37. CO SIĘ WYDARZYŁO W TURCJI, ZOSTAJE W TURCJI

354 39 0
                                    

— Ej! Co ty robisz? Puść mnie! — wyrwałam się Arturowi, kiedy podszedł do mnie z tyłu i objął w pasie, a swoją brodę oparł na moim ramieniu. — Nie zapędzaj się — karciłam go.

— Matko, robisz szum o byle co — odparł naburmuszony i stanął obok. 

W ciszy patrzyliśmy na taśmę bagażową i czekaliśmy, aż pojawią się na niej nasze walizki.

— Gdzie te łapy? Ja biorę obydwie — powiedział ostrym tonem, kiedy wyjechały nasze bagaże, a ja chciałam zabrać swój. 

Widziałam gniew na jego twarzy. Nie sądziłam, że tak dotknie go moje wcześniejsze zachowanie w stosunku do jego osoby, ale chciałam jasno wyznaczyć granice. Miałam wrażenie, że on w tym wyjeździe upatruje okazję do tego, żeby się do mnie zbliżyć. Szliśmy w ciszy w kierunku wyjścia. Dostałam SMS-a od Berata, że już na nas czeka. Cieszyłam się, że znowu go zobaczę, ale jednak wolałam, żeby nastąpiło to w innych okolicznościach.

— Margaret! — usłyszałam, jak woła moje imię, gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz. Nie mogłam się powstrzymać i pobiegłam w jego kierunku. Po chwili wpadłam w jego ramiona, a on, jak to miał w zwyczaju uniósł mnie do góry, aby po chwili postawić znowu na ziemię. — Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że znowu cię widzę!

— Też się cieszę, że znowu się spotykamy. Będziemy mieli o czym pogadać — mówiłam ze śmiechem. — To Artur, dziennikarz, który będzie opisywał waszą historię — przedstawiłam swojego kolegę, który po chwili do nas dołączył. Podali sobie dłonie na przywitanie. — I tak, jak wcześniej wspominałam, on nie zna tureckiego, tylko angielski.

— Tak, pamiętam — odpowiedział i ruszyliśmy w kierunku auta. — Jesteście razem? — Berat zadał dziwne pytanie, kiedy byliśmy już przy jego samochodzie. — W sensie... jesteście parą?

— Co? Nie! Skąd ci to przyszło do głowy? — zaczęłam się śmiać. — Jestem w związku z kimś innym. Potem ci opowiem.

— Aha. Przepraszam, ale zauważyłem, jak na ciebie patrzy. No i nasze przywitanie też mu się nie spodobało. Nie chcę mu podpaść — zaśmiał się.

— Spokojnie, nie podpadniesz mu.

— Z czego tak się śmiejecie? — zapytał mnie Artur. W jego głosie dało się słyszeć lekką irytację.

— Myślał, że jesteśmy parą, ale szybko wyprowadziłam go z błędu — odpowiedziałam. Kiedy spojrzałam na niego, tym razem zauważyłam na jego twarzy smutek.

                                                                                   ***

Po kilkudziesięciu minutach dotarliśmy do posiadłości państwa Korkmaz. Mieliśmy przez ten czas mieszkać u nich. Matka Berata nie chciała słyszeć o żadnym hotelu dla nas. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg domu, służba odebrała nasze walizki, a nas zaproszono do salonu, w którym czekali pozostali domownicy. Przywitaliśmy się z rodzicami Berata oraz z bratem Wasimem i jego rodziną. Po krótkiej chwili dołączyła do nas seniorka rodu, pani Sema. Była jedyną osobą, której wcześniej nie poznałam. Znałam ją jedynie z opowieści mojego tureckiego kolegi, który zawsze wyrażał się o niej z czułością. Zauważyłam, że kobieta dziwnie patrzy zarówno na mnie, jak i na Artura. Może nie lubi gości? — pomyślałam sobie. Byłam strasznie skrępowana, czułam, jak świdruje mnie swoim wzrokiem, jakby mnie prześwietlała. Odczułam ulgę, kiedy przenosiła go na Artura.

— Hmm... tak, jak widziałam. Dwie bardzo silne osobowości, zaciekle ze sobą walczące — powiedziała bardziej do siebie niż do nas i przechyliła głowę na bok. — Muszę potem koniecznie z tobą porozmawiać — zwróciła się do Artura.

Pożyczona kurtka [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz