Tom doskoczył szybko do leżącej na środku salonu Tatiany i potrząsając jej zimnym ciałem, szepnął błagalnie:
— Otwórz oczy, Tatiu. Otwórz oczy!
Kobieta uniosła delikatnie powieki, a po jej twarzy popłynęły łzy. Starała się uśmiechnąć, jednakże było to ponad jej siły.
Tom rozejrzał się za swoją różdżką, a dłonie jego drżały, kiedy przyłożył ją do ran Tatiany. Owe rany były na tyle głębokie, że musiało je spowodować jedno z silniejszych zaklęć.
Tatiana uśmiechnęła się w duchu, obserwując starania ukochanego, jednakże wiedziała, iż są one nadaremne. Nie mieli wiele czasu, toteż chwyciła delikatnie jego dłoń i szepnęła cichutko:
— Żegnaj, mój ukochany.
— Nie! — Zaprotestował natychmiast — Nigdzie się nie wybierasz! Otwórz oczy, Tatiu!
Ciemne rzęsy Tatiany ponownie się uniosły, jednakże jej wzrok był zamglony. Kurczowo trzymała się życia jakby na coś czekała. Jej krew wsiąkała w jasny dywan, zaś płytki oddech był ledwie słyszalny.
Tom trzymał ją kurczowo w ramionach, głaszcząc dłonią jej ciemne włosy, tak jak robił to każdego wieczoru przed zaśnięciem.
— Nie zostawiaj mnie, Tatiano... — Szepnął błagalnie — Nie możesz...
Tatiana wtuliła głowę w jego tors, ciesząc się ostatnimi chwilami w objęciach ukochanej osoby. Zamknęła ponownie oczy, kiedy nagle usłyszała cichy szept Toma:
— Kocham Cię.
Kolejna łza spłynęła po jej bladej twarzy. Wysiliła się by rzecz ostanie słowa:
— Mówisz tak by ulżyć mi w cierpieniu — Wzięła głęboki oddech — Ale spokojnie... moja miłość jest na tyle silna, że wystarczy dla nas obojga.
Tom wpatrywał się w jej twarz, czując ogarniającą go pustkę. Chciał jeszcze tyle jej powiedzieć... Chciał podziękować jej za wszystko co dla niego zrobiła. Chciał obiecać jej bezgraniczną wierność. Chciał poprosić ją by jeszcze raz wypowiedziała jego imię, jednakże było już za późno.
Tatiana Dołohow odeszła. Uścisk jej dłoni poluźnił się a oczy zamknęły.
— Nie!
Echo krzyku Toma poniosło się po całym domu.
Mężczyzna patrzył na bladą twarz swojej kobiety. Wyglądała jakby spała. Nie mógł uwierzyć, że już nigdy nie otworzy swoich pięknych, iskrzących oczu, nie zaśmieje się ani nie przemówi.
Przycisnął ją do siebie, nie przestając gładzić dłonią jej włosów.
Uronił łzę. Pierwszą i ostatnią w ciągu całego swojego życia.
Przez wiele miesięcy Tom nie mógł pogodzić się ze stratą Tatiany. Z ową stratą nigdy się nie pogodził. Ból i cierpienie były nieodłącznym towarzyszem jego życia.
Znienawidził otaczający go świat jeszcze bardziej, znienawidził każdą osobę, która nawet nie zdawała sobie sprawy ile Tatiana dla niego znaczyła. Znienawidził również siebie, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę, iż smierć Tatiany była jego winą.
Każdej nocy zasypiał samotnie w wielkim łóżku, które do niedawna dzielił z Tatianą. Brakowało mu jej ciepła, jej uśmiechu, jej bliskości. Czuł pustkę, której nic nie było w stanie zapełnić.
Nocami śniła mu się piękna twarz Tatiany, śmiejąca się radośnie z iskrami w oczach. Budził się wtedy, zerkał w bok i uświadamiał sobie, iż łóżko wciąż jest puste. Nie było jej i już nigdy nie będzie.
Pewnej nocy wyszedł z łóżka i podszedł do okna. Wyjrzał na zewnątrz i zatracił się w jednym z jego najmilszych wspomnień;
Wraz z Tatianą siedzieli na werandzie niewielkiego domku i w ciszy obserwowali gwiazdy, kiedy nagle kobieta zerknęła na niego i szepnęła:
— Jestem szczęśliwa.
Tom spojrzał na nią, zdając sobie sprawę, że to nie wszystko. Uśmiechnął się i odparł szczerze:
— Ja również, Tatiano. Ty mnie uszczęśliwiasz.
Była to prawda. Tylko ona go uszczęśliwiała.
— Kocham Cię.
Usłyszawszy to, Tom udał niewzruszonego, jednakże na te słowa jego serce mocniej zabiło. Poczuł wtedy coś, czego już nigdy nie było dane mu doświadczyć.
Za każdym razem, gdy przypominał sobie tamtą sytuację, nienawidził siebie jeszcze bardziej. A owa nienawiść wzrastała w nim z każdym kolejnym dniem i kolejną nieprzespaną nocą.
CZYTASZ
Dziedzic Slytherina • Tom Riddle
FanfictionCały świat doskonale wiedział kim był Tom Riddle, znany bardziej jako Lord Voldemort. Mimo upływających lat, jego imię wciąż wymawiano z trwogą i obawą. Jej imienia nie pamięta już nikt. Nikt z obecnie żyjących. Odeszła w zapomnienie. Ale on nie zap...