-— Dobra, chyba nic tu po nas. Zwijajmy się — powiedział Karol.
— Zaczekajmy jeszcze chwilę — odpowiedziałam.
— Gośka, przecież nikt tu z nami nie chce gadać. Pojedźmy dalej. Może gdzie indziej się uda — zaproponował Rafał.
— Chwila... tam wyszła jakaś grupa ludzi. Pójdę zapytać, czy zgodzą się porozmawiać — nie poddawałam się. Koniecznie chciałam nagrać reportaż w tej wiosce, którą terroryzowali talibowie.
— Tutaj wszyscy boją się mówić, ale jak chcesz. Zaczekaj, pójdę z tobą — powiedział Rafał.
— Nie, pójdę sama. Tam są tylko kobiety, może obdarzą mnie większym zaufaniem, kiedy sama podejdę.
— Zwariowałaś? Nie puszczę cię samej — nie dawał za wygraną Rafał.
— Powiedziałam, że idę sama. Koniec i kropka. Nie zapominaj, że to ja jestem szefem naszej grupy — upomniałam kolegę. Tak naprawdę nie cierpiałam wypominać kto, jakie ma stanowisko, ale nie pozostawiał mi wyboru.
— Proszę bardzo, szerokiej drogi — powiedział obrażony.
Do przejścia miałam jakieś 200 metrów. Nigdy nie podjeżdżaliśmy bezpośrednio, żeby nie niepokoić mieszkańców. Nawet w stosunku do dziennikarzy byli nieufni. Chodzenie w upale mając na nogach wojskowe trapery i kamizelkę kuloodporną nie należało do najprzyjemniejszych. Na dodatek trzeba było mieć oczy dookoła głowy.
Trochę zdziwiło mnie to, że pomimo tego, iż byłam coraz bliżej moich potencjalnych rozmówczyń, one nie okazywały strachu. Żadna z nich nie cofnęła się ani nie odeszła. Na początku wydawało mi się to podejrzane, ale może jednak chcą w końcu przerwać milczenie. Kątem oka obserwowałam bramę, znajdującego się nieopodal domostwa. Zauważyłam, że jedna z kobiet, co chwilę kieruje na nią wzrok. Zatrzymałam się. Zwątpiłam, czy iść dalej, czy jednak nie zawrócić. Pomyślałam, że trzeba było jednak pozwolić iść ze mną Rafałowi. Trudno za późno. Ale przecież nie było za późno na odwrót. Kiedy postanowiłam, że jednak zawrócę, otworzyła się brama obserwowanego wcześniej przez mnie domostwa. Wyskoczyło z niej dwóch ludzi. Już wiedziałam, że to była pułapka. Odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie. Moi koledzy, czym prędzej wsiedli do aut, którymi tu przyjechaliśmy i ruszyli w moim kierunku. Nagle usłyszałam za sobą huk i poczułam przeogromny ból, który zwalił mnie z nóg. Zostałam postrzelona, wyczułam dłonią krew. W tym momencie podjechało jakieś auto i wciągnięto mnie do środka. To był ostatni moment, który zapamiętałam. Straciłam przytomność.
— Mów kim jesteś i czego szukałaś w tej wiosce! — usłyszałam, kiedy się ocknęłam.
Nie czułam gruntu pod stopami. Wisiałam przywiązana za nadgarstki. Ból nogi był przeogromny, ale już nie krwawiła. Wiedziałam, że będą chcieli wyciągnąć ze mnie jak najwięcej informacji, prawdopodobnie także wojskowych, ponieważ stacjonowaliśmy w jednej z polskich baz. W mojej głowie kłębiło się tysiące myśli i wspomnień z mojego życia. To był ostatni moment na przypomnienie ich sobie.
Potem była już tylko śmierć.
— Pytam jeszcze raz, kim jesteś i czego szukałaś w tej wiosce!?
Nie odpowiedziałam, milczałam. Oprawca wziął do ręki metalowy pręt i uderzył mnie nim z całej siły. Był ból, trzask łamanego żebra i mój głośny krzyk.
Zerwałam się ze snu z krzykiem, miałam nadzieję, że nie było tego słychać. Przetarłam spocone czoło, moje serce biło jak oszalałe. Chciałam wstać z łóżka, ale nogi miałam jak z waty. Gośka uspokój się, to tylko sen... albo aż sen. Od dawna te wspomnienia do mnie nie wracały. Czy to informacja o wypadku Pawła sprawiła, że przeszłość postanowiła dać o sobie znać? Spojrzałam na zegarek, dochodziła trzecia w nocy. Kiedy już trochę się uspokoiłam, poszłam do łazienki przemyć twarz i wróciłam do łóżka. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Powróciły złe wspomnienia, które zaprzątały mój umysł.
CZYTASZ
Pożyczona kurtka [Richard Freitag] ZAKOŃCZONE
FanficMałgorzata to dziennikarka z przeszłością. Do tej pory odnosiła wielkie sukcesy i zdobywała wiele nagród za relacje z miejsc konfliktów zbrojnych. Jednak jedna sytuacja sprawiła, że postanowiono przenieść ją do innego działu - sportowego i od tej po...