18

383 16 13
                                    

Maks zaproponował kawiarnię w centrum Warszawy. Chciał ze mną porozmawiać, lecz nie w domu. Kuba nie mógł tego słyszeć.
Byłam zadowolona, że wreszcie będziemy mogli spędzić razem trochę czasu. Długo się z nim nie widziałam i nie z lenistwa. Po prostu na koniec roku szkolnego nauczyciele próbują nadrobić poprzedni materiał.
Usiadliśmy przy najbliższym wolnym stoliku między oknem, a szafą grającą. Maks ją uwielbiał i zawsze wrzucał do niej ostatnie oszczędności.
- To zobaczymy co dzisiaj oferują. - potarł dłonie w charakterystyczny sposób.
- Zawsze leci ta sama muzyka. - zmarszczyłam brwi i oparłam brodę na łokciu. Postanowiłam trochę rozejrzeć się po lokalu. Na jego środku stał jeden, podłużny stół barowy otoczony kolorowymi kwiatami. Jedyny w całej Warszawie wyróżniał się w tak unikatowy sposób. Wszędzie kwiaty i odcienie pasteli. Stoliki prezentowały się w obrusy w kratkę. Na ich środku stał minimalistyczny wazon najczęściej z malutkim słonecznikiem. Podobało mi się.
W kącie kawiarni zauważyłam roześmianą twarz dziewczyny. Kojarzyłam ją.
- Co tutaj robi Olga? - szepnęłam, a on szybko oderwał się od maszyny grającej. Spojrzał w ciemniejszy zaułek.
- Pewnie z kolegą przyszła. - wzruszył ramionami. Ja ciągle się im przeglądałam. Nie dotykali się, ani nie wyrażali do siebie sympatii. Tylko się śmiali, ale w tym uśmiechu było coś innego.
Coś czego nie było u niej i Kuby.
Nagle podeszła do nas kelnerka wyrywając mnie z transu. Była młoda w moim wieku.
- Co podać? - sięgnęła po długopis.
- To co zwykle. - rzekł Maks zalotnie.
- Przykro mi, ale nie znam pana. - poczerwieniała widocznie zmieszana.
- Whore... A ja myślałem, że wreszcie mi się to uda jak w filmach. - westchnął.
- Przepraszam. Co to znaczy "whore"?  - wywróciłam oczami.
- H-a-h-a - zaśmiał się ironicznie. - To już nie jest zabawne.
- Przepraszam pana najmocniej...
- Poprosimy jedną czarną kawę i cytynową herbatę. - dziewczyna poczuła ulgę. Uśmiechneła się i zapisała zamówienie.
- AAA! - postukał Maks palem wskazującym o jej notatnik. - Jeszcze dwa serniki.
- Oczywiście. - wyminęła nas i uciekła w głąb kawiarni.
- Ale dupa. - poruszył brwiami.
- Maks! - uniosłam głos i zabiłam go wzrokiem.
- Ustaliliśmy, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, więc może mi się podobać każda dziewczyna. - zaśmiał się i poprawił grzywkę.
- Przecież nie jestem o ciebie zazdrosna. - mruknęłam. Wiedziałam, że ze mną gra.
- Nie?
- Nie.
- Nie?
- Nie.
- Nie?
- Przestań. - spuściłam wzrok i cicho się zaśmiałam.
- Ale to ty zaczęłaś, whore. - powędrował wzrokiem po kolejnej kelnerce, która zbliżała się do nas. - Zaraz pogadamy o tym po co tu przyszliśmy.

