48. CZAS DECYZJI

345 42 1
                                    

Uciekałam z jakimś mężczyzną, trzymając się za ręce. O co tu chodzi? Kto to jest? — zastanawiałam się w myślach. Byłam w takim szoku, że nie mogłam go rozpoznać. Kiedy dobiegliśmy do auta, on otworzył drzwi i siłą wsadził mnie na miejsce pasażera. Sam obiegł samochód, po czym usiadł za kierownicą. W tym momencie na mnie spojrzał, a ja doznałam jeszcze większego szoku.

— Dominik? Co ty tu robisz? — zapytałam zdezorientowana, kiedy zorientowałam się, że to on mi pomógł. — Skąd wiedziałeś, gdzie jestem?

— Na pytania odpowiem później, teraz jedziemy do szpitala, jesteś ranna — odpowiedział i ruszył z miejsca.

— Nie! Stój! Zatrzymaj się! — krzyczałam, a on zrobił to, o co go prosiłam. — Możesz mi to wszystko wytłumaczyć? Skąd się wziąłeś w Norwegii?

— Mam twarde dowody na to, że to Eric dźgnął cię nożem i celował do ciebie z broni w Zakopanem — wyrzucił z siebie, a ja patrzyłam na niego z otwartymi ustami. — Oskar w dalszym ciągu ich śledził. Kiedy powiadomił mnie, że polecą do Norwegii, pogadałem z przełożonym i pozwolił mi lecieć. Chciałem cię ostrzec, ale jak widać, nie zdążyłem. Nie wiedziałem, że oni już tu są. Musieli w ostatniej chwili zmienić plany i przebukować bilety, bo lot mieli mieć jutro.

— Zdążyłeś! Uratowałeś mi życie! — byłam zła na to, że miał jakieś wątpliwości. Gdyby nie on zapewne leżałabym w tamtej uliczce i konała, chyba że oszczędziliby mi cierpień i od razu pozbawili życia. — Ale teraz musimy jechać na policję, żeby jak najszybciej zaczęli ich szukać. Inaczej uda im się uciec.

— Ale twoja ręka... Nos.

— To tylko draśnięcie — próbowałam go przekonać. — Lisa też za to odpowie?

— Niestety nie mam dowodów na to, że też jest powiązana z tą sprawą. Jeśli oni jej nie wydadzą, to raczej wywinie się z tego.

— Ale ja mam — powiedziałam i zamyśliłam się na chwilę. — Tylko musimy podjechać pod hotel. Dam ci klucz od pokoju. Musisz wyciągnąć z mojej walizki szarą kopertę ze zdjęciami. Nie możesz dać się nikomu zobaczyć. Mam pokój z Rafałem, więc jak zapukasz i się odezwie, to robisz odwrót.  I przy okazji weźmiesz moje ubezpieczenie, też jest w walizce — mówiłam, a on ruszył w kierunku hotelu.

                                                                            ***

Zaczęłam się denerwować, bo wydawało mi się, że jego nieobecność trwa wieczność, ale na szczęście w końcu zobaczyłam, jak wychodzi z budynku, trzymając w ręku kopertę. Odetchnęłam z ulgą. Szybko podbiegł do auta i pojechaliśmy na policję, żeby zgłosić napad. Po kilku godzinach pobytu w miejscowym komisariacie, przyszła pora, żeby pojechać do szpitala. Niestety rana cały czas krwawiła, a ja powoli zaczęłam odczuwać tego skutki, bo zaczęło robić mi się słabo. Zresztą Dominika też czekało szycie, bo miał rozcięty łuk brwiowy i to dość mocno.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, odezwał się mój telefon. Dzwonił Rafał.

— Cholera i co ja mu teraz powiem? — spojrzałam na kolegę, ale on tylko pokręcił głową. No nic, musiałam odebrać. Wtedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł, tylko nie byłam pewna, czy wypali, ale postanowiłam spróbować.

— No co jest, Rafałku? — zapytałam przyjaciela, kiedy odebrałam połączenie.

— Gdzie ty jesteś?

— Eee u Richarda.

— Czemu zostawiłaś otwarty pokój? Klucz leży na łóżku — usłyszałam i w tym momencie wymownie spojrzałam na Dominika, który oczywiście nie wiedział, o co chodzi.

Pożyczona kurtka [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz