Dzień był słoneczny. Przez uchylone okno w moim pokoju padały promienie pełnego słońca. Dzieci na dziedzincu biegały i szalały w najlepsze, kiedy ja bezskutecznie szukałam obowiązkowej lektury. Choć zbliżały się wakacje to nauczyciele nie dawali spokoju z materiałem. Zastanowiłam się też nad jednym. Dlaczego dostałam nowego korepetytora na koniec drugiego semestru? Wiedziałam, że po kłótni nie powinnam zaczynać tematu, jednak moja ciekawość pchała do przodu. Otworzyłam drzwi do jej pokoju i tak samo pewnie je zamknęłam.
- Po co mi korepetytor na koniec roku? - Zapytałam nie spuszczając swojego wzroku. Nie byłam wściekła. Raczej poirytowana i zaciekawiona decyzją. Mój głos był niepokojąco spokojny.
- A ty znowu z tym Tomkiem. - Westchnęła zamykając gazetę. Czasopismo widziałam niedawno w księgarni, która także sprzedaje różnego rodzaju artykuły. Przypuszczałam, że sięgnie po poradniki dbania o swój wygląd.
- Tak, znowu chodzi mi o Tomka. - Skrzyżowałam ręce.
- Przesadzasz, naprawdę. Chłopak fajny, niczego sobie. Mądry, utalentowany... Czego chcieć więcej? Wzięłam go dla tego, że korepetycje będziesz miała także w lato, by dobrze zacząć kolejną klasę.
- To jakiś żart? - Oburzyłam się. Czułam jak hormony buzują we mnie całej. - Jak to w wakacje?! Wakacje są do odpoczynku, a nie do nauki!
- Nie uczyłaś się. Teraz trzeba wszystko
nadrobić. - Jej uśmiech doprowadził mnie do erupcji. Wyszłam trzaskając drzwiami.
Dzień już nie wydawał mi się taki piękny. Może faktycznie przesadzałam z tymi korepetycjami? Może ja jestem dziwna, nie on? Każdy ma osoby, których nie lubił, choć znamy je kilka minut. Tomek był dla mnie taką osobą. Nie ufałam mu i miałam go dosyć na sam widok. Wolałam w tym czasie pogadać z Maksem lub iść pobiegać z Kubą. Zrobiłabym wszystko. Niecierpiłam Tomka. Minuty mijały, a ja bezczynnie patrzyłam na biały sufit, leżąc na łóżku.
Przyłożyłam nadgarstek to ciepłego czoła i domknęłam oczy. Poniedziałkowe lekcje są ciężkie, tym bardziej, że prawą ręke masz zabandażowaną. Przez szpare do pomieszczenia wszedła Serafina. Zabawnie się ruszała. Głowa wysoko uniesiona, a kroki idealnie odmierzone. Była kocią wersją mojej mamy, jednak Serafina wydawała mi się owiele milsza.
Podniosłam się na przedramieniu i obserwowałam jak próbuje wejść na moje łóżko.
- Pomogę ci. - Pochyliłam się i wzięłam na ręce. Jej paznokcie delikatnie wbiły się w bandaż. Miałam wrażenie, jakby ktoś, przekuwał mi rękę dla większego dobicia. Pamiętałam zdziwioną minę weterynarza, kiedy dowiedział się, że zrobił to Wolfie. Czasem zdarzają się nicponie wśród kociąt. To urocze.
Serafina wtuliła się w błękitny dres Kuby. Często podkradałam mu je, gdy miałam zły dzień. Nie był zły, ponieważ nosił przede wszystkim tą samą, czarną bluzę z czerwonym nadrukiem. Namawiałam go by zaczął nosić zieloną, ale nie chciał. W sumie, wcale mi się nie podobała.
Do drzwi ktoś podszedł i lekko w nie zapukał. Serafina nastawiła uszu podobnie jak ja. Obie nie miałyśmy pojęcia kim jest nieznajomy.
- Proszę. - Zmarszczyłam brwi i usiadłam wygodnie. Na nogach miał skarpetki, więc nie był to mój brat. On ich nie nosił, tym bardziej w lato. Aby nie denerwować mnie stopami, których nienawidziłam, zakładał kapcie, co i tak nie dawało mi spokoju.
Moje spojrzenie wędrowało po każdym kącie, bo bałam się zobaczyć twarz. Miałam przeczucie, że jest to Tomek. Było to wytatuowane na skórze.
- Nie przeszkadzam? - Przechylił głowę w bok i lekko się uśmiechnął. Miał dobry dzień w porównaniu do mnie.
- Dzisiaj jest Poniedziałek. - Odparłam oschło, głaszcząc Serafine. Ona swoimi czystymi oczami lasowała go i tak jak ja chciała, by zniknął.
- W telefonie mam kalendarz. - Prychnął siadając na krześle. - Tylko twoja mama chciała, byś nadrobiła jedną godzinę i przyszedłem jeszcze dzisiaj.
- Nie musiałeś robić sobie kłopotu. - Próbowałam nie ukazywać mojej desperacji i dla uspokojenia słuchałam mruczenia kota. Zacisnęłam zęby tak mocno, aż poczułam okropny ból w szczęce.
- Analogicznie jestem twoim nauczycielem. Nauczyciel czasem musi mieć zajęcia
dodatkowe. - Pokazał na miejsce obok siebie. Usiadłam niechętnie, choć w mojej podświadomości przeleciała myśl, że jednak nie jest, aż tak zły. Był dla mnie miły nawet jak odpowiadałam w sposób nonszalancki. Nie spodobała mi się i szybko wróciłam do realiów.
- Co ci się stało w rękę? - Uciszyłam moje myśli. Ten człowiek wzbudzał niechęć, ale i intrygę. Rozmawiałam z nim na pierwszy spotkaniu, ale było to niezręczne. Nagle on zachowywał się jakby znał mnie kilka lat.
- Wolfie. - Odparłam krótko. Ten nie wiedzieć co zrobić, uśmiechnął się i przyciągnął mój zeszyt do siebie. Nie miał pojęcia i czym mówię. Nastało długie milczenie, przerywane muzyką Kuby. Miał gust identyczny do mojego, przez co lepiej się rozumieliśmy.
- Którą ręką piszesz? - W góre podniosłam moją obandażowaną dłoń. Skrzywił się. - Niedobrze.
- Wiem, dlatego nie musiałeś przychodzić. - Ochrząknęłam i spuściłam wzrok na biurko. Moje ciało siedziało bezwładnie. Nie miałam nad nim kontroli.
- Taka mocna dziewczyna jak ty na pewno da radę. - Przysunął swoje krzesło, a ja automatycznie się odsunęłam. - Zobacz.
Bez zastanowienia chwycił moją rękę. Syknęłam z goryczą patrząc co chce zrobić. Pomiędzy bandaże umocował długopis, a moje palce zacisnął na nim.
- To boli. - Zmarszczyłam brwi, próbując nie ponieść się nieprzyjemnym uczuciom.
- Musisz ją wyćwiczyć.
- Lekarz mówił co innego.
- To powinnaś zaufać mi. - Uśmiechnął się, a ja dostrzegłam jego delikatną szpare między zębami. Jego twarz z bliska wydawała się inna. Taka niewinna i delikatna. Nie miał mocno zarysowanych rys jak Kuba, wręcz przeciwnie. Westchnęłam ciężko i poddałam się jego woli. Zaczął tworzyć równania moją ręką. Były krzywe i prawie nie czytelne. Przez cały czas trzymał ją w swojej, czasem uśmiechając się od ucha, do ucha. Także chciałam to zrobić, bo momentami był przezabawny, jednak moja godność na to nie pozwalała. Nie chciałam się przy nim uśmiechać. Nigdy.
- Teraz przerzuć tę liczbę na drugą stronę. - Subtelnie przytrzymał moje palce. Był za blisko, aż wyczułam jego słodkie perfumy. Nie były kwieciste, cytrusowe czy jakokolwiek określone. Były po prostu słodkie.
Nierówną strzałką poprowadził liczbę i wytłumaczył dlaczego. Rozumiałam najprostsze zagadnienia. Przy trudniejszych, musiałam się zastanowić.
Kuba wpadł w połowie czasu i spojrzał na nas. Tym razem nic nie mówił. Odłożył napoje i wyszedł, nawet nie trzaskając drzwiami. Oli już nie lubił. Tomek prawdopodobnie także, choć tego nie wiedziałam. Może Kuba chciał uspokoić swoje niepotrzebne nerwy? Mój brat był niedorozszyfrowania.
- Pijesz słodzoną herbatę? - Zapytał sięgając po cukierniczkę.
- Nie musisz, sama sobie wsypie. - Burknęłam próbując rozwiązać zadanie jakie mi dał do zrobienia. Gdzie powinno być to pięć? Po lewej, czy po prawej stronie? Ledwo trzymałam długopis. Musiałam pisać lewą ręką co wychodziło okropnie.
- Ja wsypuje zawsze dwie. - Wzruszył ramionami.
- Ja też.
- I mam odpowiedź.
CZYTASZ
Nowy Korepetytor _4Dreamers_
FanfictionPatrycja od zawsze miała problemy z matematyką. Nie przypuszczała, że jeszcze na koniec II liceum jej matka, postanawia zmienić korepetytora na Tomasza, czyli chłopaka, którego kojarzy z szkolnego korytarza. Problemem okazują się relacje między dwo...