Jedzenie mieli tam bardzo dobre. Niezależnie czy chodziło o napoje czy desery. Wszystko smakowało wyśmienicie. Maks po pewnym czasie zamówił kolejną porcje sernika dla siebie. Ja odpuściłam i patrzyłam na jego uradowaną twarz.
- Słuchaj, słuchaj tego! - czuł się nazbyt pewny siebie. Śmiał się na cały lokal. - Wchodzi baba do windy co nie? ... A tam schody!!!!!!!
- Nawet nie wiem jak to skomentować. - schowałam twarz w dłoniach. Było mi za niego wstyd. - Może powiesz mi co chciałeś?
- Sûr - powiedział krzywym francuskim akcentem. - Chodzi o tego korepetytora.
- Co z nim?
- Lubisz go? - uspokoił się i napił się dużego łyka kawy.
- Dziwny jest... - szepnęłam mieszając łyżeczką słodką herbatę. - Po co ci w ogóle wiedzieć czy go lubię?
- Bo widzę jak na ciebie patrzy. - uśmiechnął się dwuznacznie. Wytrzeszczyłam oczy.
- Na mnie!? Nie... Zdawało ci się. - machnęłam rękoma. Ten nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Na twoim miejscu chciałbym, żeby tak na mnie patrzył. - podziękował za kawałek sernika i przesłał buziaka kelnerce. Od razu zabrał się do jedzenia. - Po drugie pasujecie do siebie.
- Oh przestań. - pokręciłam głową.
- Pamiętasz jak rozmawiałaś z nim na korytarzu? - Raczej każdy to pamięta. -  Widziałem jego iskry w oczach. On jest taki przystojny! Nie wiem co może ci w nim nie pasować.
- Wygląd to nie wszystko. - szepnęłam zrezygnowana. Zauważył jak mój humor nagle spadł.
- Czemu cię to smuci? - wyprostował nogi. - Zajebisty chłopak. Pewnie z charakteru też niezły.
- Raczej nie mój gust. Po prostu. - prychnęłam.
- Ja wiem co ci jest! - krzyknął. Po bliscy klienci na nas spojrzeli. - Ci jest żal, bo taki chłopak, a nie twój typ!
- Gdyby mi się podobał to analogicznie byłby moim typem. - dopiłam resztkę herbaty.
- Ta rozmowa zmierza donikąd jak baba w windzie. - wstał i widząc moje zmieszanie dodał - Wiesz, ta z żartu.
- Wiem, wiem. - wychodząc spojrzałam jeszcze na stolik gdzie siedziała Olga. Może faktycznie są przyjaciółmi?

Niedługo potem byliśmy w parku. Była ładna pogoda, pełna słońca i ciepłego wiatru. Maks ciągle mi się przypatrywał doszukując się moich emocji względem Tomka. Nie odczytał nic co by go interesowało.
- Tak czy owak chłopak jest zajebisty. - zaczął ni stąd, ni zowąd. Szliśmy szerokim chodnikiem, gdzie przebywała większość przechodniów. Nie mieliśmy gdzie usiąść, ponieważ wszystkie ławki zajęły zakochane pary. Robiło mi się trochę niedobrze.
- Co ci tak zależy na tym Tomku? - zapytałam wdychając powietrze. Po chwili ciszy odpowiedział;
- Wiesz, że lubię być wolny jak ptak. Niezależnie, którego masz na myśli.
- Maks! - krzyknęłam.
- Chodziło mi o wróbla i kukułkę. A może papugę. Nie wiem. Obojętnie. - uśmiechnął się. Chciał pokazać, że to ja mam złe skojarzenia, choć wiedziałam, że myślimy o tym samym.
- Do rzeczy. - pospieszyłam go.
- Dobra, dobra. - zerwał pobliskie źdźbło trawy i włożył je do ust. - Więc lubię być wolnym człowiekiem, ale to nie znaczy, że ty nim lubić być. Jak ja ci kogoś nie znajdę, to ty tego nie zrobisz.
- Bzdura! - oburzyłam się. - Spokojnie sobie kogoś znajdę.
- Dużego wyboru nie masz. - prychnął. Szedł do mnie przodem. Nie patrzył czy jakiś mężczyzna chciał przejść. Bo przecież po co?
- Warszawa ma wiele możliwości! - rozejrzałam się wokoło. - Mogłabym poderwać nawet tego chłopaka, o tam.
Pokazałam palcem w stronę ciemnego mulata, który stał przy budce z lodami.
- To dawaj. - Maks sprowokował mnie.
- Nie! - zacisnęłam zęby, gdy byliśmy coraz bliżej niego. Był przystojny, lecz nie zamierzałam z siebie robić idiotki. Przechodząc obok Maks krzyknął pokazując na mnie:
- Ej ty! Czarny! Ooo~ ty ty! - zwrócił jego uwagę. - Ta dziewczyna chce z tobą się umówić! Numer to 5267******
Spaliłam się ze wstydu i przyspieszyłam kroku. Ludzie nie wiedzieli co właśnie się stało, a chłopak tylko wystawił kciuka.
- Good! - krzyknął i się zaśmiał. Oboje robili sobie z tego żarty, gdy ja chciałam zapaść się pod ziemie.
- Nienawidzę cię, Maks. - spojrzałam na niego groźnie.
- E là! - machnął ręką. - Przecież wiem, że mnie kochasz. Nie chciałaś Tomka, będziesz miała przystojnego mulata.

Nowy Korepetytor _4Dreamers_Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz