali, siedziała druga grupa z naszej redakcji. Oczywiście, jak można było przewidzieć, Kamilka już lustrowała sportowców. Ubrana była w dość obcisłą, czerwoną sukienkę, przez co wyglądała, jakby szła na jakąś imprezę, a nie na skocznię narciarską. Na razie robiliśmy małe rozeznanie, a po konkursie indywidualnym na tapetę miały pójść pierwsze osoby.

— Przydałaby się woda z ogórków kiszonych — rzucił Rafał.

— Ale masz zachcianki od rana. — Przewróciłam oczami.

— No co? Jest najlepsza na kaca. Sprawdziłem już nie raz na sobie.

— Cóż, dzisiaj musi ci wystarczyć mocna kawa, a tak poza tym...  Kurde, Rafał ściągnij te pingle, bo się ludzie gapią.

W tym momencie do sali wszedł Walter Hofer wraz z Małyszem. Wygłosili krótką gadkę o cyklu wywiadów i przedstawili nas wszystkim. Kamilka przy prezentacji szczerzyła się do wszystkich niesamowicie i było widać, że u niektórych wzbudziła zainteresowanie, bo zaraz poszły szepty na uszy. Przy naszej ekipie Hofer zatrzymał się trochę dłużej i wymienił kilka naszych zdobytych nagród, jednocześnie zaznaczając, że liczy na to, iż teraz też wykażemy się pełnym profesjonalizmem i stworzymy coś niebanalnego. Tu się akurat z nim zgodzę, bo mamy pełno pomysłów, tylko oczywiście musimy jeszcze bardziej prześwietlić niektórych sportowców.

Po zjedzonym śniadaniu postanowiliśmy się trochę przewietrzyć. Jeszcze tylko szybki skok po kurtki i można było iść orzeźwić umysł. Kiedy weszłam do pokoju, usłyszałam dźwięk komórki. Kurczaczek, zapomniałam, miał do mnie dzwonić znajomy z Turcji. 

— Cholera dziesięć nieodebranych połączeń, on mnie zabije — powiedziałam pod nosem.

W tym momencie do pokoju wpakowali się Piotrek z Karolem.

— Idziesz?

— Muszę pilnie oddzwonić. Idźcie już i poczekajcie na schodach przed wejściem. Zaraz was dogonię.

— Oki, jak chcesz, tylko się nie zgub.

— Nie zamierzam.

Po rozmowie szłam zamyślona przez hotelowy korytarz. To, czego się dowiedziałam, totalnie mnie zszokowało i wiedziałam, że musiałam na pewno pomóc w rozwiązaniu tej sprawy. Po wejściu do windy, drzwi już prawie się zatrzasnęły, kiedy nagle pomiędzy nimi pojawiła się czyjaś ręka i uniemożliwiła ich zamknięcie. To byli bracia Prevc. Weszli do windy i jak gdyby nigdy nic, zaczęli mnie wypytywać o Kamilę. Zdaje się, że im też wpadła w oko.

— A wy tak obydwoje jesteście nią zainteresowani, czy któryś się poświęci dla brata? — zapytałam uszczypliwie. W tym momencie trochę się zmieszali, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że obydwoje chcą się nią zabawić.

— Dobra, już dalej nie wnikam. Tak, jest singielką i śmiało możecie do niej uderzać.

— A ty kogoś masz? — zapytał, bez żadnych ogródek Peter.

— Pozwól, że tę informację pozostawię dla siebie — odpowiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech. Ku mojemu zadowoleniu winda zjechała już na dół i na tym zakończyła się nasza rozmowa.

— Miło było poznać — krzyknął za mną Peter, na co odwrócili się niemieccy skoczkowie stojący w holu.

— Z wzajemnością — odpowiedziałam grzecznie i wyszłam do swoich.

— No Gośka, nie wiedziałem, że z ciebie taki mors i tak lubisz mróz. Mówisz, że dasz radę spacerować bez kurtki? — zapytał Piotrek.

— Kurde... Kurtka. Po tym telefonie na śmierć zapomniałam. Zaczekacie jeszcze chwilę?

— A mamy inne wyjście? Pani zapominalska.

W tym momencie otworzyły się hotelowe drzwi. Stanął  w nich, niemiecki skoczek, Richard Freitag  ze swoją kurtką w ręku. 

— Może ci się przydać — powiedział, podając mi ją. Chyba obserwując nas przez szybę z kolegami z kadry, zorientował się, że zapomniałam swojej.

— Dzięki, wrócę do pokoju po swoją.

— Gośka, bierz tę, jak on nie potrzebuje w tym momencie. Ile będziemy za tobą czekać!? — krzyknął Karol. Obiecywałam sobie, że jak tylko znajdziemy się w jakimś odludnym miejscu, skopię mu za to tyłek.

— Hmm... No dobra. Dzięki, a ty nie potrzebujesz? Przecież zaraz będziecie wychodzić na trening — dopytywałam.

— Spoko, mam kolejną w pokoju — odpowiedział, dalej trzymając w wyciągniętej ręce kurtkę.

— Jeszcze raz dziękuję. Jak tylko wrócimy, zaraz ci ją zwrócę, tylko musisz powiedzieć, w którym pokoju cię zastanę.

— 212 — odpowiedział z uśmiechem.

Pożyczona kurtka [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz