Wszystko wskazywało na to, że Tomek musiał pojawić się u mnie w domu. Nasza rozmowa telefoniczna polegała na szybkiej wymianie zdań. Określiłam sytuację w wielkim skrócie, a on zagwarantował, że przyjedzie.
Tak i się stało. Po kilku długich minutach stanął przed drzwiami. Otworzyłam je zdziwiona. W ręku trzymał gruby podręcznik chemi. Musiał zauważyć, że mu się przyglądam, więc powiedział:
- Cześć i przepraszam, że tak długo. Jutro mam test sprawdzający z chemi. Nasza nauczycielka nie daje nam spokoju.Jeszcze szerzej otworzyłam oczy. Byłam poruszona, że przyjechał choć sam miał dużo roboty.
- Naprawdę nie musiałeś przyjeżdżać jeśli masz tyle pracy! - Stwierdziłam z małymi wyrzutami sumienia. Byłam w dość ciężkim szoku.
- Jedna klasówka z całego roku to nic wielkiego. - Zaśmiał się.
- Nie ma opcji! Nie zdasz tego jeśli zajmiesz się mną! - Nie wpuściłam go do środka. Nie chciałam, by dostał jedynke przez moje kaprysy.
- Nie wierzysz we mnie? - Szeroko się uśmiechnął. Był rozbawiony w porównaniu do mnie. Ja wręcz buzowałam w środku.
- Wracaj do domu i się tego naucz. - Ściągnęłam brwi. Z mojej twarzy można było wyczytać pewną troskę. Taką, którą obdarowuje się nieznajomych.
- Nie ma mowy. - Chmury zaczęły się kłębić, a na dach werandy opadł delikatny deszcz. Nagle zrobiło się chłodno. - Nie każ mi wracać w deszczu.
- Jesteś samochodem. - Przypomniałam.
- Nie bądź uparta. - Położył rękę na moim ramieniu. Pochylił się, by móc spojrzeć mi głębiej w oczy. Czułam się jak zahipnotyzowana. Miałam ochotę uderzyć go w dłoń i wystawić na deszcz, ale tego nie zrobiłam. Po prostu nie mogłam. Odsunęłam się nie przekonana, przez co wyrwałam się z uścisku.
Nie był zmieszany. Zapewne spodziewał się takiej reakcji z mojej strony. Ułożył ręce jak do modlitwy.
- Proszę. - Zgarbił się. - Będę się uczył w trakcie.
- Eh... - Westchnęłam patrząc na niego kątem oka. Był uroczy. - Dobrze, wejdź.
Na jego twarz znów zagościł uśmiech. Nim wszedł, porządnie wytarł buty o wycieraczkę.
- Nie lubię brudzić. - Wytłumaczył i siągnął je w holu. Później nie wiedział co robić. Nie wyglądał jednak bezradnie. Wyglądał na pewnego siebie i przekonanego o swojej atrakcyjności.
- Do twojego pokoju? - Spytał.
- Tak. - Puścił mnie przodem. Lekko się zawstydziłam i szybko weszłam na górę. Znałam tą chytrą sztuczkę ze szkoły. Choć po Tomku spodziewałam się, że zrobił to z manier.
Gdy wpadłam do pokoju zauważyłam niepoukładaną bieliznę na moim łóżku. Poczerwnieniałam i sprawdziłam gdzie stoi Tomek. Był tuż obok. Szybko go wypchnęłam.
- Poczekaj chwilę. - Ściągnęłam ręce z jego klatki piersiowej. Był zmieszany, ale się zgodził.
Po raz pierwszy poczułam jak gwałtownie biło moje serce. Czułam jakbym miała zejść na zawał. Schowałam krępującą część garderoby do szuflady i odetchnęłam z ulgą. Przez pięć minut patrzyłam na podłogę, by uspokoić nerwy.
- Możesz wejść! - Krzyknęłam, a on niemal od razu zasiadł przy biurku. Jego lewy kącik ust wysoko się podniósł.
- Z czego się śmiejesz? - Zmarszczyłam brwi siadając obok.
- Trzeba sprzątać regularnie. - Wybuchł gromkim śmiechem. Zawstydziłam się i pobladłam. Ukryłam twarz w dłoniach.
- Przysięgam, że jak tu przyszłam nic nie było. - Na nadgarstkach poczułam jego smukłe palce. Pomału ściągnął mi je z twarzy i mówił bardziej opanowanym tonem.
- Przecież się tylko droczę. - Musiałam wyglądać kosmicznie, ponieważ przyjrzał mi się troskliwie.
Serce chciało mi wypaść z piersi. Nie odpowiedziałam nic. Patrzyłam jak otępiała po raz kolejnym w tamtym dniu. Nawet gdybym chciała, nie mogłam oderwać wzroku. Swoim spojrzeniem zatrzymywał moje tworząc błędne koło.
Wróciłam do żywych, gdy powiedział:
- Więc jakie masz zadanie?Kolejne godziny mijały jak szalone. Jedna za drugą, a my skupiliśmy się na osi liczbowej. Dalej czułam wstyd, lecz próbowałam zachować zimną krew. Tym razem sama pisałam na kartkach, ponieważ moja ręka była w większości zagojona. Nie musiałam także chodzić ciągle w bandażu. Wieczorami puszczałam dłoń wolno. Na noc i dzień znów wiązałałam mocno materiał. Na zegarze dobijała godzina osiemnasta, więc odłożyłam długopis.
- Czy to wszystko? - Zapytał.
- Została tylko biologia. - Podrapałam się po karku. Wiedziałam, że temat był tak samo krępujący jak incydent z południa. - Zrobię to sama. Ty się poucz chemii.
- Pasuje. - Rozejrzał się po pokoju. - Mogę usiąść na twoje łóżko?
- Tak. - Odpowiedziałam krótko. Kątem oka patrzyłam jak odchodzi i wygodnie układa się na mojej poduszce. Skrzywiłam się i próbowałam skoncentrować się na biologii. Ciągle jednak byłam przy nim. Nie pasowało mi to, że leży tam, gdzie będę ja w nocy. Niepotrzebnie się zgadzałam. Mój błąd.
- Jak Cię rozpraszam, mogę już iść. - Zaśmiał się i odłożył książkę na nogi.
- Nie, nie, nie... - Pokręciłam głową. Dzisiejszy dzień był dla mnie bardzo krępujący. Zdałam sobie sprawę, że cały czas patrzyłam na niego.
- Cieszę się, że chcesz mnie tutaj. - Puścił flirciarskie oczko.
Zignorowałam go i otworzyłam starannie ćwiczenia. Męski układ rozrodczy. Zapowiadało się ciekawie...
- Bu! - Tomek stanął z tyłu i próbował mnie przestraszyć. Nie wyszło mu to, ponieważ znów się skrępowałam. Przyjrzał się tematowi i uniósł brew ku górze.
- W tym też jestem ekspertem. - Parsknął śmiechem i wrócił do dawnej czynności. Ja natomiast ukryłam twarz we włosach.

CZYTASZ
Nowy Korepetytor _4Dreamers_
FanficPatrycja od zawsze miała problemy z matematyką. Nie przypuszczała, że jeszcze na koniec II liceum jej matka, postanawia zmienić korepetytora na Tomasza, czyli chłopaka, którego kojarzy z szkolnego korytarza. Problemem okazują się relacje między dwo...