1.Gdzie jest główna droga tam ja,a gdzie jest pobocze tam ty,więc,co tu robisz?

3K 103 58
                                    

„Małe miasteczka mają swój urok,

jeśli twoje wspomnienia z niego go mają"

Sharon Stone

W Mission Beach jest niewiele dróg, które mają światła. Najczęściej musisz stosować się do przepisów pierwszeństwa tych po prawej albo innych zasad skrzyżowania. Zdałam test na prawo jazdy za pierwszym razem,  więc powinnam być w tym mistrzem. Poza tym ilość razy, jaką jechałam przez te wszystkie drogi był niezliczony. Zazwyczaj nie było na niej ruchu, a już na pewno korków. Nie byłoby odpowiedzialne, gdyby powiedziała, że jeżdzę z zamkniętymi oczami, ale muszę przyznać, że nie skupiałam wystarczającej ilości uwagi, ponieważ akurat tym razem dostrzegam ciekawe ujęcie do zdjęć. Cóż, prosta droga, zero ruchu, aż nagle ruch wyławia się przede mną znikąd, a ja nie zdążam wyhamować i wjeżdżam w jego dupę. To znaczy nie dupę osoby, bo to mogłoby być o wiele bardziej bolesne, a w dupę samochodu, tylny zderzak będąc precyzyjną.

Nie rozpoznaję po samochodzie, kto jest jego właścicielem, ale gdy kierowca wychodzi z samochodu od razu go rozpoznaję. To nikt inny, jak Luke Hemmings, jeden jedyny w swoim rodzaju. Miejscowy znienawidzony chłopak, ale nikt tak naprawdę nie wie, czemu się go nienawidzi. Z papierosem w ustach kieruje się w moją stronę. Cóż, siedzę mu na zderzaku, facet nie ma daleko.

Czy on nie wie, że papierosy zabijają?

Stuka palcem w moją zamkniętą szybę. Dziękuję teraz za tatę mechanika, który naprawił klimatyzację w tym gruchocie. O kurde, ojciec, ale się wkurzy..  udaję, więc, że nie słyszę pukania i zastanawiam się, co zrobić.

Mogłabym się po prostu wycofać i odjechać?

Nikt by nie uwierzył, że to ja wjechałam mu w zderzak. Moglibyśmy z tym nawet iść do tutejszego sądu, a wygrałabym bez nawet opowiedzenia własnej wersji wydarzeń. Ale to nie opcja dla mnie, bo nie lubię łatwych wygranych.

Zapominam, jednak o fakcie, że koleś może otworzyć drzwi i to jest dokładnie to, co robi. Opiera ramię o ich szczyt, a dym papierosowy leci prosto na mnie.

– Może jakieś przepraszam?

– To ty powinieneś przeprosić, bo zabijasz mnie biernym paleniem.

– Aha, więc wykręcasz się od własnego uczynku?

Nie mam siły na niego spojrzeć, zamian za to opadam czołem na kierownicę, włączając cholerny klakson. Tylko ja podskakuję na siedzeniu. Właściwie to ten klakson, zmusza mnie do spojrzenia na niego. Wydaje się niewzruszony. Stoi, pali, gapi się na mnie.

– Wjechałaś mi w samochód.

Rozglądam się dookoła. Słyszę mój silnik, ale jego nie. Wyglądam nawet przez szybę, aby zobaczyć, czy silnik coś spala, ale tego także nie widzę.

– Czemu stoisz na środku drogi? A nie na poboczu? – może jestem po prostu dobra w szukaniu wymówek, aby uciec od swojej winy.

– A ty, co? Policja? – odwarkuje.

A może zwyczajnie bawię się w stróża prawa.

– Nie, ale mogę zaraz, jakąś wezwać.. – coś mi mówi, że nie będzie chciał się na to zgodzić – Stoisz na środku drogi, zabijasz mnie biernym paleniem. Może to wcale nie moja wina, że wjechałam ci w dupę?

– A słyszałaś kiedyś, o zachowaniu ostrożności na drodze? – jego głos jest pełen zgryźliwości. Jest w nim też pewnego rodzaju surowość, która każe mi sądzić, że ma więcej lat, niż ma.

– A słyszałeś kiedyś, o zachowaniu ostrożności na drodze? Zjeżdżaniu na pobocze? – nie zapłacę za ten zderzak, nie ma mowy, abym to zrobiła.

Ojciec zabrałby mi samochód, a ja ciężko na niego pracowałam. Najwyższy wynik w klasie na koniec roku to nie łatwe zadanie, więc nie powiem, że sobie nie zasłużyłam. Nie mogłabym go stracić, przez taką głupią rzecz.

– Więc, winisz mnie? Bo tu, kurwa, stoję? – no i pojawiło się przekleństwo. Co do licha dziewczyny widzą gorącego w przeklinających facetach? To naprawdę niepokojące, gdy ktoś nie umie się bez tego wypowiadać...

– No powiedziałabym, że większości ludzi wini cię właśnie za to... – mam niewyparzoną gębę, to często mówi mi, moja jedyna tutaj przyjaciółka Allison.

– Dobra, wiesz, co.. – nie umyka mi fakt, że rzuca papierosa na ziemie, zamiast wyrzucić go do kosza.

Och, ci niegrzeczni chłopcy, tak bardzo są... niewychowani.

– Zadzwońmy po szeryfa, gdy zastanie nas w tej właśnie sytuacji to będzie musiał uwierzyć, że to twoja wina.

– Jesteś pewny? – prawdopodobnie przeginam pałę...

– Cholera jasna, a może ty wjechała we mnie specjalnie, co? Jakiś głupi zakład, z głupimi koleżankami, blondyneczkami, które gdzieś tu czyhają?! –

– Koleś, masz reputację w tym mieście i nie starasz się jej zmienić... – przewracam oczami, bo zaczyna mnie męczyć ta rozmowa – Ludzie winią cię za to, że tu jesteś, więc..

– Więc, ty też mnie za to winisz, bo wjechała mi w dupę!? Wszyscy jesteście pierdolnięci! Wy i to całe miasteczko! – takiego wybuchu emocji się nie spodziewałam.

Może właściwie powinnam się przyznać do winy, ale no stoi na środku drogi. Drugim argumentem jest fakt, że jest tym kim jest, a jeśli to jest dla mnie argument to znaczy, że pastor w kościele nie nauczył mnie za wiele i powinnam się wstydzić...

– Mój ojciec jest mechanikiem. Jestem Sharon. Sharon Stone, garaż nazywa się Stone. Wpadnij.

Zamykam drzwi, które otworzył i odjeżdżam.

***

No I jest pierwszy rozdział tej samej historii. Nie przypomina prawie oryginału i może niektórzy powiedzą, że nie da się lubić nowej Sharon, ale ona ma chociaż trochę charakterku.

WORDPLAY 2020 {Hemmings 2.0}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz