18. SZCZĘŚCIE JEDNO MA IMIĘ

444 41 4
                                    

RICHARD

Za każdym razem, kiedy widziałem Gosię, czułem jak na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Lubiłem wracać do momentu, kiedy pierwszy raz ją ujrzałem i chociaż ona w ogóle nie zwróciła na mnie swojej uwagi, to wyglądała przesłodko, kiedy zdenerwowała się na swoich kolegów. Ostatnio zastanawiałem się, jak długo się znają, bo było widać, że są zgraną paczką. Nawet miałem wrażenie, że oni zachowują się tak, jakby chcieli ją uchronić przed złem tego świata. Szczególnie Rafał był  zawsze blisko niej, co mnie trochę doprowadzało do szału. Niby wiedziałem, że nic między nimi nie było, ale bałem się, że pewnego dnia spojrzą na siebie inaczej i ją stracę.

Kiedy obserwowałem ją dzisiaj przy pracy na skoczni, wyglądała uroczo. Jednak chyba nie była za bardzo skupiona, bo kilka razy nagrywali to samo. Może myślała o mnie? Byłoby miło.

Jak tylko zauważyłem, że skończyli nagrywać, postanowiłem do niej podejść i ucieszył mnie fakt, że jej koledzy zostawili nas samych.

Kiedy z nią rozmawiałem, kolejny raz miałem wrażenie, że ona się trochę wycofała. Widziałem, jak na nią działam, ale ona chyba nie do końca była przekonana, czy powinna wchodzić w tę relację. Nie wiedziałem, czego się obawiała, przecież z mojej strony nic jej nie groziło. Najchętniej już nosiłbym ją na rękach. Może krępowała się tym, że ktoś mógłby nam zrobić wspólne zdjęcie, które trafiłoby do gazet? Ja tam byłbym zadowolony. Niech ludzie zobaczą, jaką mam super dziewczynę. Hola, hola Richard, chyba się trochę zapędziłeś, przecież ona jeszcze nie jest twoją dziewczyną. Jednak miałem nadzieję, że to tylko kwestia czasu, ale jak do niej dotrzeć? Zastanawiałem się, czy nie pogadać z tymi jej kumplami. Jednak stwierdziłem, że sam muszę sprawić, żeby mi zaufała.

— Uuuu, Halo Richard, tu Ziemia — wyrwał mnie z zamyślenia Andreas. — Dobrze, że nie myślisz tak o blondi, jak siedzisz na belce, bo byś nigdy nie skoczył — śmiał się ze mnie.

— Skąd pomysł, że myślę akurat o niej? — zapytałem.

— Po pierwsze to nawet nie zauważyłeś, jak do pokoju weszli Markus i Karl. Po drugie nie odpowiedziałeś im, kiedy pytali się, co robimy wieczorem. Po trzecie, ciągle szczerzysz zęby — wyliczał Wellinger.

— No dobra, przyłapaliście mnie.

— A żeby to pierwszy raz — zachichotał Eisenbichler. — To, co będziemy robić? Skonsumujemy jakieś browarki?

— Beze mnie — odpowiedziałem szybko.

— Idziesz do pokoju naprzeciwko? A może zaprosiłbyś pannę i razem napijemy się piwka. Też ją chętnie bliżej poznamy — zaproponował Geiger.

— Najpierw ja chcę ją dobrze poznać.

— Jeszcze ci się nie udało? Taką niedostępną gra? — zgrywał się Andreas. — Tylko jak pójdziecie na spacer, to nie zostaw jej gdzieś znowu — dodał uszczypliwie.

— Dzięki, prawdziwy z ciebie kumpel. Zawsze wiesz, jak komuś dojebać — powiedziałem w złości i wyszedłem.

Na korytarzu wziąłem głęboki oddech, żeby trochę ochłonąć. Andreas wyprowadził mnie z równowagi i nie chciałem, żeby Gosia zauważyła, że jestem zdenerwowany. Kiedy się uspokoiłem, zapukałem do jej drzwi.

— Hej — powiedziała, kiedy otworzyła. Jak zawsze wyglądała zjawiskowo.

— Nie za wcześnie jestem?

— Nie, wejdź. To co, herbata? Czy jakiś sok? — zapytała niepewnie.

— Twoje usta, jeśli można — odpowiedziałem, łapiąc ją za dłonie i przyciągając do siebie. 

Pożyczona kurtka [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz