45. KŁÓTNIA W BLASKU FLESZY

362 41 0
                                    


Po kilkudziesięciu minutach zaparkowaliśmy przed domem Mii. Dziewczyna milczała przez całą drogę. Kiedy wysiadła z auta, jeszcze raz nas przeprosiła i skierowała kroki w stronę swojego domu, a Richard zaczął powoli nawracać samochodem, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną. Przez większość czasu w samochodzie panowała pomiędzy nami cisza. Brunet miał wzrok skupiony na drodze albo wstecznym lusterku, a jego ręce były mocno zaciśnięte na kierownicy. Miałam wrażenie, że nad czymś intensywnie myśli. Od momentu, kiedy wypowiedziałam imię jego byłej, nie odezwał się do mnie ani słowem. Problem z domniemanym ojcostwem został rozwiązany, ale ja miałam wrażenie, że kłopotów będzie ciąg dalszy, a milczenie ze strony Richarda z każdą kolejną minutą utwierdzały mnie w tym przekonaniu.

— Skąd wiesz o Lisie?

— Po prostu wiem. Kiedy miałeś zamiar powiedzieć mi o tym, że twoja ex jest psychopatką?

— Nie muszę ci opowiadać o swoich byłych, ty o swoich też nie mówisz.

— Moi nie byli chorzy psychicznie — mówiłam, będąc coraz bardziej poirytowaną. — Ona nadal uważa, że należysz do niej. Grozi mi z jej strony niebezpieczeństwo.

— Już bez przesady. Nie jest, aż taka zła, dość dobrze ją znam. Nie to, co ciebie — powiedział, a ja nie wierzyłam w to, co przed chwilą usłyszałam.

— Co to miało znaczyć?

— Ty mało o sobie mówisz, wszystko muszę z ciebie wyciągać. Jak coś ci się dzieje, to zawsze mówisz, że powiesz mi o tym później, ale potem tego nie robisz. Teraz też mi nie mówisz, skąd wiesz o Lisie — mówił z wyrzutem. — I na pewno nie zrobi ci nic złego — zakończył swoją bezsensowną przemowę.

— No oczywiście, że sama mi nic nie zrobi, bo ona wysługuje się innym.

— Chyba masz jakąś paranoję — zaczął mówić, zatrzymując auto na parkingu przy jakimś lesie.

— Słucham? Ja mam jakąś paranoję? Nie wierzę, że to powiedziałeś! — krzyknęłam, odpinając pas. Wysiadłam z samochodu, trzasnęłam drzwiami i ruszyłam szybkim krokiem przed siebie.

— Gosia! Co ty robisz!? Wracaj do auta! — krzyczał za mną Freitag. Kiedy zorientował się, że nie mam zamiaru się zatrzymać, podbiegł do mnie. — Zatrzymaj się — powiedział, chwytając mnie mocno za rękę. — Musisz być taka impulsywna? Nie możemy porozmawiać na spokojnie? Jeszcze raz pytam, skąd wiesz o Lisie?

— Od detektywa.

— Słucham? Wynajęłaś detektywa? Po co? Żeby mnie sprawdzić? Dowiedzieć się z kim do tej pory się spotykałem? — wyrzucał z siebie pytania jedno po drugim, będąc coraz bardziej zdenerwowanym.

— Tak, jasne. Nie mam nic innego do roboty, tylko sprawdzać twoją przeszłość.

— Więc, o co chodzi z tym detektywem? — mówił, mocno zaciskając swoją dłoń na moim ramieniu.

— Zwariowałeś? To boli! — powiedziałam, wyrywając się z jego uścisku. — Po pierwsze, to go nie wynajęłam, a po drugie, to nie chodziło o ciebie. Chciałam się dowiedzieć czegoś o kimś innym, ale okazało się, że ta osoba jest powiązana właśnie z Lisą! — wykrzyczałam mu prosto w twarz, a on patrzył na mnie pytająco. — Nie mogę ci więcej powiedzieć.

Naprawdę nie mogłam mu nic więcej zdradzić. Tu nie chodziło o to, że mu nie ufałam, czy chciałam coś przed nim ukryć. Po prostu wiedziałam, że gdyby poznał całą prawdę, nie zostawiłby tak tego, a wtedy to jemu groziłoby niebezpieczeństwo. Nie ze strony Lisy, ale mężczyzn, którymi się otaczała. Ona nimi manipulowała, ale chyba nie zauważyła, że sytuacja trochę wymknęła się jej spod kontroli. Byłam cały czas w kontakcie z Dominikiem i Oskarem. Sprawa była coraz bliżej rozwiązania, ale nadal brakowało kilku elementów, które połączyłyby te wszystkie zdarzenia w całość. Jednak wiedziałam jedno, na pewno musiałam milczeć, chociaż tak naprawdę chciałam mu powiedzieć wszystko. Moje niedopowiedzenia oddalały nas od siebie i tego bałam się najbardziej.

Pożyczona kurtka [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz