33

327 19 14
                                    

Długo nie mogłam przestać płakać w poduszkę. Czułam się jak po raz pierwszy zrywając naszą miłość. Słyszałam jeszcze pukanie w drzwi i jego nawoływanie mnie, lecz zabraniałam otwierać komukolwiek.
Kuba siedział przy mnie dodając mi mentalnego wsparcia. Choć związek z Łukaszem skończył się już dawno to niestety dalej bolało. Musiałam się spytać babci dlaczego to tak działa.
Zobaczyła mnie całą zmarniałą. Tusz, który miałam na rzęsach spłynął mi jak urocze strumyki. Prócz tego moje oczy piekły, a głos załamywał. Miałam wrażenie Deja vu, jakbym już to przeżywała. I racja. Przeżyłam.
Nie raz.
- Boże drogi, Patrysiu co się stało? - przejęła się pozwalając mi wygodnie usiąść na jej łóżku. Lucyfer był kotem, który odczuwał ludzkie emocje i wiedział kiedy powinien pomóc. Właśnie w tym momencie skulnął się na moich kolanach cicho mrucząc.
- Znowu Łukasz... - zaczęłam jej tłumaczyć co zadziało się w zaledwie dwa dni. Wspomniałam o liście, apelu, a nawet o pocałunku.
Który się nie wydarzył...
A mógł, gdyby nie to, że nie chciałam ranić Łukasza. Być może powinnam za to co zrobił, lecz zemsta nie wydawała mi się odpowiednia.
Bynajmniej nie teraz.
- Miłość jest bardzo skomplikowana. - uśmiechnęła się. Jej twarz zawsze była taka promienna, gdy to robiła. Rzadko jaki człowiek potrafi nim tak szybko zarazić jak ona. Ten uśmiech był inny. Bardziej szczery i poufny.
- Miłość jest przywiązaniem. To tak jakby między wami był niewidzialny sznurek. Ale niestety nie można go puścić, on został przywiązany do nadgarstków. - powędrowała palcem wokół ręki. - Jest on tak silny, że czasem niemożliwe jest jego rozerwanie.
- To co ja mam zrobić? - przeraziłam się. Nie chciałam, by moje serce ciągle dzieliła z nim. Albo chciałam.
Nie wiem...
- Lekiem na miłość jest zapomnienie. - poprawiła różowawe okulary. - Jeśli przestaniesz wizualizowć jego postać, nitka opuści jego rękę. Bo nie będzie istniał.
- Jak on właśnie wrócił. - przetarłam ręce. Zaczynałam zatracać się w głębi smutku, który mnie osaczył. - Jeśli wrócił, to nie zapomnę...
- Głowa... - postukała paznokciem o skroń. - Tam kryjesz wszystkie wspomnienia. Musisz je wyrzucić, zdeptać i podpalić. Jeśli widzisz go na ulicy to uciekaj. Sznurek, który was łączy może szybko was złączyć.
- Sama nie wiem czy tego chcę. - podrapałam kocura za uchem. Mruczał jeszcze głośniej.
Jego pomruk pomagał mi się zrelaksować. Dając komuś przyjemność można też samemu ją zyskać.
- Zaraz ci pokażę czego chcesz. - sięgnęła po kilka sztuk zwykłych, białych haftów. Podała mi i spojrzała głęboko w oczy, mówiąc uważnie. - Za pewne wiesz jaki rejon zamieszkuje Tomasz. Zanieś mu to.
- Dzisiaj?! Babciu po tym wydarzeniu...
- Po prostu idź... - położyła swoją dłoń na mojej dodając tym samym otuchy. Jakaś dziwna energia przepłynęła przez moje ciało. Nie chciałam już pytać dlaczego robiła dla niego te serwetki. Po prostu wykonałam zadanie.

Otworzył drzwi bardzo zdziwiony. Postanowiłam przebrać się w wygodne szorty, a cały makijaż zmyłam odsłaniając swoją naturalną twarz. Nie wstydziłam się chodzić przy nim w ten sposób. Tym bardziej, że wiedzieliśmy o sobie więcej rzeczy, niż powinniśmy.
- Cześć. - przywitałam się jak zwykle. Unikałam jego wzroku, poniewaź jak sądził "Z ludzkich oczu można wyczytać wszystko".
- Cześć. - uśmiechnął się lekko. - Jest lepiej?
- Tak, tak. Może fatycznie było to odwodnienie. - krótko się zaśmiałam. - Wystarczyło wypić butelkę wody.
- Cieszę się, że wróciłaś do żywych. - poklepał mnie po ramieniu i przyjaźnie wpuścił do środka.
W t-shirtcie wyglądał bardzo uroczo. Choć nie powinnam była tak myśleć, to miałam ochotę czasem ją zdjąć.
Boże drogi... Przestań. To niestosowne...
Chyba niestosowne..?
- Proszę, to od babci. - podałam mu plik z samych nici. Uśmiechnął się i odłożył je na stół kuchenny.
Nigdy tam nie byłam. Była większa od mojej. Posiadała długi blat oraz jeden stół po środku, który perfekcyjnie wypełniał pustą przestrzeń. Cicho się zachwycałam.
- Tak, pamiętam. Zamawiała je moja mama. - pogładził je przyglądając się starannej pracy. - Wow! Twoja babcia ma talent.
- Być może... - oparłam się o framugę. Poczułam się tak samo jak w parku. - Masz może szklankę wody?
- Słabo Ci? - zapytał, gdy ja próbowałam porządnie stać na nogach. Zrobiło mi się głupio, lecz ten nie panikował. - Pomogę.
Usadowił mnie na krześle i podał zimną wodę z filtra. Była ona najlepsza tym bardziej, że rzadko piłam. Zapominałam o napojach, a pamiętałam o ważniejszych rzeczach, jednak teraz zrozumiałam, że i to jest rzeczą ważną.
- Dziękuję. - uchylił okno, a ja ciężko westchnęłam próbując trochę poluźnić atmosferę. - Nie wiem jak to się stało. Nigdy nie mdlałam.
- Teraz nie zemdlałaś. - zaśmiał się. Przyglądał mi się uważnie, ale nie czułam się przez to dziwnie. Raczej dawało mi to poczucie bezpieczeństwa.
- Niby tak. - zachichotałam. Dziwne było to co odczuwałam. Po utraty wody zaczynałam czuć zmęczenie i znurzenie, a po zaledwie kilku łykach wracałam do poprzedniego stanu. Oczywiście dla mnie trwało to wieczność. Dla niego pewnie też.
- Chciałbym poruszyć temat tego co zaszło w parku... - podrapał się po karku. Powędrowałam wzrokiem za jego ruchami.
- Hm?
- Chodzi o to, że... - przez chwilę się zawahał. Pierwszy raz widziałam go tak bezbronnego. Walczył jak ja ze sobą. Chyba każdy toczy ze sobą tę wewnętrzną bitwę w której tylko nieliczni wygrywają. Niektórzy wracają poszkodowani.
A inni nie wracają w ogóle.
- Że ten chłopak. O ile się nie mylę Łukasz... - kiwnęłam głową. - Byliście bardzo blisko?
- Bardzo. - odpowiedziałam pospiesznie. Bałam się wymówić to słowo w tym znaczeniu. "Blisko" Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Miałam wrażenie, że będziemy ze sobą na wieki, a tym czasem zostałam porzucona.
Jak śmieć.
- Czemu pytasz? - drążyłam. Byłam ciekawa tym dlaczego zaczął ten temat.
- Widać, że zależy mu na tobie. - wbił wzrok w fieranę okna, która delikatnie falowała na wietrze. - Działa to też w drugą stronę.
- Wczoraj go wystawiłam. - zaczęłam plątać się w słowach. - Jakoś nie mogłabym być z nim ponownie. Za bardzo żywię do niego urazę.
- Chłopak wczoraj wyglądał na zagubionego. - zmarszczył czoło. - Nie mógł się odnaleźć.
- Długo przebywał w Anglii.
- Nie, nie o to chodzi. - szepnął siadając obok mnie. - On potrzebuje ciebie. Zagubił się w sobie.
- Nie ma opcji, bym wróciła do niego. - zacisnęłam oczy. Wszyscy mówili inaczej. Zaczynałam się mieszać. Ufać Tomkowi, czy babci? A może spróbować działać samemu? - Po prostu nie mogę.
- Dlaczego? - to pytanie odbiło się echem po pomieszczeniu. W myślach miałam jedyną myśl, by odpowiedzieć:
- Bo kocham kogoś innego...

Nowy Korepetytor _4Dreamers_Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz