16. Twoja wartość to tyle, ile ktoś chce ci dać

974 72 15
                                    

„Czasem wydaje się nam, że nie mamy nic, a potem okazuje się, że według innych mamy więcej, niż oni sami. Więc, w końcu ile mamy?"
Lucas

Od Sharon jadę do chłopaków i Scarlett, którzy z nieznanej mi przyczyny wysiadują przed przyczepą Mike'a. Rozłożyliśmy tam sobie, kiedyś leżaki i tak już zostały. Teraz od czasu do czasu, gdy nie wiemy, co ze sobą zrobić, przesiadujemy tutaj.

– O proszę! Pracuś wrócił z pracy! – krzyczy do mnie Mike, który trzyma w dłoni piwo, a w drugiej skręta. Skoro mowa o tym drugim, to Ashton właśnie skręca ich więcej. To on jest głównym dostawcą zioła w tym mieście, a nawet w kilku innych okolicznych miasteczkach – Daj mu jednego. Ostatnio cały czas, jest taki zdenerwowany...

Scarlett przygląda mi się z matczyną troską. Jest z Calumem tak długo, że nie pamiętam już, jak było, przed tym, jak do nas dołączyła. Wcale się tam nie przepracowuję. Więcej się przyglądam i uczę, niż faktycznie robię. Nie pracuję tam długo, ale raczej bycie mechanikiem to nie to, co chcę robić w życiu. Cal trzyma na kolanach gitarę. Moja została w mieszkaniu, więc trochę mu zazdroszczę, że może sobie pobrzdąkać.

– A gdzie masz Sharon? – Mike nigdy się nie zamyka – Została w domu?

– Trzymaj się od niej z daleka, kurwa – rzuciłbym czymś w niego, ale nie mam czym.

– No co? Wy możecie mieć dziewczyny? A ja nie?

Od razu patrzę na Ashtona, a on na mnie. Słyszę pisk Scarlett, gotowej do wygładzania swoich mądrości i wtrąceń.  Calum ignoruje te rozmowę i dalej brzdąka.

– Jej wujkiem jest pieprzony szeryf, Ashton! – krzyczę, nie mogąc się powstrzymać – Pieprzony szeryf!

– Przecież, paliła to ze mną, nie wyda mnie!

Nie wiem, jakim cudem ten facet, jeszcze go za to nie złapał. Nie ma nic ciekawszego do dobry tutaj, a jednak Ashton chodzi wolno.

– Władujesz nas wszystkich w pieprzone problemy! – wrzeszczę dalej – Co, gdy jej się znudzisz?!  Co, gdy ją zranisz?! Myślisz, że wtedy w złości cię nie wyda?

— Przecież nie pociągnę cię za sobą! Za kogo mnie masz?!

Nie jest mi dane odpowiedzieć, bo wtrąca się Scarlett.

– Jesteśmy rodziną! – krzyczy, co robi w ostateczności – Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! – przekonuje nas do tego od lat – Kogo mamy, jak nie siebie?

Rzucamy sobie z Ashtonem kolejne spojrzenie. Nie wiemy nic o dobrych rodzinach, a przynajmniej nie wiedziałem o niej nic, dopóki nie zacząłem, odwiedzać rodziny Stone. Nie, żebym mógł to przełożyć na moich przyjaciół.

– Wiem, że nie wierzycie w rodziny... – kontynuuje – Ale w coś trzeba, a ja wierzę w nas.

– Wiecie, co, nie mam na to dzisiaj ochoty, kurwa – ledwo usiadłem na swoim leżaku, a już z niego wstaję.

Ashton nie pozwala mi, jednak tak zakończyć tej rozmowy, a raczej stwierdza, że powinien mieć ostatnie słowo.

– A co? Wracasz do swojej dobrej dziewczynki? Bo tobie wolno?! Bo ty kiedyś nie mieszkałeś w przyczepie?! Bo ty wiesz, jak to jest być wartościowym?! – wrzeszczy w nieskończoność.

– Po prostu się zamknij, kurwa! – zaciskam dłonie w pięści, aby go nie uderzyć.

– Jesteś śmieciem, bo masz się za śmiecia! – już ktoś to mi kiedyś powiedział – Ja nie zamierzam nim być!

– Powiedz to temu gównu! – podnoszę turystyczny stoik, na którym skręca kolejne skręty i wywracam go do góry nogami.

– Ty pierdolony chuju! Ja nie mam tatusia dziewczyny, który mnie utrzyma!

Rzuca się na mnie z pięściami. Nie jestem mu dłużny. Scarlett krzyczy, że mamy przestań, a Mike i Calum próbują nas rozdzielić. Wykrzykujemy jeszcze kilka cholernie pojebanych rzeczy. Ja rozbijam mu nos, a on podbija mi oko, zanim nasi przyjaciele nas rozdzielają. Chłopaki nas trzymają, gdy Ashton dalej krzyczy.

– Zabiorę od Allison wszystko dobre, co będzie chciała mi dać! Bo na to zasługuję, ty wybijający nas wszystkich w ziemie, chuju!

Odwracam się napięcie i ruszam z powrotem do samochodu. Może powinienem posłuchać jego rady i wziąć wszystko, a nawet prosić o więcej, a może to najgłupsza rada świata, jeśli nie mam, co dać, kurwa, w zamian. Nie zgadzam się z tym, że wbijam ich w ziemie. Myślałem, że siedzimy w tym razem, a tym czasem okazuje się, że chcemy uciec także od siebie. Nikt z nas nie ma rodziny. Nikt z nas nie ma nic więcej, niż te kilka leżaków, przed tą rozkładającą się przyczepą, przed rozwalającymi się samochodami, ale wszyscy byliśmy w tym razem. Nie wiem, jak on może czuć się, przy mnie niewystarczający. Nawet nie sądziłem, że mam, jakąś wartość, kurwa.

WORDPLAY 2020 {Hemmings 2.0}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz