„Czasem nie uciekamy przed kimś, a przed samym sobą, co jest zdecydowanie niemożliwe, ale co z tego?"
Sharon StoneLuke i Cam pływali chyba przez jakąś godzinę i to Luke był tym, który miał dosyć. Nie chciał, jednak wracać do siebie. Powiedział, że czas z Camem to tylko część tego, po co tu przyszedł. Siedzimy na moim łóżku. Ja po jednej jego stronie, on po drugiej. Jedna z jego nóg zwisa z łóżka, a moje obie są na nim. Oboje widzimy z tej pozycji otwarte drzwi od mojego pokoju, co nieco przeszkadza nam w komfortowej rozmowie, więc może dlatego tego nie robimy. Nigdy nie uważałam swojego pokoju za ciekawe miejsce, jednak teraz trzymam aparat w rękach i próbuję zrobić mu zdjęcie. Nie protestuje, ponieważ gapi się przez okno, przez które ma tu w zwyczaju wchodzić, aby narobić bałaganu. Gapię się tak na niego przez obiektyw, że nie zauważam, jak wyciąga dłoń do mojej nogi i muska ją palcami. Podskakuję na łóżku, czując, że tracę przez to dobre ujęcie. Gdy tak podskakuję, jak przerażony kurczak, on ściska moją łydkę i odwraca uwagę od okna.
– Zazdroszczę ci tego widoku – mówi z uśmieszkiem – Chciałbym budzić się i widzieć ten widok – wskazuje za okno – Mieszkanie na plaży jest o wiele fajniejsze, niż mieszkanie w bloku – jego dłoń, znów zaczyna przesuwać się po mojej łydce, jakby nie mógł przestać mnie dotykać. Odprężam się, gdy przyzwyczajam się do jego dotyku i z powrotem ustawiam aparat z widokiem na jego twarz – Czemu robisz mi tyle zdjęć?
– Ile niby? – mam ich może z sześć i nie z każdego jestem zadowolona. Cały czas ćwiczę portrety.
– Stale siedzisz z tym aparatem – macha palcem w jego stronę – Jestem niby tak ciekawy, kurwa? – ostatnio rzadziej słyszę to przekleństwo. O wiele łatwiej jest mi się przyzwyczaić do zdań bez niego, niż z nim, ale już mu o tym nie mówię. Nie robiąc z tego tak wielkiej sprawy. Są większe, jak na przykład fajki, ale może kiedyś sam z nich zrezygnuje.
– Może taki fotogeniczny – uśmiecham się, ale jest to trudne do zobaczenia, gdy trzymam tak aparat – Chodźmy do ciemni to ci pokażę.
Gwałtownie obraca głowę w moim kierunku, jakbym proponowała mu coś nieprzyzwoitego, ale raczej nie byłoby mu do tego potrzebne ciemne miejsce i tak chyba właśnie jest, bo zabiera mi aparat z dłoni i pochyla się, aby mnie pocałować, czyli nie przeszkadzają mu otwarte drzwi. Jego dłoń sunie po tyle mojej aż przesuwa się na całkiem nagie udo, gdzie od jego dotyku skóra staje dębem. Ściska moje udo nad kończącymi się wysoko szortami, a może nawet kilka palców wsuwa się pod ich materiał. Zeskakuję z łóżka i łapię go za rękę.
– Chodźmy – biorę aparat w drugą i ruszam w kierunku piwnicy.
– Gdzie idziecie? – czemu mama jest zawsze na posterunku? Jest gorsza, niż tata, a to raczej on powinien bronić swojej córki.
– Do ciemni – a gdzie mogę iść o siódmej wieczorem?
– Powiedziałabym, żebyście nie zamykali drzwi, ale to niemożliwe, więc.. – zastanawia się chwile – Bądźcie grzeczni.
– Mamo! – oburzam się.
– No co? Jestem twoją matką! – krzyczy, gdy my zbiegamy po schodach.
Luke jest widocznie rozbawiony całą tą sytuacją, nawet gdy zamyka za nami drzwi.
– Twoja mama mogłaby być niezłym stróżem wstrzemięźliwości.
Pokazuję mu środkowy palec.
Cały czas trzymam go za rękę, a on tymi złączonymi dłońmi przyciąga mnie do siebie, aż moja pierś nie wpada na jego pierś. Boję się, że może poczuć moje walące serce. Nie chciałam go tu zabrać na coś ‚sprośnego', a raczej, żeby przerwać to, co zaczęliśmy w pokoju. Opieram dłonie o jego ramiona, a gdy nasze spojrzenia mają się spotkać, on patrzy na coś za mną.
– To ja – mówi, puszczając mnie i wyciągając ręce w kierunku zdjęcia – Cholera.
Obracam się, żeby zobaczyć na jakie zdjęcie patrzy. Jest na nim całkowicie roześmiany.
– Naprawdę tak wyglądam śmiejąc się? – zdejmuje to zdjęcie z klamerki i bierze do rąk.
– No.. – podchodzę do niego i opieram mu dłonie na ramieniu, po czym kładę tam brodę.
– Masz talent – obraca głowę tak, że mogę zobaczyć jego oczy – Cholera, nigdy siebie takiego nie widziałem.
– Możesz je wziąć – lekko się do niego uśmiecham.
– A na co mi swoje zdjęcie? – dziwi się.
Wzruszam ramionami, ale potem jednak okazuje się, że wiem, po co.
– Abyś wiedział, że potrafisz być taki szczęśliwy.
Wyciąga dłoń do mojej twarzy, a jego palec delikatnie sunie po moim policzku.
– Bycie artystką nie jest najbardziej opłacalną rzeczą na świecie i nie jestem pewna, czy jestem na tyle dobra, że będę mogła z tego wyżyć, więc....
– Czemu umniejszasz swojej wartości? – to właśnie robię, prawda?
Może z powodu jego lekarki, która się nim zainteresowała, a może ogólnie mam, co raz więcej wątpliwości, co do tej ścieżki, mimo, że byłam jej pewna od dawna.– Nie jestem specem od sztuki, ale mnie to całkiem, cholernie zachwyca, Sharon.
Całuję go w policzek i to chyba zaskakuje nas oboje, bo to drugi raz, gdy to ja inicjuję, jakąś bliskość. Odkłada zdjęcie i sam całuje mnie w mój policzek, drocząc się ze mną.
– Myślisz, że twoja mama stoi pod drzwiami? – szepcze mi na ucho.
– O nie – wtulam głowę w jego pierś.
Z tego powodu, czyli mojej mamy czającej się, gdzieś tam, skupiamy się na wywoływaniu zdjęć. Pokazuję mu krok po kroku, co trzeba zrobić, ale muszę przyznać, że on jest o wiele bardziej zainteresowany mną. Cóż, więc tylko jedno ma problem z moją mamą, bo on całuje mnie po szyi, a jego dłonie błądzą po moich bokach.
– Luke.. – ton mojego głosu, powinien mu powiedzieć więcej, niż moje słowa, których nie jestem w stanie zebrać. Przytula się do moich pleców.
– Hm? – mruczy mi do ucha, a jego ramiona owijają się wokół mojego pasa. Łapię dłonią za jego dłoń na moim brzuchu. Nie wiem, co chciałabym powiedzieć.
– Nie wierzę, że ukrywam się tu z tobą przed rodzicami.
Luke gryzie mnie w bark.
– Ukrywamy się, naprawdę? – jest rozbawiony.
– To dla mnie pierwszyzna pamiętasz? Wszystko jest o wiele bardziej ekscytujące, niż dla ciebie –muskam kciukiem jego dłoń.
– Myślisz, że dla mnie taka bliskość to coś, co robię często? – może w jego głosie rozbrzmiewa irytacja.
Jego wyjazd do Sydney uświadomił mi, że za cztery miesiące go tu nie będzie i chyba zaczynam ograniczać straty, tak bardzo zaangażowałam się w coś teoretycznie nietrwałego. Nie chcę robić z każdej nowej bliskości wielkiej rzeczy, nie myślałam, że jestem kimś takim, a jednak jestem ostrożniejsza, niż chciałabym przyznać, a przecież każdego dnia daje mi całego siebie.
CZYTASZ
WORDPLAY 2020 {Hemmings 2.0}
FanfictionMission Beach to małe miasteczko w Australii. Mieszka w nim kilku złych chłopców, ale żaden nie ma tak zepsutej reputacji, jak Luke Hemmings. Jest też dobra dziewczynka, najlepsza uczennica, zapalona fotografka. Łączy ich to, że nic o sobie nie wied...