Miałam wrażenie jakby to trwało wieczność. Jakbyśmy byli jednością, która zostanie nią na zawsze. Wręcz zmusiłam się, by odpuścić. Osunęłam plecy lekko na ścianę. Moja twarz była purpurowa od namiętności oraz napięcia jakie stworzyliśmy wokół siebie. Nie czułam własnego ciała, a jedynie dziwne mrowienie. Jakbym była jakąś niezidentyfikowaną materią.
- em... - mruknęłam nie wiedząc co powiedzieć. Najgorszą sytuacją była ta, kiedy doszliśmy do racjonalnego myślenia.
Matko, co mam powiedzieć?
- Chyba Ci w czymś przerwałem. - jęknął wypuszczając mnie z objęć. Odczułam straszną pustkę, jak gdyby wyrwano mi bijące serce. - Nie będę przeszkadzać.
- Nie! - energicznie machnęłam głową. - Nie, nie przeszkadzasz. Jest u mnie tylko Maks. Ten, który zaprosił Cię na Facebooku. Macie okazję się poznać.
- Nie chciałbym być nahalny. - podrapał się w kark niepewny, lecz moje nalegania okazały się być bardzo skuteczne. Zgodził się i zaprowadziłam go na górę.
- Ostrzegam. - zatrzymałam go przed drzwiami mojego pokoju. Musiałam wyjaśnić mu istotną rzecz. - Maks jest dość charakterystyczny, więc bądź cierpliwy. Może być trochę... Denerwujący?
Jego śmiech był dla mnie jak lekarstwo. Mimowolnie uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Nie wiem jak to działało, ale d z i a ł a ł o.
- Jasne. - ochrząknął. - Da się zrobić.
Weszliśmy do środka. Maks zajęty był bawieniem się z Wolfiem. Choć nie wiem czy mogłabym określić to mianem "bawienia się z kotem".
- Boże drogi! - krzyknęłam podchodząc do nich. Wolfie zaczepił się pazurami o jego dłoń i nie chciał puścić. Był chyba kilka centymetrów nad ziemią, czyli tyle ile liczył Maks. - Co wy robicie? Wiesz co się stanie jak spadnie?!
- On żywi się krwią! - spanikował. Jego ręka wyglądała zupełnie jak moja kilka tygodni temu. Postanowiłam pomóc mu w jej opatrunku.
- Tomek trzeba iść po apteczke na dole. - zwróciłam się w jego stronę. Nie wiedział jak i gdzie tego szukać, więc go poinstruowałam. Zniknął za ścianą.
- Mogę wiedzieć co się działo na dole? - zrobił minę tak dziwną, że aż zboczoną. Zachichotałam wywracając oczami.
- Nie twoja sprawa... Auć! Wolfie!!! - z impetem szarpnął za moje włosy. Głowa bolała jeszcze długi czas dopóki nie wrócił O N.
Ciągle mnie zaskakiwał, a raczej ciągle pokazywał swoją piękność w moich oczach. Byłam oczarowana jego chodem, jedno posturą, jego charakterem i jego twarzą. Gdy pojawiał się w pobliżu moje uczucia powracały, a gdy znikał - nasilały się.
- Mam nadzieję, że to jest ta. - uklęknął obok mnie naprzeciwko Maksa. Poczułam się w duszy jak odpowiedzialna matka, która zajmuje się ze swoim małżonkiem wspólnym dzieckiem.
Ale ja nie chcę mieć dzieci.
Uh~
- Dzięki. - wyciągnęłam czyste bandaże oraz wodę utlenioną. Tomek uważnie mi się przyglądał, jakby teraz on podziwiał moje rysy twarzy. Udawałam, że tego nie czuję.
- Nie! Tylko nie woda utleniona!!! - załkał Maks. Na co dzień nie pokazywał tego czego bał się najbardziej. Ból jaki sprawiała mu woda utleniona można było porównać do użądlenia.
- Maks nie zachowuj się jak dziecko. - zmrużyłam powieki i pociągnęłam go za nadgarstek. Nie chciałam by uciekł.
- Ty się zachowujesz jak dziecko. - fuknął w odpowiedzi. Nie robiło to jednak na mnie wrażenia, ponieważ takie odzywki słyszałam nie raz. Trzeba było się po prostu przyzwyczaić.
- Zaraz będzie po bólu. - odkręciłam nakrętkę zębami i wyplułam ją gdzieś z dala od nas. Wolfie wreszcie przestał drapać łokcie Tomka, a zajął się czymś plastikowym.
- Nie! - próbował się odsunąć. Szybko wylałam dużą ilość wody, przez co rany zaczęły się pienić. Wrzasków nie było końca.
- Au! Chcą mnie zabić! Zabiiić!!! - teatralnie pojękiwał na co tylko wzruszyłam ramionami.
Albo jest atenciuszem, ale słabym aktorem.
Chwyciłam korek i zakręciłam buteleczkę. Przez chwilę zapomniałam, że obok mnie jest Tomek. Próbowałam jednak skupić się na pomocy, a nie na przyjemności.
- Daj, zawiąże bandaż. - mruknęłam rozwijając go. Teraz Maks był jak najbardziej chętny i wystawił dłoń bez problemu. Zaczęłam ją uważnie owijać.
- Ogólnie. - uspokoił się i mówił jednolitym głosem. - Rocznica moich rodziców nie długo, więc Patrycja sprężaj się z informacją dla Tomaszka.
- Co? - powiedziałam z Tomkiem w tym samym momencie. Spojrzeliśmy po sobie, lecz tylko jego wzrok był pełny intrygi i pytań. Ja natomiast dobrze pamiętałam o co chodzi.
- No..? - zmarszczył brwi. - Rocznica i dylu dylu. Ty - pokazał na mnie. - Musisz iść z nim. - skierował palec na mojego towarzysza. Pokręciłam głową.
- Nie wiem czy to do-
- Chętnie. - przerwał mi Tomek. - Lubię czasem poimprezować. Będzie to duża rocznica?
- I to JAK! - odpowiedział Maks entuzjastycznie. - Rodzice sypneli mi kasą i powiedzieli, że mam im urządzić to samodzielnie. Najbardziej bolało mnie to, że nie mogłem tego wykorzystać na monsterki, no ale już trudno. Wszystko wydałem na dj, jakiegoś speca od muzyki klasycznej, bo moi rodzice oczywiście są fanami i żarcie. A sale sami załatwili.
- Fajnie. - mruknęłam naciągając mu bandaż tak mocno, że kwiknął. Zrobiłam to specjalnie, aby go wkurzyć.
- Jezus Maria! - wrzasnął. - Czy możesz robić to trochę spokojniej?
- Obawiam się, że nie potrafię. - wszystko utrwaliłam agrawką i pozostawiłam. Wreszcie mogłam zająć się tym co chciałam.
A może jednak nie, bo Maks tu jest...
- Kiedy będzie ta impreza? - Tomek faktycznie wyglądał na zaciekawionego. Ja już nie koniecznie.
- Czekaj. - wyciągnął telefon i sprawdził kalendarz. Milion kolorowych zakładek, które świadczyły o co nowszych zadaniach na ten miesiąc przykuły moją rozdwojoną uwagę. Na jednej z nich widniał napis:
"Radka z Mają".
Lecz nie zdążyłam dopytać o co chodzi, ponieważ ten już mówił dalej.
- Za tydzień. - uśmiechnął się pod nosem. Przeniosłam wzrok na Tomka. Jego oczy świeciły czystą ekscytacją. Jego źrenice powiększyły się do granic możliwości przez co wyglądał jakby nie posiadał tęczówek.
A ja dalej wiedziałam, że jest tam ich śliczny błękit.
- Czyli nie długo. Zapowiada się świetnie. - zwrócił się w moją stronę. Postanowiłam po raz setny przy nim wziąć się w garść i nie dawać się przez jeden pocałunek.
I jedno kłamstwo.
Cholera jasna czemu to sobie musiałam przypomnieć?
Choć nie byłam już tak bardzo zła, to jednak moja radość trochę spadła. Nie mogłam przecież zapomnieć o tym w dwie sekundy. Jestem człowiekiem, a człowiek tak szybko nie zapomina.
- Patrycja? - zapytał mnie. Musiałam się najwyraźniej mocno zamyśleć przez co próbował nawiązać ze mną kontakt. Maks przyglądał się spod łba.
- Tak?
- Chodź na chwilę.Moi drodzy!
Postanowiłam na special 3k zrobić perspektywę Tomka (może się trochę opuźnić.) Oraz pytania do mnie w komentarzach. Jeśli ktoś jest czegoś ciekaw, proszę zadajcie mi pytanie w komentarzu, a ja spróbuję odpowiedzieć pod kolejnym rozdziałem.
Na razie! 🥰🥰🥰
CZYTASZ
Nowy Korepetytor _4Dreamers_
FanficPatrycja od zawsze miała problemy z matematyką. Nie przypuszczała, że jeszcze na koniec II liceum jej matka, postanawia zmienić korepetytora na Tomasza, czyli chłopaka, którego kojarzy z szkolnego korytarza. Problemem okazują się relacje między dwo...