31

310 15 14
                                    

Poranek był bardzo gorący. Żadne ubranie nie dawało mi poczucia ulgi, a tylko pogarszało sprawę. Najlepszym pomysłem było przejście się nad jezioro, które znajdowało się dość daleko. Nie mogłam jednak zmieniać jego planów. Zabraniały mi na to wyrzuty sumienia.
Założyłam zwykłą koronkową sukienkę, która kontrastowała z moimi ciemnymi włosami. Je natomiast spięłam w kitkę wysoko na głowie. Poczułam chciany mi wcześniej chłód. Nie ma lepszego uczucia, niż ten lekki wiatr otulający skórę.
Szybko sprzątnęłam pokój, a ważny mi list schowałam do szuflady. Zatrzymałam się przy nim zastanawiając się. Być może nie powinien być dla mnie tak ważny, jaki jest. Może powinnam go podrzeć i wyrzucić do kosza, jednak napisał to chłopak, który był dla mnie wszystkim.
Właśnie... Był...
Odwróciłam się i pospiesznie wyciągnęłam podręczniki. W taki upał nie chce się człowiekowi absolutnie niczego. Lecz w ten sposób spotykałam się z nim "legalnie". Nikt nie mógłby mieć wyrzutów o to, że uczę się z moim prywatnym korepetytorem.
Pod stopami przebiegła mi Red z Serafiną. Świadczyło to o tym, że ktoś otworzył drzwi do pokoju. Podniosłam głowę widząc elegancko ubranego Tomka. W ręce trzymał jedną z czerwonych róż, które często dostrzegałam w kwiaciarni pod naszą szkołą. Zatrzymałam na nim przeciągły wzrok.
- Cześć... - zaplątałam dłonie. Przypominałam małą dziewczynę, a on chłopca, który niezdarnie pokazuje swoje zainteresowanie. Ale on właśnie jej nie pokazywał.
- Cześć. - uśmiechnął się szeroko. - Czemu przygotowałaś książki?
- Dzisiaj mamy korki. - zaczęłam. Pokręcił lekko głową schylając się w moją stronę podając pięknie owiniętego wstążką kwiatka. Przyjęłam go.
- Jedziemy dzisiaj z dala od tych okropnych książek. - zebrał je i położył w jedno miejsce na biurku. Następnie posłał mi zalotne spojrzenie i wystawił rękę, bym mogła się o niego oprzeć. Dobrze, że to zrobił, bo myślałam, że zemdleję. Pierwszy raz spotkałam tak miłego i szarmanckiego chłopaka. Pozwoliłam mu porwać mnie w przygodę, która mogłaby wydać się przełomowa.

- Gdzie jesteśmy? - zapytałam będąc jeszcze w aucie. Staliśmy w urokliwej części Warszawy otoczonej ślicznymi posążkami. Pomógł mi wysiąść, a następnie zamknął drzwi od auta.
- Znam tutaj bardzo dobrą lodziarnie z lodami tajskimi. Wiesz jakie to są? - prowadził mnie przez wąskie uliczki. Wyglądały trochę jak te we Włoszech, które pokazywała mi kiedyś mama. Z tatą podróżowali bardzo często. Zwiedzili większość kultowych miejsc, prócz Paryża. Tam także mieli pojechać tego lata.
Kuba zawsze miał wyrzuty o to, że zostawiają nas samych w domu. Pewnie robili to dlatego, że chcieli odpocząć, ale ja zawsze interpretowałam to inaczej. Ktoś musiał zostać z babcią. Nie miała przecież opcji zejścia po leki. Otrząsnęłam się jednak odpowiadając na pytanie.
- Nie, nigdy nie jadłam. - przyznałam. Kuba oferował mi tylko włoskie z centrum lub w pucharku. Były jednymi z lepszych. Przez urok mojego brata zawsze dostawaliśmy podwójną porcję bitej śmietany i owoców. Każda ekspedientka nie mogła się oprzeć, by tego nie zrobić.
- Są to jedne ze zdrowszych lodów. - wytłumaczył mi. - Robi się je z wybranych przez ciebie składników oraz z w sumie nie wiem czego. Wygląda to jak śmietana lub lody śmietankowe.
- Brzmi dobrze. - uśmiechnęłam się. Doszliśmy pod malutką lodziarnie. Prezentowała się bardzo skromnie, lecz udanie. Obok dużego okna stała drewniana ławka na której usiadły jakieś dzieci. My weszliśmy do środka.
Od razu rzucił mi się w oczy metalowy blat, który połączony był z małą kasą. Leżały tam różne szpatułki oraz kartonowe pudełeczka. Nie miałam pojęcia do czego służą. Natomiast nad pracownikami wisiała ogromna tablica z różnymi propozycjami jakie mieli w ofercie. Przyjrzałam się jej bacznie.
Oferta wcale nie była skromna. Do wyboru mieliśmy lody owocowe oraz czekoladowe o smaku Nutelli, rafaello, kit kat'a czy twix'a. Zdecydowałam się na kiwi. Tomek wybrał Mango.
Przyrządzanie było bardzo interesujące. Na metalowy blat mężczyzna wlał białą masę, a następnie dwoma szpatułkami zaczął ją mieszać. Nie wiedziałam jak tak płynna ciecz, ma się stać ciałem stałym. Lecz po chwili zaczęła zastygać. Pospiesznie dodał kawałki kiwi i zabrał się do pracy. Robił to za szybko dla oka, by móc się temu szczegółowo przypatrzeć. Stukanie roznosiło się po całym lokalu. Ta praca wydała mi się przyjemna, choć na pewno ciężka dla rąk. Było tam ciągle zimno ze względu na ochładzanie płyty. Bynajmniej tak tłumaczył Tomek.
- Robi wrażenie. - powiedział, gdy wręczył mój kubeczek. Białe lody nabrały delikatnej, zielonej barwy. Postanowiłam spróbować. Smakowały wyśmienicie. Bardzo delikatnie, ale już od tamtej pory wiedziałam, że lody Tajskie będą moimi ulubionymi.
- Pyszne! - odpowiedziałam. Były o wiele lepsze, niż te z centrum czy w pucharku. Dodały mi dużo orzeźwienia, a upadł zniknął w zupełności.
- Cieszę się. - usiedliśmy gdzieś w pobliskim parku. Choć ta krótka podróż wydawała mi się świetna od samego początku to nie wiedziałam dlaczego postanowił mnie zaprosić. Strasznie mnie to nurtowało.
- Chciałabym cię o coś zapytać. - mówiłam niepewnie przez co od razu skupiłam na sobie całą uwagę. - Dlaczego mnie zaprosiłeś?
- Wiesz... - zaczął powoli spoglądając na drzewa. Ich intensywna zieleń odbijała się w jego oczach. - Lubię cię, a sam nudziłbym się w domu. Tobie też przyda się jakiś wypad.
- Masz rację. - kiwnęłam głową. - Dziękuję.
- To dopiero początek. - zaśmiał się patrząc mi w oczy. Dziwna siła nie pozwalała nam oderwać się od siebie. Byliśmy do tego zmuszeni, a jednak się na to godziliśmy. Ciało mnie paliło, by się do niego przybliżyć, lecz on to zrobił za mnie. Zaczęłam się dziwnie denerwować, jakby coś miało się stać. Byłam z nim tak blisko.
Byliśmy sobie coraz bliżsi nie ważne w jakim znaczeniu. Nasze twarze dzieliły milimetry. Czułam jego oddech i jego ręce na mnie. Chciałam tego. Bardzo.
Miałam porwać się chwili i domknąć powieki, by poczuć go głębiej, lecz nim to zrobiłam dostrzegłam kogoś. Dostrzegłam tego kogo kochałam całym sercem, a on mnie zostawił.
Matko Najświętsza... Łukasz...
Odsunęłam się niszcząc tym wszystko. Jego starania, moje pragnienia oraz tę chwilę. Znów przede mną stał on. Serce zabiło mi mocniej na widok jego ciemnych oczu. Nie zmienił się prawie w ogóle.
Kochaliśmy się dalej...

Nowy Korepetytor _4Dreamers_Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz