3. Za nic mnie nie przepraszaj.

389 13 6
                                    

Ewelina

Nie mam pojęcia, gdzie był i kiedy wrócił, bo zasnęłam jak zabita.

Rano obudziłam się jeszcze przed budzikiem. Mogłam na spokojnie dojść do siebie po wczorajszym dniu i lepiej przygotować się do pracy, zasłaniając ciemne cienie pod oczami, makijażem.

Mimo swojego stanu psychicznego, wyglądałam super.

Albo jestem głupia, albo beznadziejnie zakochana, bo z rozpędu zrobiłam i jemu śniadanie myśląc, czy spełni swoją groźbę i zdradzi mnie z jakąś dziwką.

Dopijam kawę i wychodzę do zamówionej przez firmę taksówki.

Łatwo było mi skupić się na pracy. To moja ucieczka od problemów, jakie mam w domu. Ale niestety każdy widział, moją zmianę. Przestałam się uśmiechać i zarażać ludzi optymizmem. Zamykałam się w swoim świecie i tonęłam w papierach.

  - Ewelino... nie masz przypadkiem mojego zestawienia? - szukam odpowiedniego segregatora na biurku i wyjmuję zrobione i opisane zestawienie.
  - Proszę. Już zrobione.
  - Dziękuję... nie musiałaś. To nie należy do twoich obowiązków.
  - Przez przypadek zgarnęłam wszystko i z rozpędu zrobiłam. Przepraszam.
  - Nie szkodzi... co Ci jest, Ewelino?- patrzy na mnie uważnym wzrokiem. 
  - Przepraszam, ale nie chcę rozmawiać na ten temat.
  - Rozumiem. Wiedz tylko, że wszyscy martwią się o Ciebie. Nawet Ksawery pytał, czy coś się stało. - zdziwiłam się.
  - Proszę się mną nie przejmować. Poradzę sobie.
  - Jeśli będziesz chciała porozmawiać, wiesz gdzie mnie szukać. - mówi, siadając przy swoim biurku.
  - Panie Arturze?
  - Tak?
  - Czy przez moją nieobecność, są jakieś zaległości w dokumentach? Chętnie wezmę je do domu i nadrobię.
  - Jest kilka rzeczy, ale... czy na pewno tego chcesz? - nie mogę już znieść jego zatroskanego wzroku.
  - Tak.
  - Dobrze. Poproszę Anię, żeby Ci stopniowo przekazywała.
  - Dziękuję.

Przez okres tych trzech tygodni moi "uczniowie" zrobili spore postępy. Po zapoznaniu się z ich aktualną wiedzą, mogłam przejść do następnych zadań i to na nich skupiłam się w pracy. 

Przez cały miesiąc brałam do domu pracę i zdąrzyłam nadrobić zaległości. O dziwo, Adam w ogóle się do mnie nie odzywał. Nawet nie witaliśmy się ze sobą zwykłym "Cześć".
Żyliśmy, jak obcy sobie ludzie.

Nigdy nie podziękował mi za śniadania i obiady, a ja mimo to, nadal je robiłam. Nadal głupia robiłam mu pranie i prasowałam jego ciuchy.

Robiłam wszystko, by zwrócił na mnie uwagę, by odezwał się chociaż jednym słowem.
Niestety byłam dla niego jak powietrze.

Zaproponowałam mu kiedyś, że może obejrzelibyśmy zdjęcia lub film ze ślubu, to stwierdził chłodno, ze nie będzie oglądał tej farsy.

Zbudował wokół siebie mur i gdy tylko chciałam się do niego zbliżyć, atakował mnie.

Umieram czując, jak go tracę...

~***~

Dziś są nasze urodziny... a moje życzenie sprzed roku, ktoś dla żartów wrzucił do niszczarki, na dokumenty.

Mimo wszystko wracam do domu z pięknie zapakowanymi dwiema w-z'etkami. Dla mnie białą, a dla niego tradycyjną, czarną.

  - Cześć. - uśmiecham się, ale nawet na mnie nie spojrzał. Gapi się w telewizor, totalnie mnie ignorując.

Wzięłam głęboki wdech i udałam się do kuchni je rozpakować. Może to głupie, ale wyjęłam dwie świeczki i wbiłam po jednej w nasze ciastka, po czym udałam się z nimi do salonu. Swoją białą kładę na stoliczku, a jemu podaję czarną.

Moje Dorosłe ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz