22

339 14 9
                                    

Maks absolutnie nie przewidywał, że jeszcze tej samej nocy zapukam do jego drzwi. Jego rodzice ciągle byli w domu, lecz spali, więc nic nie wiedzieli o mojej niespodziewanej wizycie. Gdy byli w sypialni (mam nadzieję, że tam wyłącznie spali) my postanowiliśmy zasiąść w wygodnych fotelach i porozmawiać.
Wytłumaczyłam mu wszystko od powrotu taty do smutnego aktu dokonanego w kuchni z Kubą.
Siedział i wyłącznie patrzył.
- Chcesz powiedzieć, że Kuba wyjeżdża na te studia? - zapytał w końcu, a ja przytaknęłam głową. - No i zajebiście.
- On nie chce mnie tu zostawić. - mruknęłam przygryzając mocno wargę. Przez chwilę poczułam metaliczny smak krwi.
- Kurwa, kobieto. Robicie z tego taką dramę, jakby nie wiem co to było. - za pleców wyciągnął świeżo otwartego Monstera. Wziął łyk, a następnie rozłożył się wygodniej prawie leżąc. - Pojedzie, zabawi się i ewentualnie pouczy.
- Dla ciebie może i przesadzamy... - spuściłam wzrok wlepiając go w telewizor. - Ale dla nas jest to poważny problem.
- Masz przystojnego korepetytora i tyle starczy. - podniósł prawy kącik ust. Prychnęłam, choć wiedziałam, że ma racje.
Był nieziemsko przystojny i dopiero od niedawna pozwoliłam sobie tak myśleć. Jego piegi, oczy i ten kolor włosów... Wydawał mi się rzeźbą, stworzoną samymi palcami mistrza.
- Mhm... - krótko się zaśmiał. - Ktoś tu chyba o kimś myśli.
- Zamknij się. - pokręciłam głową. Na ekranie telewizora mignęła reklama prezerwatyw.
Fu..?
- Idę sobie robić naleśniki, chcesz? - wstał i poprawił różową grzywkę.
- Maks jest północ! - zdumiałam się. Machnął rękami.
- I co z tego? - teatralnie położył dłoń na klatce. - Je supplie ja potrafię jeść o trzeciej w nocy.
- W to akurat nie wątpie. - wywróciłam oczami i powróciłam do oglądania. Za sobą usłyszałam szybkie:
- Chodź ze mną, bo nie chcę iść tam sam.
- Przyznaj, że się po prostu boisz.

Siedziałam ponad trzydzieści minut obserwując Maksa za kuchenki gazowej. Wyglądał na skupionego kiedy nalewał ostrożnie surową masę na patelnie. Lubiłam go, gdy się nie odzywał.
Tak, to moja ironia.
- Który to z kolei? - zapytał wywracając je na talerzu. Narobił ich tyle, że starczyłoby dla całej armii wojska.
- Jeszcze się mnie pytasz. - zgromił mnie wzrokiem i usiadł na przeciwko.
- Twój ostry charakter jest powalający. - sięgnął po nutellę i zaczął sparować obficie każdego naleśnika. - Nie dziwię się, że Tomek na to poleciał.
- Zamkniejsz się wreszcie? - moja ironia stawała się rzeczywistością. Wolałabym jakby zapchał się tymi naleśnikami, niż ciągle o nim wspominał.
Wystarczyło, że powiedział jego imię, a ja przypominałam sobie jego błękitne oczy i jego entuzjazm płynący prosto z serca.
Po raz pierwszy na jego myśl zakręciło mi się w głowie.
A może to tylko przez zmęczenie.
- Nie, bo lubię wasz ship. - podekscytował się, a ja niekontrolowanie podniosłam swoje kąciki ust do góry. - oooo~ tak, tak, tak! Moja droga! Mon chéri! Czekałem na to kurwaaaa~
- MAKS CO SIĘ DZIEJE NA DOLE!? - nagle do kuchni wpadła jego naburmuszona mama. Ciemne włosy rozczochrały się od spania na lewej stronie poduszki.  - Co ty...
Nie dokończyła, bo gdy tylko mnie zobaczyła osłupiała w zdumieniu. Nie wiem co chciała powiedzieć, lecz nim otwarła ponownie usta, przerwał jej syn:
- Ciężki okres. Kobiety czasem potrzebują męskiego ramienia.
Prychnęłam, bo gdybym faktycznie jej potrzebowała udałabym się do Kuby. Ewentualnie do Tomka.
Ewentualnie.
- Patrycja, informuj mnie kolejnym razem. - upozorowała spokój, choć po jej oczach miałam wrażenie, że chciała udusić Maksa gołymi rękami.
- Oczywiście. - kiwnęłam głową, ale ta postanowiła wyrzyć się jeszcze na synie:
- A ty durniu nie drzyj się na całą chate, bo już to robiłeś za dzieciaka i budziłeś mnie o czwartej nad ranem, bo głodny byłeś i musiałam ci mleka dawać, a potem nie spałeś do dwunastej! - nabrała powietrza i brnęła dalej. - Jeszcze naleśniki robisz i gruby będziesz! Biedna Patrycja musi się nad tobą użalać!
- Dobranoc. - posłał jej buziaka bagatelizując jej wyrzuty. Gdy odeszła z hukiem wspominając jeszcze jak bezmózgiego ma syna, Maks powrócił znienacka do tematu Tomka.
- Tak czy owak. Moja matka nie zmieni faktu, że między wami iskrzy. - przedłużył samogłoskę brzmiąc jak pisk opon starego volvo.
- Dopiero co go polubiłam. Nie zchrzań tego. - wzięłam jednego z jego naleśników. Oczy gwałtownie mu się zaszkliły.
- Pytałem się czy chcesz. - odpowiedział z udawanym smutkiem. - Znów zabierasz mi dobre chwile.
- Lubię ci je zabierać. - zaśmiałam się. Mój telefon zawibrował w kieszeni. Odebrałam go:
- Halo? Patrycja? Jesteś u Maksa?
Poznałam nosowy głos Kuby. Mój humor trochę opadł.
- Tak, jestem. - powiedziałam cicho, a Maks włożył twarz do słoika z czekoladą.
- Whore, kurwa, japierdole.... - krzyknął do
słoika. - Jak mam ją stąd wydłubać? To wygląda gorzej, niż próżnia.
- Nic nie zrobię. Muszę wyjechać. - kontynuował Kuba, a ja w duszy próbowałam się z tym pogodzić.
- Będzie dobrze, zobaczysz. - spojrzałam na swoje skarpetki, by potem zauważyć, że jedna jest dłuższa od drugiej. Absolutnie mnie to nie obchodziło. - Damy sobie radę. Przecież będziesz wracał na weekendy.
- Po awanturze z rodzicami wątpię. - westchnął w słuchawkę. W tle usłyszałam trzask drzwiami. - Kasa dziadka straczy na studia i mieszkanie. Skąd to miał - nie mam pojęcia.
- Będziesz miał własne mieszkanie? - uniosłam brwi, a Maks zachłysnął się naleśnikiem.
- To już widzę jego przyszłość. - dogryzł.
- Ty tam siedz cicho! - najwidoczniej usłyszał go Kuba, który postanowił mu się odwdzięczyć.
- Skąd będziesz miał na to kasę? Przecież oni nie dadzą ci nawet grosza. - szepnęłam ignorując ich zaczepki.
- Muszę znaleźć pracę na utrzymanie. Nie wiem może kawiarnia.
- Z tego się nie utrzymasz! - podniosłam się na krześle. Stało się dla mnie niewygodne.
- Jak nie jak tak! - zadrwił. - Nie wierzysz we mnie? Może zgarne jakieś stypendium.
- W to akurat raczej bym nie wierzyła. - uśmiechnęłam się żałośnie. Czułam wewnętrzną rozterkę.
- Dobra, śpij dobrze. - usłyszałam jak podnosi swój kącik ust ku górze. - Wróć jutro. Pogadamy.
- Jasne. Dobranoc. - rozłączyłam się, a Maks kończył swoją kolację.
- Wreszcie dorośnie. - wzruszył ramionami. - A w ogóle, to ten mulat do ciebie dzwonił?
- Nie... - zupełnie o nim zapomniałam.
- E~ détriment... - ostatnie kawałki zjadł naraz wydymając policzki jak chomik. - Chciałem cię poinformowć, że dzisiaj śpisz ze mną.
- Co!? - oburzyłam się, a on perfidnie zaśmiał.
- Nie możesz spać na kanapie, bo mama mnie zabije... - wymierzył we mnie widelcem. - A ja nie chcę tam spać, więc trudno.
- Nie ma opcji! - skrzywiłam się. Spałam z nim raz po tym jak oboje byliśmy na dość ciężkiej imprezie, jednak na trzeźwo trochę trudno o tym myśleć.
Bez skojarzeń.
- A właśnie z opcją. - odłożył talerz do zmywarki. -  Odgrodze poduszkami. Pasuje?
- Eh, niech ci już będzie.


Nowy Korepetytor _4Dreamers_Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz