26

339 17 31
                                    

Do szklanki wlałam połowę soku pomarańczowego. Nie miał on tak żywego koloru, jaki miałby pod światłem. Podniosłam ją i przystawiłam na przeciwko okna. Kręcąc nadgarstkiem zobaczyłam małe odblaski. Nie kiedy wyglądał jak brokat.

Dla mnie zawsze szklanka była do połowy pusta jak dla Maksa. Nie byliśmy urodzonymi optymistami, a moja charyzma kończyła się na poziomie podstawowym. Byłam po prostu zwykłą, szarą dziewczyną, która nie różniła się niczym szczególnym. Nie miałam blizn, ciekawego życia czy ogromnej grupy przyjaciół. Zawsze miałam jednego, może dwóch. 

- Co robisz? - zapytał Tomek, który wrócił do mnie z kolacją. Strasznie nalegał, bym zjadła ją u niego i została na noc. 

- Dla ciebie ta szklanka jest pełna, czy do połowy pusta? - powiedziałam ciągle się temu przyglądając. On odłożył tace z kanapkami na łóżko i włożył ręce do kieszeni.

- Oczywiście, że pełna. - odpowiedział. - Dla ciebie nie?

- Nie. - kiwnęłam głową. - Nigdy nie była.

- Chyba czas najwyższy to zmienić. - uśmiechnął się i usiadł na jednej z poduszek. Dosiadłam się obok, gdy usłyszałam grzmot. Burza trwała w najlepsze i wcale nie zapowiadało się na jej koniec. Wzięłam kanapkę z ogórkiem i sałatą. 

- Powinnam wracać do domu. - powiedziałam cicho. Szczerze mówiąc nie chciałam niczego innego jak tego, by tu zostać, lecz decyzja zależała od niego. Nie mogłam być nachalna.

- Co prawda mógłbym cię odwieść samochodem do domu... - przeciągnął sylabę. - Ale tego nie zrobię. 

- Przyzwyczaiłam się, że nigdy mnie nie słuchasz. - prychnęłam, a w duchu miałam ochotę wydrzeć się na cały dom. Tak strasznie się cieszyłam. - A dlaczego tego nie zrobisz? - udawałam urażoną.

- Bo to niebezpieczne. - wzruszył ramionami. Kiedy ja zjadłam dopiero jedną z kanapek, on zdążył pochłonąć ich co najmniej pięć. 

- W samochodzie jest bezpiecznie. - zapomniałam się ugryźć w język. 

Jeszcze się rozmyśli.

- Ty tego nie widzisz, prawda? - rzucił ze zmieszaniem. Nad moją głową wisiał wielki znak zapytania.

- Czego?

- Nieważne. - skupił swoją uwagę na jedzeniu zupełnie jak ja. Dopiero wtedy odczułam jak głodna byłam. 

Spożywanie czegoś w jego obecności poprawiało mi humor. Jadłam kolacje wyłącznie z Łukaszem, lecz najczęściej były one w wykwintnych restauracjach. Nigdy nie czułam się lepiej jedząc coś w zwykłym pokoju, na zwykłym łóżku z niezwykłym chłopakiem. 

- Jeśli będziesz chciała wziąć prysznic to wiesz gdzie. - powiedział po chwili milczenia. Skarciłam go wzrokiem.

- Chcesz powiedzieć, że śmierdzę? - prychnęłam na żarty. On także zrozumiał moją ironię.

- Skądże. Pachniesz bardzo ładnie. - spojrzał na mnie od góry do dołu, a ja zaserwowałam mu kuksańca w ramię. Oboje się zaśmialiśmy. 

- Ale masz rację. Pójdę. - wstałam i sięgnęłam po telefon. W mojej skrzynce było z tysiące nieodebranych połączeń oraz nieprzeczytanych wiadomości. Wstrzymałam oddech i zaczęłam czytać je wszystkie po kolei nie patrząc na godzinę. Tomek bacznie mi się przyglądał, lecz nic nie mówił.

Kuba - Kiedy wrócisz?

Kuba - Nocujesz u Maksa?

Kuba - Odpisz.

Kuba - Mówiłaś mi coś o nocce, czy nie, bo nie pamiętam?

Kuba - Cholera jasna, Patrycja! Odpisuj, bo inaczej pójdę do Maksa.

Kuba - Nie żartuję.

Kuba - Kurwa, doigrałaś się! Dostaniesz takie lanie, że Cię matka nie pozna!

Kuba - SŁYSZAŁAŚ!? 

Kuba - CZEKAJ TYLKO UBIORĘ BUTY!

Kuba - KURWA JA PIERDOLE PATRYCJA! BYŁEM U MAKSA! GDZIE TY SIĘ SZLAJASZ!

Kuba - CZEMU MNIE OKŁAMAŁAŚ!? 

Kuba - WRACAJ DO CHATY I TO JUŻ!

Maks - Ej stara, bo ten debil u mnie był.


Zacisnęłam zęby i przeczesałam włosy palcami. Zatrzymałam dłoń dopiero na szyi w geście bezradności. 

Nie wiedziałam co zrobić. Zupełnie zapomniałam o Kubie i o tym co mu powiedziałam. Jakimś cudem udało mi się spojrzeć na Tomka i telepatycznie poinformować go o zaistniałej sytuacji. Wstał i przejął komórkę.

- Co jest? - wyszeptał. Wpatrywałam się w milczeniu na jego twarz, która rozjaśniona była blaskiem wyświetlacza. Czytał zachłannie każdą literę, aż skrzywił twarz w półuśmiechu. - Zadzwoń do niego i mu wytłumacz.

- On mnie nie wysłucha. Może być wściekły. W końcu ostatnią wiadomość napisał dwadzieścia minut temu. - wyjaśniłam. 

- Jak będzie na ciebie krzyczał to ja opowiem co się stało. - położył dłoń na moim ramieniu i od razu zrobiło mi się ciepło. Rozluźniłam się.

- Najpierw spróbuje poradzić sobie sama. - przyłożyłam słuchawkę do ucha. Nie słyszałam żadnego sygnału. Strach powrócił. - Nie ma zasięgu.

- Hm. - podbiegł do łóżka na którym był jego telefon. - Może z mojego zadziała. 

Przechwyciłam komórkę ukradkiem na niego spoglądając. Pomógł mi go odblokować i wpisać numer. Usłyszałam sygnał, a po tym ciche:

- Słucham.

- Cześć Kuba, to ja Patrycja. - powiedziałam zaciskając gardło. Wybuch od razu.

- Gdzie ty się szlajałaś!? Ty myślisz, że będę Cię szukał!? Mylisz się! W dupie mam to gdzie i z kim się spotkasz, ale mnie nie okłamuj! Gdzie ty jesteś kurwa!

- Spokojnie. - przeskakiwałam z nogi na nogę. Bałam się to oznajmić, ale przełamałam lody dopiero po długiej chwili. - Nocuję dzisiaj u Tomka. Nie mam jak wrócić.

- Żartujesz, prawda!? - wydarł się. - Wracaj i to już! Nie chcę być wujkiem! Ohoho! Chrzestnym tym bardziej, bo młodemu będę musiał rower na komunie kupować!

- Wypraszam sobie! - oburzyłam się. Tomek próbował zachowywać się normalnie, lecz widziałam, że przez docinki Kuby nie czuł się komfortowo. - Lepiej będzie jak przenocuję. 

- Cholera jasna, Patrycja nie jesteś pełnoletnia! - próbował szukać argumentów. Tomek delikatnie wysunął z mojej dłoni telefon i patrząc na mnie zaczął mówić:

- Naprawdę może zostać. Będzie tutaj bezpieczna, niczym się nie przejmuj. Moi rodzice są w domu, więc jest tym bardziej.

- A ty myślisz, że kim jesteś!? - Gdy nie dostał odpowiedzi trochę zwolnił, a po minucie ciężko westchnął. - Dobra, kurwa. - jego ton trochę złagodniał. - Niech zostanie, ale jeśli coś jej zrobisz to Ci nogi z dupy po wyrywam, a nawet gorzej! Rozumiemy się?! 

- Jak najbardziej. - uśmiechnął się i usłyszał jeszcze kilka przekleństw w jego stronę. - Sprawa załatwiona. - odłożył komórkę na komodę. - Ale to nie znaczy, że jak wrócisz do domu nie będzie wrzeszczał.

- Nie raz już sobie musiała radzić z jego wybuchami. - krótko się zaśmiałam. - Dziękuję. 

- To ja dziękuję. - lekko się skinął. - Dzięki tobie ten wieczór będzie piękniejszy, niż przypuszczałem. 

Nowy Korepetytor _4Dreamers_Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz