36

320 19 19
                                    

Kołatanie serca ucichło, gdy tylko się obudziłam. W moim umyśle ciągle przybywał ON, który delikatnie śpiewał mi do ucha. Tak czule głaskał mnie i pieścił, lecz była to tylko zmyłka.
Znów dopadł mnie koszmar.
Choć trudno było mi określić to mianem koszmaru nie chciałam nazywać tego inaczej. Nigdy nie czułam się tak jak wtedy. Jak gdyby czas się zatrzymał.
A on gnał dalej.
Powoli się podniosłam czując dziwne uczucie w podbrzuszu. Przywarło na sile, gdy uświadomiłam sobie, że jest. Nie był to ból podobny do owulacji, czy czegoś bardziej badziewnego. To było przez ten sen.
Być może piękny sen.
Postanowiłam wziąć zimny prysznic, który pomógłby na poranne roztargnienie. Rzadko to robiłam, bo tylko w sytuacjach nadzwyczajnych.
Woda jaką nastawiłam nie była dla mnie wodą, a kostkami lodu. Nie chciało mi się dodawać ciepłej, więc czym prędziej przemyłam twarz i zniknęłam pod stertą ubrań.
Ubrałam się zwyczajnie. Czarne szorty, granatowa bluzka oraz dla urozmaicenia ciemne podkolanówki. Lubiłam je, choć Maks kazał mi je wreszcie siągnąć. Nie znosił ich, a raz wrzucił je do pieca.
Musiał mi kupować nowe.
- Scheisse!!! - usłyszałam bardzo raniący w uszy akcent. Kuba raczej nie przepadał za mówieniem po niemiecku w domu, więc nie wiedziałam kto mógł to powiedzieć. Dopiero gdy wszedłam do kuchni zobaczyłam rozzłoszczonego Maksa. Stał nad kuchenką gazową, znów robiąc naleśniki.
A jakby inaczej?
- Cześć. - mruknęłam lekko wyrywając go z transu.
- Bonjour! - próbował, by ton jego głosu nie wyszedł na pretensjonalny. Trochę patrzył na mnie, a potem dodał: - Ja dalej kocham francuski... Naprawdę... Ale niemiecki ma takie fajne wulgaryzmy...
- Czy ja kazałam ci się tłumaczyć? - prychnęłam nastawiając wodę w czajniku. Zaczynałam posiadać dziwną potrzebę wypicia czarnej herbaty.
- Nie, aczkolwiek...
- Czy przypaliłeś mi patelnie!? - krzyknęłam odpychając go. Cała była nie do użytku. Dopiero teraz poczułam ten charakterystyczny smród. - Matko Boska! Kuba cię zabije!
- Nie mów mu!!! - złożył ręce jak do modlitwy. - Błagam!!! Ja kupię nową!!!
- Powinieneś nią dostać. - warknęłam, lecz jego krucha mina była zbyt niewinna, by się nie zgodzić. Zniszczoną patelnię umiejscowiłam między kartonami po mleku. Oparłam ją o róg szafki.
- Dziękuję, dziękuję! - przytulił mnie, a ja się odsunęłam.
- To nie zmienia faktu, że jesteś totalnym bucem!!! - wyrzuciłam na nim swoją całą złość. - Teraz będę cię kryła, a po-
Oboje umilkliśmy słysząc dudniący dwonek. Wszyscy, prócz rodziców nie było w domu. Ojciec choć bezrobotny pewnie robi coś na miejscie.
Ciekawe co.
Wyprostowałam się i z wachaniem podeszłam do drzwi. W prawdziwych filmach zawsze powinno spojrzeć się przez zaszkloną dziurkę wyrytą w drewnie, lecz ja jej nie miałam. To była prawdziwa loteria.
A co mi szkodzi.
- Cześć. - moim oczom ukazał się Tomasz. Serce podskoczyło mi do gardła, aż poczułam jego puls. Dziwne uczucie kotłowało się w moim środku, więc trzasnęłam drzwiami. Nie chciałam z nim rozmawiać tym bardziej, że czułam wyrzuty sumienia.
Sama nie wiem czemu.
Może przez ten sen.
Lecz drzwi nie domknęły się. Dalej były uchylone przez jego stopę, która zamortyzowała siłę. Moje bezwładne palce zachaczyły się na ciepłej klamce.
- Proszę, porozmawiajmy. - błagał. Nie widziałam go, ale słyszałam i tyle wystarczyło, bym poczuła jego smutek. Nie chciałam, by żałował.
By żałował, że mnie poznał.
By żałował, że mnie okłamał.
By żałował czegokolwiek.
- Po prostu odejdź. - szepnęłam. Za moimi plecami pojawił się Maks, który zdążył zobaczyć jak oboje opieramy się o te same drzwi.
Wpatrywał się w milczeniu wycierając szpatułkę ręcznikiem. Tomek chyba go nie zauważył.
- Opowiem ci wszystko. - zaczął się tłumaczyć. - Opowiem ci o mnie i o Łukaszu, ale mnie wpuść.
- Odejdź. - warknęłam, a Maks opuścił korytarz i udał się na górę do pokoju. Chyba nie chciał przeszkadzać.
I dobrze.
- Poza tym. - kontynuowałam. - Kończę z korepetycjami. Nasz kontakt ma zostać urwany.
- Patrycja, nie karz mi kończyć czegoś co jeszcze się nie zaczęło. - popchnął lekko drzwi, a ja je mocniej przytrzymałam. Nie miał tu wejść.
Nie miał już wchodzić.
- Bardzo dobrze, że nic się nie zaczęło. - zmrużyłam oczy. Zaczynały mnie piec. - Nie mogłabym zadawać się w kłamcą.
- Patrycja, posłuchaj mnie! - minął próg przez co mogłam go zobaczyć. Nigdy nie widziałam takiego przejęcia na jego twarzy. Przywarł moimi plecami do ściany nie pozwalając mi wyjść w jakikolwiek sposób. Właśnie w tym momencie zaczynał się mój sen.
Piękny sen przez który teraz bałam się co będzie dalej.
Prorocznia?
Wątpię...
- Ja tego nie zrobiłem specjalnie. - jego oddech był przyspieszony. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek wybuchnie i nie będzie zgodny ze mną.
Postąpił według swoich pragnień.
- Ja... - szepnął. - Znaczy ja i Łukasz poznaliśmy się w szkole muzycznej niedaleko stąd. Mieliśmy za zadanie grać razem scherzo h moll. Polubiliśmy się, a potem zakumplowaliśmy. - zwracał uwagę na mój wyraz twarzy oraz moje niezapokojenie. Trudno było mi się skupić na tym co mówił, gdy był tak blisko. - Gdy zaczęliśmy się przyjaźnić powiedział, że ma dziewczynę. Wcale nie miałem zamiaru ciebie odbić. Nie mógłbym tego zrobić. Potem... Zapoznaliśmy się z kręgiem amatorów Mozarta. Łukasz tak bardzo zafascynował się ich muzyką, że niedługo po tym zostawił mnie dla nich. Ja jednak nie chciałem ryzgnować z tego co mam. Później wyjechał, a ja dalej cię pamiętałem, lecz nic z tym nie robiłem. Dopiero potem moja mama zaproponowała mi tę pracę. Wiedziałem, że będziesz to ty.
- Skąd wiedziałeś? - nie mogłam nic więcej wymówić. Wszystko składało się w skomplikowaną, lecz spójną całość.
- Bo imię Patrycja może należeć tylko do ciebie. - uśmiechnął się beztrosko. Zapewne powinnam była coś dodać, gdy był tak blisko, ale brakowało mi pomysłu. Spojrzałam mu jednako w oczy i pokręciłam niezauważalnie głową.
- Przesadziłam, prawda? - zakpiłam.
- Chyba. - prychnął, jednak nie pozwolił mi wyjść. Chciał patrzeć na moją twarz pełną uczuć i emocji. Ja także nie zamierzałam uciekać. Nie możemy udawać, że nie byliśmy już blisko.
Bo byliśmy.
Maks był w pokoju zapewne czymś zajęty. Nie chciałam, by ktoś nam przerwał.
Co jeśli tym razem przerwę ja..?
Zaczynał powoli przybliżać się w moją stronę. Z wielkim wahaniem, lecz stanowcznością. Ja natomiast przywarłam do ściany czekając na niego.
Byliśmy już na tyle blisko, by to zrobić. Czułam jego zapach, który teraz przypominał mi słodki karmel. Chwyciłam jego koszulki, by dodać sobie wewnętrznej odwagi.
Aż nagle jego wargi zetknęły się z moimi. Były delikatne i miękkie. W skrócie takie, jakie czułam przez sen.
Uczucie jakie mi towarzyszyło było nie do opisania. Nasze serce biły w równym, szybkim tępie. Dłonie pociły na nam się, gdy jedna ze stron postanawiała dotknąć pleców.
Jego ręce powędrowały na skraj mojej talii. Pragnął mnie jeszcze bliżej siebie, choć i tak nic nas nie dzieliło.
Dziwna ściana wreszcie załamała się otwierając nas przed sobą. Teraz dopiero poczułam jak dobrze tłumiliśmy to co czuliśmy.
Nasze zainteresowania.
I ich brak.

Moi drodzy 😂😂😂
No tak na to czekaliście, że nie mogłam tego dłużej przedłużać (a chciałam!!!)
Ale ja sama nie mogłam doczekać się tego upragnionego związku.
Ty pewnie też, prezesowa 😂😏
I... Postanowiłam, że teraz zamiast zdjęć będę wstawiała linki do muzyki, którą możecie puścić podczas czytania. (Polecam aplikację "mu" Z której sama korzystam podczas pisania.)
To do zobaczenia!!!
Nie wytrzymie jak będzie tak gorąco przez całe lato 😂😂😂

Nowy Korepetytor _4Dreamers_Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz