5. Nie mogłeś się powstrzymać, co?

412 14 6
                                    

Ewelina

Śmieję się w duchu, siedząc obok toalety na podłodzę. W poprzedniej ciąży, rzeczywiście miałam książkowe objawy, bo mdliło mnie zaraz po przebudzeniu i kończyło do południa. W tej, moje "poranne mdłości" zaczynają się od 2.00 w nocy, a kończą o 6.00.
To jest dopiero ewenement!

Widać ciąża, ciąży nierówna.

Ale cieszę się, bo przynajmniej Adrian tego nie widzi.

Rano byłam milcząca, co blondyn zauważył, ale nic nie powiedział. Zaproponował mi oczywiście podwiezienie do pracy, ale musiałam go okłamać, że dziś jadę z szefem w delegację.

Wzięłam taksówkę i pojechałam do mojego starego przyjaciela.

Dawid specjalnie dla mnie wziął dzień wolnego od pracy w banku. Weszłam do niego na herbatę i opowiedziałam mu wszystko, nie potrafiąc powstrzymać łez, choć obiecałam sobie, wyłączyć negatywne uczucia dla maluszka.
Nie chcę mu zaszkodzić.

Nie mogę stracić kolejnego dziecka...

Dawid przynał mi rację i obiecał dyskrecję. Zawiózł mnie najpierw na badania, a później do tego mieszkania i sprawdził je męskim okiem.

Od razu podpisałam umowę z właścicielką i dałam jej kaucję. Ze wględu na mój stan zgodziła się, by narazie wynająć je na 2 miesiące. Zapłaciłam z góry za ten okres i dostałam klucze.

  - To co teraz, Eve?
  - Muszę jechać do rodziców. Na strychu mam worki z ciuchami w dawnym rozmiarze, które teraz mi się przydadzą. - uśmiechnął się.
  - Rozumiem twoją ucieczkę przed Adamem, ale dlaczego przed wszystkimi?
  - Dawid... każdy wie, co się stało. Jak się dowiedzą, że jestem w ciąży, zaczną się pytania "Co dalej?" i będą chcieli na siłę pogodzić mnie z nim. Dzień w dzień, będę widziała ich zmartwione miny, które będą mnie też martwić i stresować, a tego muszę unikać. Wrócę do nich... jak urodzę. 
  - Rozumiem. - odparł.
  - Jedźmy, dopóki są w pracy.
  - Jasne.

Szybko weszłam do rodzinnego mieszkania i wzięłam klucz na strych. Dawid tak się przejął moim stanem, że nie pozwolił mi nic dźwigać. Sam znosił kilka worków moich starych ciuchów.

Później pojechaliśmy na wielkie zakupy spożywcze i te najpotrzebniejsze. Porobiłam sobie takie zapasy wody i innych rzeczy, żebym nie musiała dźwigać.

Mogłam mu podziękować tylko dobrym obiadem, który ugotowałam w "moim domu". Zanim odwiózł mnie do Adriana, pojechaliśmy do banku wypłacić prawie wszystkie moje pieniądze, żeby Adrian nie znalazł mnie po płaceniu kartą. Jako glina mógł wszędzie "węszyć".

Umówiłam się z Dawidem na 4.00 rano. Musiałam wyprowadzić się, zanim blondyn wróci, bo by mi na to nie pozwolił. Tylko Dawid będzie wiedział, gdzie jestem, ale ufam mu i wiem, że nigdy mnie nie wyda.

Dzięki Bogu, że mam wszystko nadal popakowane, więc sprawnie powinno nam to pójść.

Mając poczucie winy, że uciekam bez szczerej rozmowy z blondynem, robię mu jego ulubione gołąbki z młodej kapusty, jakby dzięki temu miał zrozumieć i mi wybaczyć.

  - O Jezu... jak się najadłem. - mówi  klepiąc się po wysportowanym brzuchu. - To było pyszne.
  - Cieszę się, że Ci smakowało.
  - Teraz to ja przy tobie przytyję. - zaśmiał się, ale po chwili przestał. - Przepraszam.
  - Daj spokój. Nie możemy udawać, że on nie istnieje.
  - Co zrobisz, jak wróci mu pamięć? - zapytał niepewnie.
  - Nic.
  - On będzie chciał Cię odzyskać. Nie odpuści.
  - Jest już za późno na ratowanie czegokolwiek. - przyznaję. - Nigdy nie wrócę do tego domu, w którym pieprzył kochankę, a tym bardziej nie wrócę do niego. Nie po tym co mi zrobił. To koniec.
  - Rozumiem. - mówi z totalnym pokerfacem, ale oczy mu się błyszczą.

Moje Dorosłe ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz