25. ŻYCIE NA ROLLERCOASTERZE

413 42 4
                                    

RICHARD

Kiedy rano zadzwonił budzik, miałem ochotę wyrzucić go przez okno. Ta noc nie była najlepsza. Długo nie mogłem zasnąć i to niestety nie z powodu rozmowy z moją dziewczyną, bo przez spotkanie z trenerem nie udało nam się zobaczyć. Dzwoniła do mnie, ale nie mogłem odebrać. Wysłałem jej tylko krótkiego SMS-a i od tamtej pory nie udało nam się porozmawiać. Nie mogłem zasnąć przez to, co zobaczyłem przez hotelowe okno. Kiedy podszedłem, żeby je trochę uchylić, bo w pokoju było tłoczno, przez co zrobiło się duszno, zobaczyłem na dole rozmawiających Gregora i Gosię. Co więcej, byłem świadkiem, jak podała mu swój telefon. Tylko po co? Na jeden wieczór zostawiłem ją samą i ten sęp już się koło niej kręcił. Nie ma co, facet nie tracił czasu. Kiedy nasze spotkanie z trenerem zakończyło się, była już późna pora. Dzwoniłem do mojej pięknej, ale nie odbierała. Pewnie już spała albo imprezowała w pokoju ze swoimi kolegami. Odrzucałem myśl, że mogła spędzić wieczór w towarzystwie Schlierenzauera. Ufałem jej i sądziłem, że nie zrobiłaby mi tego.

Przed wyjściem na śniadanie, próbowałem się z nią skontaktować, ale znowu cisza. Zastanawiałem się, co się stało. Zaczynałem się martwić. Kiedy zszedłem z kolegami do restauracji, zobaczyłem, że siedzi już przy stole z resztą swojej ekipy. Jednak coś było nie tak. Wszyscy siedzieli jak struci. Panowała cisza, a zawsze gadali jeden przez drugiego i zanosili się od śmiechu. Już miałem podejść do Gosi, kiedy zaczepił mnie wychodzący Tande.

— Lepiej tam nie podchodź.

— Dlaczego? — zapytałem zdziwiony.

— Coś się chyba stało, bo atmosfera jest bardzo napięta. Siedzą tak odkąd przyszli. Nawet słowa nie zamienili ze sobą. Zresztą nawet na siebie nie patrzą. Tylko czekać, aż bomba wybuchnie — odpowiedział i wyszedł.

Wtedy zauważyłem, że pozostali skoczkowie zerkają na nich, a potem coś szepczą sobie do ucha. Nawet polska drużyna, która siedziała najbliżej nich, patrzyła w ich stronę kątem oka. Co się mogło stać? Gosia pewnie wieczorem chciała ze mną o tym porozmawiać, a ja nie dałem rady się wyrwać. Miałem nadzieję, że nie była na mnie o to zła. Wtem do restauracji wszedł Peter Prevc. Zadowolony usiadł przy stoliku z resztą swojej drużyny. Spojrzał w kierunku dziennikarzy i po chwili powiedział coś, co sprawiło, że bomba, o której mówił Tande naprawdę wybuchła.

— Państwo dziennikarze zawsze tacy wygadani, a dzisiaj co taka cisza? — zapytał pewny siebie, a po minach pozostałych zgromadzonych osób było widać, że czekają na odpowiedź.

— Ćwiczymy na stypę — odpowiedział mu Rafał.

— Ktoś umarł? — dalej ciągnął temat Prevc.

— Jeszcze nie, ale już wkrótce. Prawda? — odpowiedział mu i spojrzał złowrogo na Gosię, która w tym momencie wybuchła.

Nic nie rozumieliśmy, bo kłócili się po polsku. Chociaż kłótnia to złe słowo. To była awantura. Pozostali próbowali ich uspokoić, ale to nic nie dało. Wszyscy byliśmy świadkami tego, jak idealna i zgrana do tej pory para przyjaciół, wylewa na siebie wszystkie żale. W pewnym, momencie Gosia wstała i już miała opuścić salę, kiedy Rafał powiedział coś, na co ona się zatrzymała. Chwilę stała na środku, zacisnęła obie dłonie w pięści, odwróciła się do kolegi i wróciła do stolika. Odpowiedziała coś, patrząc mu prosto w oczy. Ostatnie słowa wypowiedziała szeptem. Kiedy skończyła mówić, wybiegła z pomieszczenia. Wstałem od stolika i chciałem za nią iść, ale powstrzymali mnie jej koledzy. Powiedzieli, że oni to załatwią. Przy stole zostali tylko Rafał i Piotr. Ten drugi coś ciągle mówił do bruneta. Po minie Rafała było widać, że żałuje tego, co się przed chwilą stało. Po kilku minutach wstali i skierowali swoje kroki do wyjścia, a my wszyscy nadal siedzieliśmy w wielkim szoku po tym, czego przed chwilą byliśmy świadkami. Pierwszy ciszę postanowił przerwać Gregor.

Pożyczona kurtka [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz