13

414 16 4
                                        

Maks odprowadził mnie do domu. Był dumny jak nigdy, ponieważ poprawił zagrożenie z języka niemieckiego. Całą drogę opowiadał jak żałował, że nie wybrał francuskiego.
- Francuski taki aksamitny jest... - Chodząc zabawnie podskakiwał. Na głowie twardo trzymała mu się zielona czapka, która pasowała do bluzy tego samego koloru. Było naprawdę gorąco, a on nie robił sobie z tego problemu. Nie przepadał za koszulkami z krótkimi rękawami. Uważał, że jest za chudy.
- Posłuchaj jak to pięknie brzmi. - Ochrząknął teatralnie i powiedział z krzywym akcentem. - Whore.
- Co to znaczy? - Zmarszczyłam brwi skupiając uwagę na drzewach wokół drogi. Na naszym osiedlu beton zamieniał się w piach i duże kamienie. Jednego z nich kopnęłam. Odskoczył wysoko, uderzając w dąb.
- Kurwa. - Powiedział beznamiętnie.
- Co?
- Whore znaczy kurwa. - Zaśmiał się, a ja wywróciłam oczami.
- Jesteś okropny. - Stwierdziłam. Znaleźliśmy się pod moim domem. Obok nas stał ubrudzony picap Kuby. Maks ukradkowo przyjrzał się wnętrzu i wrócił do mnie.
- Czemu ten człowiek nie znajdzie sobie pracy? - Zapytał oburzony. Różnili się w kilku kwestiach. Przede wszystkim w tym, że Maks był bardziej samodzielny.
- Musi skończyć studia.
- Zawsze może pracować w sklepie. - Wruszył ramionami i poprawił spadające włosy. Ich kolor był trudny do określenia. Było w nich trochę srebra, szarości oraz platyny. Ten styl pasował do niego idealnie.
- Nie chce mu się. - Machnęłam ręką.
- Dobra. - Zirytował się przez ciągle opadającą grzywkę na oko. - Muszę wskoczyć do sklepu po żel, bo zaraz nie wytrzymam!
- Jasne. - Potwierdziłam. Maks ucałował mój policzek i przyjaźnie objął mnie ramieniem. Wyglądało to przezabawnie, ponieważ był ode mnie o kilka centymetrów niższy.
- Przyjdę jutro. - Zapewnił idąc w swoją stronę.
- Jutro mam korepetycje! - Krzyknęłam za nim.
- To pojutrze. - Powiedział jakby było to coś oczywistego. Wiedziałam, że u mnie czuje sie jak u siebie. Miało to negatywne skutki.
Kuba przez to dostawał szału. Nie mógł znieść, gdy na jego łóżku, walały się skarpety Maksa.
Gdy weszłam do domu poczułam jakiś rodzaj pustki. Nie było bowiem żadnego dźwięku, tylko głuchy wiatr odbijający się od ściany. Ściągając buty wróciłam do momentu, kiedy o mały włos nie zadzwoniłam do Tomka. Nie mam pojęcia jaki miało by to sens, lecz pragnęłam tego. Po prostu potrzebowałam. W zamian położyłam się i odpłynęłam.
Jeansową kurtkę powiesiłam obok czarnej czapki z daszkiem. Nosiłam ją na wypadek, gdyby przyszło gwałtowne ochłodzenie.
W tej chwili ze schodów zszedł Kuba. Miał na sobie szare, wyprane dresy. Był zmęczony co widoczne było na pierwszy rzut oka.
- Cześć. - Przywitałam się, gdy ten wyciągnął duży garnek. - Co robisz?
- Pomidorówkę. Przyszła mi ochota. - Potargał włosy jeszcze bardziej. Z lodówki wyciągnął rosół.
- Możesz to zrobić w jednym garnku. - Usiadłam na krześle i westchnęłam także wykończona.
- Przepraszam bardzo. - Wywinął łyżką. - Mam dwadzieścia lat i wiem lepiej.
- Widać. - Prychnęłam przecierając oczy. - Czemu się nie ogoliłeś?
- Wyglądam seksowniej w zaroście. - Pogłaskał brodę i zaczął gotować.
- Nie lubię brody. - Skrzywiłam się.
- Zarost to nie broda. - Włączył czajnik i wyciągnął dwa, ozdobne słoiki które służyły do picia. - Zrobię mrożoną kawę.
- Zrób mi herbatę. - Przyciągnęłam plecak do siebie i chwyciłam za zeszyty. Segregując je zdałam sobie sprawę ile mam zadane. - Ludzie są nienormalni.
- Zgadza się. - Do pomieszczenia wpadł Wolfie. Od razu dostał się do nogawki Kuby. Podgryzał ją i szarpał. Ten kot ma ADHD. Mój brat natomiast nic sobie z tego nie robił. - A co się stało?
- Mam tyle zadane, że to szok. - Uniosłam brwi.
- W takim razie zaproś swojego korepetytora. O ile masz jak. - Powiedział. Nie wyczułam żadnej ironi, ani uszczypliwości. Mówił z czystej troski. Zdziwiło mnie to.
- Jak to? - Spojrzałam na jego plecy. Za wszelką cenę nie chciał się obrócić. Energicznie mieszał w garnku. - Przecież nie lubisz Tomka.
- Było minęło. - Westchnął. - Po drugie babcia mi kazała pokazać swoją dojrzałość.
- Wiem. - Szepnęłam, a następnie dodałam trochę głośniej. - Czyli nie masz nic przeciwko gdyby tu przychodził?
- Tylko trochę. - Obrócił głowę w moją stronę i się uśmiechnął. - Dalej uważam, że to kawał chuja.
Oboje wybuchneliśmy głośnym śmiechem. Miał poniekąd racji. Faktycznie Tomek był charakterystycznym człowiekiem, ale w głębi czułam do tego człowieka małą sympatie. Przez to jak mnie traktował polubiłam go. Powiedziałam to bratu.
- Ale ty się w nim nie zakochałaś? - Do napełnionych słoików dorzucił kostek lodu.
- Nie ma opcji! - Prawie wykrzyknęłam. Co prawda nie miałam nikogo na oku, ale Tomek nie należał do osób, które na pozór mi się podobały. Miałam chłopaka, którego znał każdy w okolicy. Zagorzały muzyk i prawdziwy znawca. Przez jego ambicje wszystko upadło, a ja przyzwyczaiłam się do swojego samotnego życia. Za nim także tęskniłam, ale niemożliwe było spotkanie, ponieważ wyjechał do Londynu.
- Tyle dobrego. - Zaserwował słodkie napoje. Napiłam się trochę ze słomki.
- Dobra. - Wzięłam większy łyk. - Wracając do Tomka, to dalej trzymam do niego dystans.
- Bardzo dobrze! Jesteś jeszcze młodziutka. Musisz o siebie dbać. - Kuba wyrzucił swoją słomkę na podłogę. Wolfie szybko się z nią rozprawił.
- Myślisz, że mam zadzwonić? - Oczy Kuby dziwnie posmutniały. Walczył z chęcią wywalenia tego człowieka na bruk. Przytaknął nieprzekonany.
- Ja Ci nie pomogę. - Zacisnął wargi. Jego widok mnie w pewien sposób wzruszał. Był taki bezradny i niewinny. Próbował kontrolować swoje emocje. Ta zmiana nastąpiła tak znienacka. Nasza babcia tak działała. Wystarczyło jedno jej słowo, a w sekundę zmieniało się poglądy.
- Ja też nie jestem przekonana. - Oparłam głowę na łokciu i przejrzałam się barwnej ścianie. Potrzebowałam ratunku z matematyką. Zadanie było na ocenę. Z resztą zapewne też by pomógł.
- Zastanów się. - Kuba wstał i nalał zupy do misek. - Zanieś babci.
Bez słowa wzięłam miskę w ręce i poszła na górę. Babcia już siedziała w fotelu. W ciszy haftowała kolejną huste. Aż ciekawe jak to możliwe, że jej się nie nudziło.
- Patrysia. - Uśmiechneła się ściągając okulary. - Dziękuję. Kuba robił?
- Tak. - Podałam ją, a ona ze smakiem zajadała się zupą. - Mam pytanie.
- Jakie? - Podniosła wzrok.
- Myślisz, że powinnam zaprosić tutaj Tomka?
- Nie powinnaś. - Kiwnęła głową. - Ty musisz.
 

Nowy Korepetytor _4Dreamers_Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz