33. OBSERWOWANA

368 41 1
                                    

Rano zostałam obudzona pocałunkiem.

— Pora wstawać, słonko — powiedział do mnie Richard, uśmiechając się

Powoli otworzyłam oczy i chciałam się przeciągnąć, ale rana dała o sobie znać. Na mojej twarzy pojawił się grymas, który szybko zastąpiłam uśmiechem, widząc zmartwienie na twarzy bruneta.

— Taką pobudkę mogłabym mieć codziennie.

— Jak się czujesz? — zapytał z troską. — Nie zrobiłem ci większej krzywdy wczoraj wieczorem?

— Zdecydowanie nie — odpowiedziałam i przyciągnęłam go do siebie, żeby namiętnie pocałować. — Hm... tak miło się leży, a już trzeba wstawać, ale dzisiaj przynajmniej nie jesteśmy poganiani przez Andreasa.

— Tak, pamiętam ten poranek. Kumple nie dali mi potem żyć — mrugnął do mnie. — Pomóc ci w czymś?

— Nie, sama sobie ze wszystkim poradzę. Uciekaj już do siebie, żebyś zdążył się ogarnąć na śniadanie.

— Na pewno?

— Tak — uśmiechnęłam się i pocałowałam go.

— No dobrze. Przyjdę po ciebie i razem zejdziemy — odpowiedział i po chwili zniknął za drzwiami.

Jak tylko Richard opuścił mój pokój, zwinęłam się z bólu w kłębek. Nie chciałam tego robić przy nim, żeby go nie martwić. Powoli usiadłam na łóżku i otworzyłam szufladę od stolika nocnego. Wyciągnęłam z niej tabletki przeciwbólowe, po czym wzięłam dwie, popijając wodą. Położyłam się jeszcze na chwilę. Po kilku minutach usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

— Proszę — powiedziałam i do pokoju wszedł Sebastian.

— Cześć. Widzę, że próbujesz się ogarnąć — powiedział, stając naprzeciwko mnie.  — Daj łapki, pomogę ci — uśmiechnął się.

Tylko on wiedział, co się ze mną tak naprawdę działo. Po odebraniu ze szpitala pomagał mi w domu i byłam mu za to wdzięczna. Tak naprawdę nie wiedziałam, jakbym sobie bez niego poradziła. Jednak prosiłam go, żeby nikomu nie mówił, w jakim tak naprawdę jestem stanie. Gdyby to wyszło na jaw, nie mogłabym jeszcze wrócić do pracy. Na szczęście tabletki, które przepisał mi lekarz były na tyle mocne, że jak tylko zaczynały działać, to pozwalały mi całkowicie zapomnieć o ranie.

— Dziękuję.

— Freitag nie chciał ci pomóc?

— Chciał, ale ja nie chciałam... i mam nadzieję, że nasza umowa nadal obowiązuje — spojrzałam na niego wymownie.

— Tak, chociaż nie wiem, czy dobrze robię — zaczął się zastanawiać. — Leki wzięłaś?

— Mhh. Podasz mi telefon?

— Pewnie. Do kogo już tak od samego rana SMS-ujesz?

— Napiszę do Richarda, żeby zszedł już na śniadanie, bo ty przyszedłeś i pójdę z tobą — odpowiedziałam, patrząc w wyświetlacz telefonu. 

Kiedy odłożyłam urządzenie i ruszyłam w stronę łazienki, nagle zakręciło mi się w głowie. Zachwiałam się, ale Sebastian szybko do mnie doskoczył i przytrzymał.

— Wiesz co, chyba jednak powinniśmy wrócić do domu. Jeszcze coś ci się stanie.

— Daj spokój, to nic takiego. Zjem coś i mi przejdzie — odpowiedziałam, po czym zniknęłam za drzwiami łazienki

Szykując się do wyjścia, usłyszałam, że Sebastian rozmawia z którymś z naszych kolegów przez telefon. Miałam nadzieję, że nie wygada się, że kiepsko się czułam. 

Pożyczona kurtka [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz