44. Ja naprawdę jestem na granicy samokontroli.

308 13 0
                                    

Adrian

Mamy już początek grudnia, jutro jest ślub Maria i Emilki, a Ewela chodzi od dwóch dni naburmuszona, z brzuszkiem tak dużym, jak by miała zaraz rodzić.

Cała nasza trójka, stara się jak może, by poprawić jej humor, ale kiepsko nam to wychodzi.

Ledwo powstrzymuję śmiech, kiedy Adam wchodzi dziarskim krokiem do salonu, trzymając w ręku jej ulubioną czekoladę, mleczną Goplanę.

  - Maleeeńka... zobacz, co ja tu mam dob... - nie kończy, bo musi zrobić unik, przed nadlatującą poduszką.
  - Nie mów tak do mnie! I zabierz tą czekoladę! - syczy wściekła.
  - Ale... skarbie... to twoja ulubiona.
  - Nie chcę jej!
  - Czemu? Przecież ją uwielbiasz. Kupiłem cały zapas. - jęczy niezadowolona.
  - Bo mnie nią tuczysz! Ja już wygladam, jak hipopotam! - chowa twarz w dłoniach.

Biedny Adam, zwiesił ramiona i patrzy na nią z miłością i troską.

  - Mogę się coś wtrącić? - pytam.
  - Lepiej dobrze przemyśl, co chcesz powiedzieć. - spojrzała na mnie z mordem w oczach, co mnie cholernie bawi i muszę zasznurować usta, żeby naprawdę nie pierdolnąć śmiechem.

Normalny facet, by pewnie miał dość tych nerw i fochów, ale my ją kochamy i co najważniejsze, ona jest taka słodka i zabawna, kiedy się złości.

Od zawsze uwielbiałem ją drażnić, walczyć z nią. Do tej pory wspominam nasz gorący seks, pełen walki. To była seksowna i namiętna Diablica. 

Z nikim nie było mi tak dobrze...

  - Malutka... - zacząłem, ale nie było mi dane skończyć, bo zaczęła krzyczeć w poduszkę. A jak w końcu skończyła, spojrzała na mnie i pokazała palcem w dziwnym kierunku mówiąc:
  - Wyjazd, do siebie. - wtedy robię coś, czego nie powinienem, ale no nie mogłem się powstrzymać! Skierowałem jej rękę w odpowiednim kierunku.
  - Tam... jak już. - to koniec. Wybuchła jak wulkan.
  - Ty blond... mendo... - zaczyna napieprzać mnie poduszką, a ja już nie powstrzymuję śmiechu, nieudalonie broniąc się przed atakami.
  - Spokój... dosyć! - krzyczy Janek, więc Ewela przestała mnie katować, a ja się śmiać. - W tej minucie idziesz się ubrać i jedziemy.
  - Gdzie?
  - My na zakupy, a chłopaki zostają w domu z Alkiem i robią pyszną kolację, bo przyjedziemy bardzo głodni.
  - Okay. Będę gotowa za 5minut. - nagle jej humor diametralnie się zmienił.

Razem z Adamem obserwujemy, jak już z trudnością wstaje z kanapy i powoli idzie do ich sypialni. A do rozwiązania zostały ponad dwa miesiące.

  - Nadal nie wiecie, czemu jest taka wściekła? - kiwam na boki głowami. - Bo nie ma się w co ubrać, na wesele Maria. - Adam pieprznął się ręką w czoło, a ja z westchnięciem oparłem głowę do tyłu.

Kurwa... w życiu byśmy na to nie wpadli.
Jednak gej to gej.

  - Nie ma sprawy. Później mi podziękujecie. - powiedział cicho, z szerokim uśmiechem. Adam kręcąc głową, czegoś szuka w portfelu.
  - Masz kartę.
  - Sam mogę jej coś kupić. - oburzył się. 
  - Nie wygłupiaj się, inaczej jedziemy z wami.
  - Nie. - bierze ją od niego - Jeśli chcecie żyć, muszę jechać z nią sam. Wyciszyć ją trochę.
  - Gotowa.

Wychodzi z pokoju, wyglądając jak zwykle zajebiście.

To najpiękniejsza kobieta w ciąży, jaką kiedykolwiek widziałem. Ciut pełniejsza buzia, na której gości w końcu przepiękny uśmiech. Niewiarygodnie seksowne piersi, które stały się jeszcze większe, a duży brzuszek dodaje jej uroku.

Moje Dorosłe ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz