27

344 19 13
                                    

Zimny prysznic był tym czego potrzebowałam najbardziej. Miałam wrażenie, że to będzie kolejna noc, która okaże się dla mnie stratna. Nie było mowy bym zasnęła.
Włosy przepłukałam wodą, by rankiem były w dobrej kondycji. Poza tym przez drogę zdążyły się zmechacić.
Każdy wie, że najlepiej myśli się pod lodowatą wodą. Lub gorącą. Tak czy owak nie mogłam otrząsnąć się z przeczucia, że wszystko jest snem. Miałam spać w pokoju chłopaka przez którego zaczynałam wariować. Sama myśl o nim przywoływała u mnie dreszcze.
Nie byłam raczej kochliwą osobą. Zakochałam się jedynie w Łukaszu, choć i to trudno było nazwać miłością. Po zerwaniu z nim kilku chłopców starało się o moje względy, ale żaden nie był "tym kimś".
Być może jest nim Tomek.
Na jednej z szafek leżała przygotowana dla mnie piżama. Wcale nie przeszkadzało mi to, abym spała w jego ciepłej bluzie, lecz on znów nalegał.
- Zagotujesz się w tej bluzie! - rzucił mi do ręki jego starą koszulę. Miała niebieski kolor oraz delikatną, bardzo słabo widoczną białą kratkę. - Proszę. Myślę, że będzie Ci dobra.
Czułam się w niej najlepiej na świecie. Jednak była krótka. Bardzo krótka.
Nic innego nie mam...
Weszłam do pokoju lekko naciągając koszulę na nogi. Nigdy nie chodziłam w ten sposób przy jakimkolwiek chłopaku.
Może jednym... Never mind...
Zajęty był przeglądaniem czegoś na telefonie. Być może odzyskał internet lub po prostu wszedł na aplikacje, gdzie nie była ona potrzebna.
Ukradkiem czmychnęłam po telefon i odpisałam jakże przejętego moim losem Maksowi:

Patrycja - Wiem, że u Ciebie był. Jestem u Tomka.

Nim zdążyłam odłożyć telefon, odpisał. Był aktywny.

Maks - Ohoho! Relacje opowiesz mi w szkole!

Patrycja - Cicho bądź! Nic ci nie opowiem!

Maks - Aż taka pikanteria? ヾ(❀╹◡╹)ノ゙

Nie zamierzałam odpisywać, aż nagle telefon głośno zadzwonił w całym pokoju. Upuściłam go na ziemię, a Tomek przerażony wstał.
- Co się stało? - zapytał kładąc lewą ręke na klatce piersiowej. Zobaczył mnie i lekko się
uśmiechnął. - Bardzo ładnie Ci w tym kolorze.
- Ugh... Na razie chciałabym byś ucichł. - powiedziałam najdelikatniej jak mogłam. Bałam się schylić. - Możesz mi podać telefon?
- Czemu nie zrobisz tego sama? - skrzyżował ramiona i posłał mi prowokujące spojrzenie. W tamtym momencie chciałam go udusić i pocałować jednocześnie.
- Nie możesz go po prostu go podać? - komórka przestała dzwonić, a ja ciągle się z nim droczyłam.
- Nie. - trzymał się swojego zdania i nie odpuszczał.
- Proszę... - próbowałam wymusić na nim litość. Westchnął i podszedł do mnie na tyle blisko, by kopnąć lub oddać telefon.
- A chciałem być nieuległy. - krótko się zaśmiał i się schylił. Przejechał spojrzeniem po moich nogach i szybko odwrócił wzrok.
Może wcale nie był to dobry pomysł.
Udawałam, że nic nie widziałam dla lepszego efektu. Podniósł się i z wymuszonym uśmiechem oddał komórkę.
- Proszę. - powiedział niezręcznie. Nie wiedziałam co zrobić.
Chyba najlepszym pomysłem będzie oddzwonienie do Maksa.
Przerwałam ciszę nieudanym połączeniem. Dopiero po kilku próbowach wreszcie zadziałało.
- Siema stara! Słuchaj, słuchaaaj! - Maks krzyczał do słuchawki. - Udało mi się ogarnąć muzyka na cholera wie którą rocznice ślubu moich rodziców!!!
- Gratuluję, naprawdę. - uderzyłam w niego. - Tylko po to dzwoniłeś?
- Nie... - słyszałam jak bardzo był podekscytowany. Uwielbiał imprezy nawet tak oklepane jak ta. - Jesteś zaproszona. Musisz przyjść z osobą towarzyszącą.
- Serio? - mruknęłam i ściszyłam głos, by Tomek wszystkiego nie słyszał - Ty myślisz, że z kim pójdę? Z Tobą? Z Kubą?
- Debilko, z Tomkiem. - prychnął, a ja potrząsnęłam głową.
- Nigdy w życiu. - chciałam na niego nakrzyczeć. - Nie mogę pójść z Tobą? Czemu trzeba tam osoby towarzyszącej?
- Bo ja to organizowałem. - zaśmiał się i napił się prawdopodobnie monstera. - Tout zostało dopięte  na ostatni guzik.
- Nie wiem co ci zrobię! Maks! - rozłączył się. Cisnęłam telefonem w komodę zachowując zewnętrzny spokój.
Nie mogłam iść z Tomkiem. Za mało go znałam poza tym strasznie bym się stresowała. Maks na pewno zrobił to specjalnie, bym przyszła z nim.
Shipy wchodzą mu za mocno.
Opadłam bezwładnie na łóźko gdzie leżał Tomek. Zwrócił twarz w moją stronę. Wyglądał na ospałego.
- Spałeś? - zapytałam podnosząc się na łóżku.
- Nie, nie spałem. - przetarł oczy. Widząc moje niedowierzanie dodał. - Może trochę.
- Przepraszam! - przejęłam się. Nie lubiłam wyrywać kogoś ze snu, prócz Kuby i Maksa, których uwielbiałam wnerwiać. Lecz Tomka ani trochę.
- Przecież nic się nie stało. - odwrócił się w moją stronę. Leżał wygodnie na boku ukradkiem na mnie spoglądając. - Ty nie jesteś śpiąca?
- Mam wrażenie, że dzisiaj nie zasnę, więc to czy jestem śpiąca nie ma znaczenia. - wzruszyłam ramionami. Jego dłoń ujęła mnie za nadgarstek i szybko pociągnęła do siebie. Leżeliśmy do siebie twarzą w twarz.
- Ufasz mi? - zapytał. Wpatrywał się nieustannie w moją tęczówkę nawet nie mrugając. Przeszły mnie dreszcze.
- Odrobinkę. - podniosłam lewy kącik ust. Nie mogłam się na niego napatrzeć, gdy blask księżyca padał wprost na jego promienną twarz. Zapragnęłam jej dotknąć.
- To przytul się i zobaczysz, że zaśniesz. - uśmiechnął się. Zagryzłam wargi i spuściłam wzrok.
Czy nie okaże się no ta... Za łatwa?
- Nie wstydź się. - powiedział przyjaźnie czując moje zawahanie. - Jeśli nie chcesz nie zmuszam.
A jednak tego chciałam. Przywarłam plecami do jego mostka i spróbowałam się skupić na jego równomiernym oddechu. Jego dłoń spoczywała na mojej, nie wychodząc poza schematy.
Był delikatny, nienarzucał mi się. Nie dotykał mnie tam, gdzie nie chciałam.
Uczucie, że mogę na niego liczyć wypełniło mnie całą.
Przez ułamek sekundy straciłam dla niego głowę w zupełności. Chciałam poczuć smak jego ust i wpatrywać się, gdy śpi.
Odrzuciłam te nieracjonalne pomysły. Musiałam się kontrolować inaczej zakochałabym się bez pamięci.
A pomyśleć, że do niedawna go nienawidziłam...
Karciłam siebie za poprzednie słowa. Za to, że go obrażałam i urażałam bez powodu. Ciągle był przyjazny, a ja wywracałam oczami.
Jak mogłam nie widzieć jego cudownego charakteru?
Poczułam jak chowa twarz w moje włosy. Mruczał coś przez sen, lecz nie mogłam tego zrozumieć.
Jego ręka wzmocniła uścisk jakby bała się, że ucieknę. Uśmiechnęłam się mimowolnie i leniwie. Pogładziłam ją opuszkami palców sądząc, że zasnął.
- To łaskocze. - powiedział zachrypniętym głosem, a ja spaliłam buraka.
- Sorki. - wymamrotałam. Właśnie poczułam jak okropnie kleiły mi się oczy.

Nowy Korepetytor _4Dreamers_Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz