1. Powiedz tylko słowo, a...

467 14 8
                                    

Ewelina

Siedzę w biurze pana Artura i patrzę się tępo przed siebie, kiedy wiceprezes kończy rozmawiać z kimś przez telefon.

  - Ewelino... co się dzieje? Najpierw urlop, teraz zwolnienie. - nie słyszę w jego głosie pretensji tylko troskę. - Jesteś chora?
  - Nie. To zwolnienie na męża. Miał wypadek dwa tygodnie temu na motocrossie i muszę się nim zająć.
  - Rozumiem. Czemu nic wcześniej nie powiedziałaś? - spojrzał na mnie uważnie. - W jakim jest stanie?
  - Wyjdzie z tego.
  - To czemu się nie cieszysz? - westchnęłam, próbując powstrzymać łzy.
  - Bo jestem dla niego obcą osobą. - zmarszczył brwi.
  - Jak to? Przecież... jesteś jego żoną.
  - Której on... nie pamięta... - z szoku, aż oparł się o oparcie fotela.
  - Nie... nie wiem, co mam Ci powiedzieć, w takiej sytuacji. Musisz być wytrwała i cierpliwa. - pokiwałam głową.
  - Przepraszam... muszę już wracać. - podał mi rękę.
  - Dasz radę.
  - Dziękuję.
 
Po pożegnaniu się, szybko wyszłam z biurowca i udałam się do postoju taksówek.

Teraz przydałoby się zrobić prawojazdy, ale wiem że się nie nadaję, skoro nie umiem robić tak banalnie rzeczy, jak iść i rozmawiać przez telefon, trzymając go w dłoni. 

Przyjechałam na chwilę do domu, żeby spakować Adamowi obiad, który wczoraj w nocy gotowałam. Widziałam, że nie chętnie je to szpitalne, dlatego od dwóch tygodni jestem u niego dzień w dzień na cały dzień, z dobrym, domowym obiadem.

Niestety rzadko słyszę, slowa uznania lub nawet zwykłe "dziękuję".

W ogóle podchodzi do mnie z niechęcią. Widzę jak męczy go moje towarzystwo, ale się nie zniechęcam. Może one mnie nie potrzebuje, ale ja jego bardzo. Wystarczy mi chociaż, żebym przy nim była.

Przychodzę do niego zadbana, delikatnie umalowana i ładnie ubrana, żeby wzbudzić w nim zainteresowanie.

Mam też nadzieje, że przypomnę mu coś lub kupię jego serce, swoją kuchnią, która tak uwielbiał.

Dlatego z wielkim uśmiechem wchodzę do jego pokoju z termosem obiadowym.

  - Hej... - widzę, jak odkłada gazetę i patrzy na mnie wzrokiem "To znowu ona." - ...jak się dzisiaj czujesz?
  - Nadal Cię nie pamiętam. - wkurzył mnie tą oschłością.
  - Nie o to pytałam. - mówię, stawiając termos na stoliczku. - Głupia nie jestem i widzę, że nadal masz gdzieś moje towarzystwo.
  - To czemu nie wrócisz się do domu? - odwróciłam się do niego i złapałam pod boczki.
  - Bo jestem twoją żoną. Może ty mnie nie pamiętasz, ale ja Ciebie tak. - wywrócił oczami.
  - Co tam masz? - pyta.
  - Jak co dzień, przyniosłam Ci obiad. Dobrze wiem, że niechętnie jadasz to szpitalne jedzenie, którego i tak ogólnie jest za mało, jak dla Ciebie. - podniósł brew do góry.

Podsunęłam mu stolik i najpierw podałam jego ulubiony rosół, z moim makaronem. Dla niego, nawet to chętnie zrobiłam. 

  - Proszę, smacznego. - obserwuję, jak je rosół i aż podskakuję w miejscu, kiedy na mnie warczy.
  - Możesz przestać się gapić?
  - Możesz przestać zachowywać się, jak dupek. - odwarkuję, czym go zaskakuję.

Zauważyłam, że nadskakiwanie nad nim, nic nie daje, a jeszcze bardziej go od siebie odpycham, robiąc to w ten sposób.

Skoro zakochał się we mnie, kiedy byłam dla niego pyskata, to nie zamierzam być teraz słodka, jak miód.

  - Kto ugotował ten rosół? - pyta.
  - Sama Ci wszystko gotuję.
  - I niby makaron też sama zrobiłaś? - podnosi łyżkę i wylewa z niej zawartość spowrotem do talerza.
  - Tak. Wiem, że taki lubisz najbardziej.

Moje Dorosłe ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz