30. Wiem, że czegoś mi nie mówicie.

370 13 2
                                    

Adam

Z bólem, nie tylko stopy, biegnę za nią.

Ona nie może znów ode mnie uciec!

Niestety, w ostatniej chwili, moja miłość odjeżdża z piskiem opon.

  - Czy ja dobrze kurwa słyszałem? - wściekł się Maks. - Przez Ciebie i tą dziwkę, Ewela chciała się zabić, a Ty po prostu tak sobie z nią rozmawiasz!?!? - ryczy na cały głos, wściekły Maks, a do mnie znów docierają te słowa...

Moja Maleńka, chciała się zabić?

Wracam do niego, patrząc w telefonie jej położenie. Martwi mnie prędkość z jaką się porusza i trasa.

Ona nie zmierza do domu.

  - Adam... ja... - zaczęła, ale przerwał jej Wójcik, krzycząc na nią.
  - Wypierdalaj stąd!
  - Marta... proszę... daj spokój... zniknij i już nigdy nie wracaj.
  - Przepraszam...
  - Czy ty zawsze musisz wszystko spierdolić, Winer!?
  - Co tu się dzieje? - pyta Mateusz, wchodząc ze wszystkimi - Słychać was, aż w środku.
  - Ja wam powiem. Przed chwilą Winer, rozmawiał ze swoją byłą, jak z dobrą koleżanką. Ewela ich zobaczyła i odjechała wściekła. I wiesz co? Miała rację! Ona się chciała przez was zabić, a ty broniłeś tą kurwę, która z premedytacją zaczęła z Tobą sypiać, by rozpieprzyć wasze małżenstwo, zanim odzyskałbyś pamięć, a ty jak ostatni naiwniak, łykałeś każde jej dobre słowo! No kurwa... nie wierzę!

Ja pierdolę... co jeśli on ma rację i Marta od samego początku była fałszywa?

  - Adam... - zaczęła Natka. - ...to prawda? Ewela chciała targnąć się na własne życie?
  - Ja... nie wiem... nie wiedziałem! - załapałem się za głowę.
  - Chciała się zabić, połykając garść tych tabletek na uspokojenie, kiedy nakryła Adama z Martą. - mówi Janek, a mnie świat się właśnie zawalił.
  - Chryste... co ja najlepszego narobiłem?
  - I ty tak po prostu rozmawiałeś z nią przy niej?
  - Nie wiedziałem, że była tego świadkiem.
  - Odbierz, Myszko. - mówi Janek, a ja znów sprawdzam jej położenie.
  - Co robisz? - pyta Mat.
  - Wzywam taksówkę i jadę do niej.

Nie miałem czasu żegnać się z kimkolwiek. W pośpiechu wsiadłem do taksówki i podałem adres, pod którym się zatrzymała, lecz po chwili ruszyła z miejsca i zaczęła jechać prosto do naszego domu.

O dzięki Ci Panie...

Wpadam, jak burza do naszego gniazdka i znając ją na wylot, pierwsze kroki stawiam do naszej sypialni, która... oczywiście jest zamknięta.

Wzdycham ciężko, opierając czoło o drzwi.
Coś czuję, że dzisiaj już jej nie ujrzę, nie przytulę się do niej.

  - Maleńka... otwórz drzwi. - mówię, pukając cicho, co jest głupie, bo przecież słyszę, że jest w łazience.

Czekam chyba z półtorej godziny pod drzwiami, aż słyszę ruch w pokoju.

  - Najdroższa... proszę, otwórz drzwi. Porozmawiajmy. - cisza. - Ewela... - nagle wychodzi z pokoju, z butelkami w ręku, z odciągniętym pokarmem.

Jej mokre włosy zasłaniają w zmysłowy sposób twarz, a zwykła bawełniana koszula, jaką ma na sobie i tak pobudza moje zmysły.

  - Maleńka... proszę, porozmawiajmy.
  - Możesz mnie przepuścić? Muszę włożyć to mleko do lodówki. - robię jej przejście, ale tak że musi się o mnie otrzeć swoim ciałem. No muszę je poczuć.

Wiem, jestem chory...

Idę za nią i choć wiem, że mam przejebane, patrzę się na jej kołyszące biodra i jędrne pośladki. Kiedy skończyła przelewać pokarm w specjalne woreczki i włożyła je do lodówki, ja stanąłem tak, że nie ma szans mi uciec.
No chyba, że wejdzie na wyspę.

Moje Dorosłe ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz