41. WYWIAD

348 41 0
                                    

Rano po przebudzeniu pierwsze co zrobiłam, to poszłam do łazienki zobaczyć, jak wyglądam. No nie ma co, facet miał naprawdę ciężką rękę. Wiedziałam, że tego siniaka to i kilogram podkładu nie zakryje. Jeszcze gorzej było z wargą. Było pewne, że wywiady znowu poprowadzi Artur. Dlaczego, to właśnie mnie zawsze musi przytrafić się coś złego? Czy ja mam na czole napisane: Można porywać, dźgać nożem i bić po twarzy? — myślałam sobie.

— Kurwa! Za co to wszystko? — powiedziałam do siebie, ale zdaje się, że ciut za głośno, bo zza drzwi usłyszałam głos Rafała.

— Stało się coś?

— Tak, urodziłam się  — odpowiedziałam zła, wychodząc z łazienki.

— O kurde, kiepsko wyglądasz.

— Dziękuję, Rafałku. To są właśnie te słowa, które rano chce usłyszeć każda kobieta — powiedziałam ironicznie, siadając na łóżku. — Chyba daruję sobie śniadanie.

— Na to się nie zgadzam. Zaraz schodzimy na dół. No, chyba że wolisz, żeby cię zanieść, tak jak kiedyś — powiedział, pokazując mi język, po czym zniknął za drzwiami łazienki.

— Nie dziękuję, tym razem nie skorzystam. Wolę iść na własnych nogach! — odkrzyknęłam, a w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Kiedy je otworzyłam, ujrzałam Artura. Widząc moją twarz, tylko głęboko westchnął i pokręcił głową.

— I co z dzisiejszymi wywiadami? — zapytał, wchodząc do pokoju.

— No jak to co? Ty poprowadzisz albo Rafał. Dogadajcie się. Daję wam wolną rękę w podjęciu tej decyzji

— Chodź tu — powiedział do mnie, po czym chwycił za rękę i przyciągnął do siebie. Popatrzył na mnie, a następnie mocno przytulił. — Martwię się o ciebie. Daj sobie spokój z tym Niemcem — dodał, a ja tylko przecząco pokiwałam głową. — Musimy potem pogadać na osobności.

— O czym?

— O... — zaczął mówić, ale nie dokończył, bo w tym momencie wszedł Rafał.

— Przepraszam bardzo, przeszkodziłem w czymś? — zapytał ze śmiechem, kiedy zauważył, jak nerwowo odsunęłam się od Artura.

— Nie skądże. Idziemy?

                                                                    ***

Do hotelowej restauracji schodziłam w kiepskim nastroju. Kiedy tylko przekroczyłam próg, wszystkie rozmowy, jakie były prowadzone przy stolikach ucichły. Kątem oka widziałam, że wzrok każdego skoczka skupił się na mojej osobie, a raczej na mojej twarzy. Freitag wyglądał na przerażonego, ale widząc mnie w towarzystwie Rafała i Artura chyba bał się podejść.

OD RICHI: Kochanie, co ci się stało? — napisał w SMS-ie.

JA: Nic takiego. Niefortunnie upadłam — odpisałam i zaśmiałam się w duchu, bo gorszego wytłumaczenia chyba nie mogłam napisać.

OD RICHI: Potem chcę usłyszeć prawdziwą odpowiedź. Kocham cię — kiedy przeczytałam odpowiedź, spojrzałam w jego kierunku, a on znacząco uniósł brwi do góry.

Jedliśmy śniadanie i omawialiśmy, jak ma wyglądać dzisiejszy dzień. Została podjęta decyzja, że to Artur znowu przeprowadzi wywiady. Moi koledzy chcieli, żebym odpuściła sobie wyjazd na skocznię, ale ja postanowiłam, że jednak pojadę z nimi. Nie wiedziałam, co mnie spotka na miejscu, czy znowu zobaczę tę dziewczynę, ale nie chciałam chować głowy w piasek. W końcu ja nic złego nie zrobiłam, chociaż wszystkie artykuły w Internecie mówiły coś innego.

Pożyczona kurtka [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz