Między nami słuchać było jedynie szmer długopisu, który próbowałam nakierować w stronę liczby Pi. Dziwne było to, że cisza jaka nas wypełniła stała się nie do zniesienia. Nawet ten głupi ciąg liczb nie mógł nas odciągnąć od tego wrażenia.
- Zaokrąglij do setek. - pokazał palcem. Nie był już tak bardzo rozradowany i pełny nadziei. Wokół niego wyczułam aurę melancholii i dziwnej błogości. Coś było nie tak.
- Tomek, co się stało? - zapytałam po chwili wahania. Jego wzrok przebił mnie na wylot.
- To chyba nie jest odpowiedni moment. - zmarszczył brwi, a następnie skierował się na zeszyt. Próbował pospiesznie zmienić temat. - Tutaj "razy liczba pi".
Nie poznawałam go. Obok mnie stał inny człowiek, ubrany w inną maskę. Trzymałam się tego myślenia jeszcze długo dopóki nie powróciłam do zajęć.
Ten długopis zaczynał doprowadzać mnie do szału. Jego szmer, ten widok liczb oraz niewyjaśnione zachowanie Tomka. Bez kontroli zaczęłam pisać coraz mocniej i szybciej, i szybciej i szybciej... Aż nagle rzuciłam tym badziewiem.
- Tomek co się stało?! - ja także przestawałam rozumieć moje gwałtowne opuszczenie hamulca. - Jesteś inny. Nie podobny do siebie. Myślałam, że już wszystko jest dobrze, a ty dalej coś ukrywasz! Co się dzieje!? Przecież sms'y pisałeś jak ty, a teraz! Teraz nie mogę cię rozszyfrowywać...
- Proszę cię, usiądź. - złapał mnie za rękę, którą od razu wyrwałam z uścisku.
- Nie dotykaj mnie! - rozkazałam. Chyba faktycznie przesadzałam. - Chcę wiedzieć co ci jest!
- Powiem, ale najpierw ochłoń. - westchnął zniecierpliwiony.
Trudno było mi opanować wściekły tajfun, który nawiedził mnie bez zapowiedzi. Zostawił po sobie jakieś szkody, na pewno zniszczone samopoczucie Tomka, lecz trzeba było to naprawić. Usiadłam na krześle i wzięłam kilka głębokich wdechów.
- No i? - dalej nie byłam sobą. Ciągle czekał. - Dobra, jeszcze chwilę, okay?
Przyjrzałam się zegarowi. Jego wskazówki delikatnie przesuwały się w prawo tworząc przy tym poczucie natchnienia. Myśl jaka nagle strzeliła mi do głowy była czymś w rodzaju motywacji i zrozumienia. Była blisko. Była we mnie.
- Ta minuta, w tym dniu, w tym tygodniu i w tym roku jest tylko jedna. Nie warto jej marnować na tę złość i na stanie w miejscu. - w mojej głowie zaczynało wrzeć. Choć słyszałam tysiące razy podobne cytaty, to dopiero teraz udało mi się zrozumieć w pełni cały zamysł. Kiedyś będę żałować, że się zezłościłam, że nie pozwoliłam mu mówić. Ta chwila nie powtórzy się już nigdy.
- Przepraszam. - skrępowałam się. - Nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Nie szkodzi. - lekko się uśmiechnął. Samym gestem ukoił moje bijące do szaleństwa serce. - Ważnie, że wróciłaś.
- Tak... - przymrużyłam oczy. Także cieszyłam się, że wróciliśmy do normy. - To mów co się stało. Chciałabym wiedzieć.
- To dość dziwna sytuacja. Nie wiem co powinniśmy zrobić w takim momencie. - chwycił się za kark i próbował pozbierać myśli zupełnie jak ja.
Znów dopadła nas klątwa ciszy, jednak teraz nie byliśmy nią zajęci. Skupiliśmy się na umyśle i hałasu stamtąd. Mieliśmy dużo do posprzątania.
- Patrycja, ja... - pochylił się w moją stronę. Pierwszy raz poczułam u siebie tak dziwnie przerywający oddech. Jakbym chciała, a jednak nie mogła tego robić. Nie wiedziałam, że powie coś takiego co odmieni nas już na zawsze.
- Kocham Cię. - szepnął i powrócił do obserwowania mojej reakcji.
Słyszałam to już nie raz od rodziny, przyjaciół i Łukasza, ale to było czymś szczególnym. Czymś co poczułam aż na koniuszkach palców. Zdanie odbiło się ode mnie echem.
Nawet nie wiedziałam, że płaczę. Nie poczułam moich małych łez szczęścia spływających po policzkach jak rosa z kwiatka. Nie było to czymś nadzwyczajnym, a jednak - coś pękło.
Otulił mnie ramieniem. Ramieniem, które znałam jak własną kieszeń. A miałam poznać jeszcze bardziej.
Nie miałam pojęcia czemu płaczę. Choć się uśmiechałam to jednak nie mogłam opanować ciągłego potoku. Nie posiadałam nad tym kontroli.
Maks z pewnością uznałby to za głupotę.
W sumie jak ja.
- Przepraszam. - chyba źle zinterpretował mój kolejny wybuch. Dostałam wyrzutów sumienia, więc szybko odskoczyłam rzucając kółko ratunkowe.
- Nie, nie jest dobrze. - uspokoiłam go. - Wręcz wyśmienicie.
Zaśmialiśmy się. Po raz pierwszy tak bardzo szczerze i pięknie. Choć ciągle czułam to samo to jednak coś się zmieniło.
Przez te dwa słowa wreszcie poczułam, że jestem czyimś światem. Czymś najważniejszym za co oddałby całą krew. Zapewne uczucia mojego brata nie mogły równać się z tą intymną miłością.Perspektywa Tomka
Nie zliczyłbym godzin jak długo trzymałem to w sobie. Serce wręcz wypadło mi z piersi, gdy o tym powiedziałem.
Była dla mnie ważna od samego początku. Od momentu, gdy usłyszałem jej imię z jego ust.
- Co ty?! Daj spokój. Już jestem w związku. - rzekł sącząc swoje ulubione brunatne piwo. Nigdy nie zapomniałem jak sprytnie podbierał dowód swojego ojca, by dostać to co lubił najbardziej.
- Nic mi o tym nie mówiłeś. - w tamtym momencie zacząłem wątpić. Jak mógł przeoczyć tak ważny aspekt prywatnego życia towarzyskiego?
- Nie mówiłem, bo totalnie wypadło mi to z głowy. - zaczynał seplenić. - Patrycja ma na imię. Ładna, zgrabna... Ogólnie cud miód.
- Ciekawe czy się spotkamy w trójkę. - wypaliłem biorąc do ręki swoją kawę. Pogromił mnie wzrokiem.
- Nie spotkamy, bo tego nie chcę. - zmarszczył się. - Poza tym ona jeeest baardzo zajęta.
- Lepiej odwiozę cię do domu. - zachowałem pogodę ducha, choć to było dla mnie ciężkie. W łóżku zastanawiałem się:
"Kim ona jest?"
Teraz już znałem odpowiedź.MOI DRODZY! WAŻNE INFO!
ZACZYNAMY CZĘŚĆ II NOWEGO KOREPETYTORA!
SKOŃCZYLIŚMY W MOMENCIE PRZEŁOMOWYM, A KOLEJNE CZĘŚCI BĘDĄ LICZONE OD 1.
NIE CHCE TWORZYĆ NOWEJ OKŁADKI 🤣
Jeśli ktoś nie zrozumiał to spokojnie - zobaczy w praktyce!
Do nowej części 😏

CZYTASZ
Nowy Korepetytor _4Dreamers_
ФанфикPatrycja od zawsze miała problemy z matematyką. Nie przypuszczała, że jeszcze na koniec II liceum jej matka, postanawia zmienić korepetytora na Tomasza, czyli chłopaka, którego kojarzy z szkolnego korytarza. Problemem okazują się relacje między dwo...