✏41✏

2.6K 92 14
                                    

-Ja nigdzie nie jadę-powiedziałam
-Czemu?-spytał. No haloo jadę do jego ojca!! JOKE!!! I jeszcze on mnie straszy że jest gorszy!!
-Bo to..-nie dał mi dokończyć
-Joke. Ja też nim jestem. Nie bój się-yhy łatwo mówić. -no chodź-złapał mnie za biodra. I tak staliśmy-nie możemy się spóźnić-westchnełam i wyszłam z pokoju. Remigiusz szybko dorównał mojego kroku.
Jednak mogłam bardziej się elegancko ubrać. Wyszliśmy z domu i wsiadłam do limuzyny z chłopakiem. Kierowca odpalił auta, i tak wyjechaliśmy z posiadłości.
Miałam gule w gardle.
Spojrzałam na Reziego. Był spokojny i patrzył przez okno.
Już chciałam zrobić to samo co on, ale jego głos zatrzymał mnie.
-Boisz się?-spytał. Jezu człowieku jakie ty głupie pytania zadajesz.
-Nie no. Czemu niby. Twój tata to moderca, nie przepraszam to Joke. Norma-powiedziałam ironicznie
-Będzie dobrze-uśmiechnął się.
Prychnęłam i spojrzałam przez okno.

Auto zaczęło zwalniać. Moim oczom ukazała się taka willa że aż brak słów. Niby w lesie, na zadupiu. A ten dom robi robotę.
Mój strach się pogłębił. Ręce zaczęły mi się trząść.
Chłopak złapał za nie. Spojrzałam na niego. Nasze oczy się spotkały.
-Spokojnie miśka-powiedział spokojnie. Wysiadł jako pierwszy.
A potem otworzył mi drzwi-Bądź tak za trzy godziny-powiedział do kierowcy.
Wyszłam z auta, a kierowca ruszył. Stałam przed dużym żółtym, lub kremowym murem.
Zaczęliśmy iść do bramy. Dwóch ochroniarzy widząc Remigiusza przywitali się z nim i nas puścili.
Potem ruszyliśmy do dużych drzwi. Już chciałam złapać za klamkę, ale jego ręką mnie zatrzymała. A po chwili otworzyły się drzwi od gosposi.
Przywitała nas z wielkim uśmiechem.
Remigiusz Przepuścił mnie w drzwich.
Serce zaczęło bić jeszcze szybciej.
Spojrzałam przerażona na chłopaka.
A on widząc to w moich oczach, dał rękę żebym ją przyjęła.
I tak zrobiłam. Nie wiem jak to jest. Ale czułam się bezpiecznej kiedy czułam jego bliskość.
Mieliśmy już iść dalej, ale dwa psy przewitały radośnie. Jeden duży owczarek niemiecki, a drugi mały który wyglądał jak krowa. Tylko miał brązowe łaty.
-To jest bona, a to mój pies Kampi-powiedział chłopak jak się nimi witał.
-Ładne są-powiedziałam i pogłaskałam kampiego który chciał mnie liznąć, ale się nie udało.

Dotarliśmy do salonu. Na fotelu siedział mężczyzna zapewne ojciec Remka, a na kanapie kobieta. Na bank jego mama.
Brunetka jako pierwsza nas zauważyła. Z wielkim i przyjaznym uśmiechem wstała i podeszła do chłopaka. Przytulając go. Potem Pan wstał z fotela i też już do nas podchodził.
-Senek mój-powiedziała patrząc na niego
-Witaj mamo-powiedział wesoło. Spojrzał na mężczyznę-Witaj ojcze-podał rękę przy tym się uśmiechając.
Jak się wszyscy powitali, matka złapała za ramię ojce i spojrzeli na mnie.-To jest moja dziewczyna. Weronika-powiedział patrząc na mnie.
-Dzień dobry-powiedziałam.
-Cześć kochana-przytuliła mnie-czuj się tu jak u siebie-powiedziała wesoło. Uśmiechnęłam się. Spojrzałam na jego ojca
-Dzień dobry
-Dobry-podał rękę. Widzę że jest takim typem poważnym.
No dobra. Co teraz?










Hej hej. Jak są błędy to przepraszam.

Wiem. Kilka osób o wiele wcześniej i ostatnio prosiło mnie o maraton.
Myślałam wczoraj o tym i wywnioskałam że nie zrobię go.
Ponieważ powoli zbliżamy się do końca tej historii i gdybym tak zrobiła to szybko by się skończyło.
A po drugie jest moja nowa książka którą polecam.
Na przeniam dodaje rozdziały.
Czyli tak:
Król mafii, Gnębiona, król mafii...itk.
Czyli co drugi dzień przy każdej książce. Tak?
Czyli ja codziennie piszę. Tak?. No tak.
Więc macie co czytać :)

A jak tam u was?
Bo u mnie trochę nuda.








⭐cenię
💬kocham

~Wi~

Król Mafii 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz